13 maj 2015

~ Spowiedź rapera

Od Autorki: tak naprawdę to opowiadanie nie jest opowiadaniem. To jest partia rapu (ułomna, ale jednak), coś, co zrobiłam w życiu pierwszy raz. Mam nadzieję, że wasze hejty mnie nie zmiażdżą xD

Dodatkowo, pragnę ogłosić, że ten post jest 69 postem na tym forum. Przypadek? Nie sądzę! :D


~*~

Spadam, spadam, spadam, rozpadam się.*
Uderzam o rzeczywistość, wybijając się z cudownego odmentu snu.
Uderzam o ten świat, szary, brzydki, okropny i chory tylko po to, by cierpieć coraz bardziej z braku tchu.
Ten świat i tamten zderzają się w mojej głowie sprawiając, że zaczynam wariować.
Czy naprawdę robisz to, co robisz, czy to tylko nocna mara zaczyna mnie atakować?
Czy to właśnie tu odnajduje moje własne piekło?
Pragnę przestać, nie chcę więcej wciąż na nowo tego samego.
Mam zbyt słabą psychikę by się od ciebie odciąć, bo jesteś dla mnie niczym narkotyk w zbyt dużej ilości.
Wiem, że mnie zniszczysz, ale i tak dociskam tłok w strzykawce, czując w żyłach nieczystości.
Ah...popadam przez ciebie w ruinę.


Błagam, nie chcę żadnych wymówek.
Ciągły strach przed twoją odpowiedzą związują mi na stałe gardło.
Powiesz tak? Powiesz nie? Będziesz czuł obrzydzenie? Szczęście?
Zbyt dużo pytań, zbyt mało odpowiedzi, a ja się wciąż gubię i gubię na granicy marzeń i snu, wciąż słysząc w głowie bełkocenie.
Tak, to twoja wina, chociaż o tym nie wiesz.
Nie chcę słuchać twoich słów przeprosin, to by było dla mnie za wiele.
Oddycham ciężej, słowa wychodzą z coraz większym trudem.
Próbują łapać oddech, czując w piersi pustkę.
Stop. Nie możesz mi tego zrobić.

Dlaczego jestem samotny w tej miłości?
Dlaczego cierpię w samotności?
Kolejne pytania bez odpowiedzi zaśmiecają moją głowę.
Próbuję się uwolnić, choć na chwilę, choćby wziąć spokojny oddech.
Kolejne uderzenie w pierś, twój uśmiech skierowany do kogoś, nie w moją stronę.
Wciąż ta sama rutyna cierpienia, z którą każdego kolejnego dnia żyje się coraz trudniej.
Kolejne ukradkowe spojrzenia, których w ogóle, do cholery, nie rozumiem.
Wytłumaczyć mi, wytłumaczyć mi to, co się dzieje między nami, bo sam pojąć tego nie umiem.
Potrzebuję cię coraz bardziej, coraz zachłanniej, coraz mocniej, bo bez twojej obecności czuję, że się duszę.
Dlaczego ciągle cię potrzebuję, skoro wiem, że z tobą i bez ciebie cierpieć muszę?

Na wszystkie rzeczy, które powiedziałeś, jest potrzebna maska.
Nie mogę się przebić przez ciebie, tą samą idiotyczna zabawę, przez tą grę.
Daje ci znaki, hasła, symbole jednak ty to masz za głupotę i błazenadę.
Mam ochotę znowu strzelić, skoczyć, krzyczeć, dać ci karę.
Bić i uderzać za to, że nie widzisz, że jesteś głuchy i ślepy, że tracę w ciebie swoją wiarę.
To takie trudne kochać i nienawidzić, robić z siebie celowo niechcianą ofiarę.
Niemożliwość pragnień i potrzeb, bycia wszystkim i niczym, powoli wszystko traci swoją miarę.
Kolejny oddech bez sensu, dzień się kończy i zaczyna, bawi się w niekończąca ciuciubabkę.
Mam ochotę zejść ze sceny, zdjąć czapkę, porzucić zespół, odłożyć mikrofon, zakończyć sławę.
Zabierz to wszystko ode mnie, te uczucie nienawiści, opuść na zawsze kotarę.

To kręci się w kółko, dlaczego ciągle wracam?
Dlaczego wale pięściami w pustkę, wciąż przeklinam, zaklinam, szlocham, płaczę, przewracam?
Dlaczego każdego dnia walczę coraz bardziej, chociaż coraz częściej brak mi sił, przecież to takie bez sensu.
Przecież świata nie zmienię, nie zmienię ciebie, nie osiągnę między nami konsensu.
Cokolwiek robię, nic na to nie poradzę, nic nie stanie się inne, pozostaje tylko modlenie.
To moje serce, moje myśli i dusza, ale z nich nie zostało już wiele.
Znowu rozmawiam sam ze sobą, znowu mówię do siebie.
Usiłuję wykrztusić z siebie słowa, które spełnią me marzenia i mają dać mi szczęście.
Ale ty nic nie mówisz, odwracasz się, ignorujesz moje próby i znów wraca w głowie to bełkocecie.
Dlaczego nie jestem w stanie odejść od ciebie?

Skarbie, powiedz mi, że to nie była miłość.
Że to tylko urojenia, nieistniejące pragnienia, powiedz, że w moim sercu jest nicość.
Wystarczy słowo, lichy szept, szpetne litery na porwanej kartce, znak, spojrzenie.
Powiedz lub zrób cokolwiek, spraw, że zapomnę, że się załamie, zapłacze, oszaleje.
Wyrzuć ze swojego świata, podrzyj, podepcz, spał i zostaw popiół, za chwilę się rozwieje.
Rozwieje się jak wspomnienia i marzenia o nas, jak domek z kart, jak moja przegrana i spełnienie.
Podaruj mi, kochanie odpust i rozgrzeszenie, mój ostatni prezent.
Bo nie mam krzty odwagi i rozsądku, nie potrafię, nie mogę i nie chcę odejść od ciebie.
Porzuć mnie tak, bym pamiętał, że nie ma już nas ani szans na wspólną przyszłość.
Tak, bym nie musiał już do ciebie wracać, bym był pusty niczym nicość.

Ale jesteś dla mnie wszystkim, łącze cię z uśmiechem, pragnieniami i zapachem sypialni.

Proszę odejdź z mojego życia, mam już dość tej batalii.

Przepraszam, bo cię nienawidzę, bo cię kocham, bo nie wiem, co dalej.

Kocham cię, bo nienawidzę cię, bo jesteś dla mnie wszystkim, bo nic nie jest doskonałe.

Wybacz mi, bo kocham, nienawidzę, bo wszystko traci już sens, rytm, serce i wszystkie inne stałe.
To jest moja spowiedź, spowiedź rapera**, kochanka bez happy end'u.
To spowiedź człowieka, który kocha i nie ma w tym sensu.


___________________________________________________________________
* pogrubioną czcionką są fragmenty piosenki BTS "I Need U" (minimalnie zmienione)
** a to już nie xD
Opowiadania z dedykiem dla Anonimka, który się nie podpisał : 3

2 komentarze:

  1. To jest... naprawdę dobre!
    Z ogromną chęcią usłyszałabym to przy akompaniamencie spokojnego bitu~

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyszedł Ci z tego bardzo przyjemny tekst :3
    Spodobało mi się to :D
    Fighting!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2