16 lis 2015

~ Night thoughts


   Przyglądam się twojej śpiącej twarzy, oświetlonej dogasającym blaskiem świecy. Tak ufnie się do mnie tulisz...jakbyś nie znał niebezpieczeństwa. Jakbyś nie wyczuwał zagrożenia. Jesteś lekkomyślny, zawsze taki byłeś. Zawsze najpierw działałeś, później myślałeś, jakby na przekór wszystkim prawom i zasadom. Mały buntownik w zniszczonym świecie. Mściciel, który nie zna smaku strachu i porażki. Nazbyt ufny wartościom. Nazbyt ufny ludziom. Nazbyt ufny mnie. Patrząc tak na ciebie, myślę o tym, co nas otacza. Myślę o apokalipsie, jaka się zbliża, jaka trwa i jaka była. Ty jeszcze nie wiesz, że jutro może wszystko się skończyć. Póki co spokojnie odpoczywasz po drugiej stronie brzegu, w krainie sennych marzeń i bytów. Jesteś spokojny, nieświadomy. Nie boisz się i nie będziesz się bał, podczas gdy w moim sercu strach staje się dominującym uczuciem.
   Odgarniam zagubiony kosmyk z twojej twarzy. Twoja skóra jest przyjemnie ciepła, w przeciwieństwie do mojej, dużo chłodniejszej. Twoje ciepłe ciało przy moim boku wzbudza we mnie przyjemne wibracje, którymi się rozkoszuję z zamkniętymi oczami. Twoje ramiona obejmują mnie w pasie, a głowa spoczywa delikatnie na piersi. Nawet nie zauważam, kiedy zaczynam się bawić twoimi włosami, kiedy zaczynam pieścić pojedyncze kosmyki, wsłuchując się w twój spokojny, równy i silny oddech. Uspokaja mnie i rozbudza twoja niesamowita bliskość, dwa przeciwstawne uczucia znowu walczą o moją nadrzędną uwagę. Staję się rozkojarzony, do mojej głowy ponownie skradają się najróżniejsze, mroczne pragnienia. Ten świat, przesycony złem, nienawiścią i zniszczeniem oddziałuje na mnie niesamowicie silnie. Wszystkie moje nadwrażliwe zmysły wydają się niemal sklejać z mrokiem. I przy tym twoja cudowna i upragniona, jednak burząca moją samokontrolę bliskość. Czemu przy tobie staję się taki niestabilny, niespokojny? Dlaczego jesteś jedynym, który sprawia, że moje serce w ogóle zaczyna bić? Wzdycham zatrutym, mrocznym powietrzem, pełnym pyłu, metalicznego zapachu krwi i zgnilizny. 
   Wszystko wokół jest spokojne. Jakby świat na chwilkę zwolnił. Może nawet planeta przestała się obracać. W ciężkim od grzechu powietrzu zalega cisza. Nikt nie krzyczy w przerażeniu, nikt cicho nie błaga o litość. Nigdzie nie upada z ran krew na ziemię, nikt nie umiera. Biorę kolejny oddech, kompletnie zbędny. Przytulam ciebie mocniej, jakby ktoś miał zrobić ci krzywdę. Nad nami wisi niebezpieczeństwo niczym miecz nad Damoklesem, grożące z sekundy na sekundę przerwaniem liny i śmiertelnym ciosem. Jeszcze zachłanniej do ciebie przylegam. Obawy kotłują się w moim sercu, w moim ciele, umyśle...ah, gdybyśmy tylko znaleźli miejsce na tym świecie, który apokalipsa ominęła. Już niemal nie pamiętam tamtego czasu. Nie pamiętam, jak to jest nie bać się o rodzinę, o najbliższych...o ciebie. Nie pamiętam lat, w którym byłem względnie szczęśliwy. Ale najgorsze jest to, że straciłem nie tyle te wspomnienia - straciłem pewność, że cię ochronię. Że potrafię ci zapewnić bezpieczeństwo. Bo sam stałem się znaczącym zagrożeniem. Czyż nie? Muskam twoją skórę, czując pod palcami zgrubienia. Moja wina. Moja wina. Moja bardzo wielka wina. Może lepiej byłoby umrzeć. Ale kto wtedy by cię ochronił przed resztą tej apokalipsy? Kto by uchronił cię przed staniem się bronią? Kto by cię ochronił przed końcem? Beze mnie, bez mojej straży, wyrwaliby ci twoje piękne skrzydła i kazali walczyć bez cienia emocji. Zniszczyliby w tobie wszystko, co piękne. Przeklęci ci, co uchronili się przed potwornościami tych czasów.
   Te myśli budzą we mnie strach przed twoją krzywdą. Delikatnie całuje twoje czoło. Muskam ustami skórę twoich skroni, pozwalam sobie na przesunięcie palcami po twoich odsłoniętych przez rozpięte guziki koszuli obojczykach. Sprawdzam, czy jesteś wciąż blisko i czy to wciąż jesteś ty, nie jedynie miraż. Momentalnie pragnienie chwyta mnie za gardło i mocno je skręca, sprawiając mi ból. Zagryzam jedynie wargę. Nie poddam się. Poczekam, aż znowu znajdę się nad krawędzią tej egzystencji. Mam czas. Poprawiam na tobie okrycie, noc staje się chłodniejsza. Noc powraca do życia, powoli, póki jeszcze posiada panowanie. Dzień nadchodzi już na horyzoncie cieniutką łuną, widoczną tylko dla moich i mi podobnych oczu. Opieram głowę o zniszczoną i zimną betonową ścianę. Co przyniesie ze sobą ten dzień? Czy przyniesie upragnione odpowiedzi na pytania? Czy znajdę miejsce dla nas na tym świecie? Szukam w pamięci azylu, do którego moglibyśmy zbiec. Szukam miejsc, w których takowy azyl można zbudować. Gdzie moglibyśmy się ukryć przed złem? Gdzie mógłbyś być bezpieczny? W tym zniszczonym świecie nie ma miejsca na szczęście, ale pragnę ci je dać. Pragnę tego bardziej niż wszystkiego. Bardziej niż życia. Bardziej niż zbawienia. Bardziej niż zapomnienia win i błędów.
   Momentalnie reaguje, wyczuwając twoje najmniejsze drgnięcie. Cicho szepczesz moje imię, uśmiechasz się uroczo przez sen i na powrót odpływasz z powierzchni swojego snu. Na moich policzkach pojawia się rumieniec, delikatny uśmiech wstępuje na twarz. Jednak jest to ulotna chwila, muszę być czujny. Wszystko w tym świecie jest niebezpieczne, a twoje ciało jest tak kruche...trzymając cię w ramionach mam wrażenie, że nawet delikatne zaciśniecie moich palców na twoim ciele może się skończyć uszkodzeniem. Wewnętrznie czuję, że w stosunku do ciebie moja siła jest po prostu destruktywna. I nie ważne, jak bardzo silny staniesz się ty. Po prostu przeraża mnie myśl o twoim ludzkim ciele, które można tak łatwo zniszczyć w tym świecie. Myśl o tym, że twoje kości można połamać jak zapałki, skórę pokiereszować i rozerwać niczym papier. Myśl o tym zatrzymuje nawet te powolne uderzenia mojego serca. Pod powiekami momentalnie widzę przerażające wizje, dlatego otwieram oczy i wbijam je w twoją śpiącą twarz, szukając jakichkolwiek oznak do mojego niepokoju. Wiem, że zareagowałbym nawet na najmniejszy twój grymas, zrobiłbym wszystko, by twoja twarz była zawsze uśmiechnięta. Taki już jestem. Nieodwracalnie tobie oddany i zakochany. Nawet nie zauważyłem, kiedy z brata w moich oczach awansowałeś na kochanka. Kiedy twoje ciało, blisko mnie, zaczęło być erotyczne i ponętne. Jednak już o tym było - ten świat zmienia wszystko, a ja byłem tego dowodem. Nikt nie przeszedł tak destruktywnej zmiany jak ja, z wybawcy w potwora.
   Promienie wschodzącego słońca zaczynają być dostrzegalne dla ludzkich oczu na horyzoncie, robi się jeszcze chłodniej. Świat wraca do życia. Wszystkie te dźwięki, które stanowią o egzystencji, rozpoczynają się. To przerażające, jak jedno-organizmowo działają te czasy. Milczę jednak, nie szukając wyłomu w tej zasadzie. Moje myśli powracają do azylu, który muszę dla ciebie znaleźć, nim oddam się w ręce katów. Bo taki los mnie czeka - jak cały "mój gatunek", będę musiał odejść. Wojna tej apokalipsy się kończy. Już niedługo nie będę musiał cię chronić, nie będzie przed czym. Jedynym zagrożeniem, jakie zostanie, będę ja. Dopilnuję jednak, bym nawet ja ci nie zagroził. Nie mogę czyhać na twoją niewinną duszę, a wszystko we mnie niezdrowo cię pragnie. I to nie tylko twojej krwi. Gdyby to było jedyne pragnienie, potrafiłbym jej jeszcze zrozumieć. Tymczasem pragnę czegoś więcej, pragnę czegoś ponad. Pragnę się w tobie zanurzyć, zawładnąć twoimi zmysłami, dać ci rozkosz godną ostatnich kochanków na tym padole. Ale przecież to grzech, ciężki i nieodwracalny....i przecież dla ciebie zawsze będę bratem. Będę na zawszy tym małym blondynem, który uprzykrza ci życie zbyt mądrą gadką i powstrzymywaniem twoich pochopnych działań. Nigdy nie dostrzeżesz we mnie kochanka i to całkowicie zrozumiałe. A jednak pragnę cię. Im dłużej tak spokojnie przy mnie leżysz, tym bardziej mam ochotę cię posiąść. Nawet przypadkowe, ukradkowe zerknięcie na twoją skórę budzi we mnie burzę z piorunami.
   Budzisz się. Patrzysz na mnie zaspanymi oczkami, nie wiedząc, co się dzieje. Jesteś taki rozkoszny. Muskam palcami twój policzek, czekam, aż resztki snu opadną. Przeciągasz się, rozruszając zastałe kości i mięśnie. A ja tylko patrzę, czując, jak wewnątrz mnie gra setka uczuć. Nawet nie potrafię nazwać pojedynczej nitki w kompletnym splocie emocji w środku. Wiem jednak jedno - na pewno spełnię wszystkie obietnice, jakie kiedykolwiek złożyłem niebu i tobie. Nawet jeśli własnoręcznie będę musiał dla ciebie zbudować utopię, Yuu-chan, zrobię to. Teraz jednak muszę stworzyć azyl, w którym ukryję cię przed wampirami i ludźmi, by nie mogli wykorzystać twojego drugiego ja. Już nikt cię nie skrzywdzi braciszku, obiecuje ponownie niebu i tobie. Obiecuje, że będziesz już tylko szczęśliwi. Kiedy w końcu jesteśmy gotowi do drogi, modlę się do bogów starego świata, by pozwolili mi spełnić to, co planuje. Ty łapiesz mnie pod ramię, jakbyś bał się, że mogę uciec. Jak mógłbym, braciszku? Jesteś dla mnie wszystkim. Trochę więcej wiary. Uśmiecham się, kierując w stronę przyszłości. Jeszcze nie wiem, gdzie zajdziemy, Yuu-chan, ale przysięgam..ocalę cię. Nawet kosztem swojego życia.

4 komentarze:

  1. Bardzo fajne opisy ;3 nie wiem czy historia ra jest nawiązaniem do jakiegoś anime, bo się na tym nie znam, ald bardzo mi się podoba ^^ fighting!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie myślałaś może nad wydaniem książki? Masz taki talent, że byłabym gotowa połamać parę kości w zamian za Twoje dzieło :D
    Pisz i nie przestawaj <3

    http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzadko zostawiam komentarze ale to jest tego warte. Bardzo przyjemny styl, ładne opisy, cudo po prostu :3. Oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award ;)
    http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/2015/12/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2