5 maj 2016

~ Fire


   Obserwuję go przez cały czas. Przypatruję się, jak ciężko pracuje, przyglądając się z uwagą własnemu odbiciu w lustrze, jak zawsze mnie nie zauważając. Mruży oczy, obserwując kolejne kroki trenera, próbuje je powtarzać niemal w tym samym momencie, poświęcając temu całego siebie. Kiedy coś mu nie wychodzi, zezłoszczony przeczesuje włosy palcami, ciągnąc je na koniec lub kopie coś w powietrzu, próbując się wyżyć. Moje serce rozpala się z każdym jego niezadowolonym grymasem, czuję ciepło u dołu brzucha, gdy uśmiecha się ze swojej perfekcji. Śledzę jego sylwetkę w lustrze, ale moje myśli od raz uciekają do wspomnień. Niemal czuje jego ciało pod palcami, w ustach pojawia się jego słodkawy smak, wszystko zaczyna się kręcić dookoła. Tracę możliwość skupienia, tańczę coraz gorzej. Muszę odetchnąć. Proszę o krótka przerwę, podchodzę do okna i otwieram je na oścież, biorąc głęboki, bardzo głęboki oddech. Zimne powietrze nieco studzi moje ciało i, jak mam nadzieję, popęd. W innym wypadku nie będę mógł wytrzymać do końca i będę musiał popełnić wykroczenie na oczach wszystkich.
   Trening dobiega końca, a w mojej głowie pozostaje tylko jedno - jak cholernie seksowny jest. Przyglądam się ukradkiem, udając, że nic takiego tak naprawdę nie ma miejsca. Zachowuję się jak szczeniak, ale co z tego? Co poradzę na to, że wpadłem? Cholera, nie potrafiłem się mu oprzeć, był taki pociągający, każdy jego ruch mnie hipnotyzował. Chciałem go mocniej i bardziej z każdym oddechem i słowem nie skierowanym do mnie. Czasem miałem ochotę zamknąć go w pokoju i mieć tylko dla siebie, drażniło mnie to, że pozwalał się dotykać innym, że uśmiechał się do kogoś w mój ulubiony sposób. Czasem miałem wrażenie, że specjalnie mnie podpuszcza, drażniąc się z naszym maknae, robiąc te wszystkie rzeczy, przez które ten pairing budował swój fanserwis. Wtedy zawsze go karałem, słuchając jego słodkich jęków przez całą noc, błagających, bym pozwolił mu dojść. Wypełniał pokój hotelowy swoim głosem, krzykami i prośbami, dopóki nie znudziła mi się zabawa. Dopóki sam nie odczułem palącego pragnienia.
   Podchodzę do niego, niby niewinnie, niby bez znaczenia, obejmując go za szyję i przyłączając się do rozmowy. Pod przykrywką wciskam mu do tylnej kieszeni godzinę spotkania, rozmawiając z resztą chłopaków, ukrywając fakt, że zabawiam się z nieletnim.
   Przerwa się kończy, musimy wracać. Zanim ustawimy się ma właściwej pozycji, zauważam, że sprawdza pozostawioną przeze mnie kartkę. Uśmiecham się, widząc cień rumieńca na jego policzkach. Jego zachowanie bywa takie urocze, zwłaszcza na drobnostki, które czasem zostawiałem w różnych miejscach. Czekały one na odkrycie tylko przez niego, w tajemnicy przed światem. I zawsze, kiedy je wreszcie znajdował, pojawiał się ten słodki, niemal dziecięcy wyraz twarzy. A później dostawałem dużo...ostrzejsze...wynagrodzenie, które pamiętam jeszcze na długo po tym, jak on przestaje narzekać na ból.
   Kolejna partia się rozpoczyna. Kroki są szybkie, skomplikowane, wyciskają z nas talent i siódme poty. Ale patrząc na odbicie w lustrze, odczuwa się dumę z ciężkiej pracy. Uśmiecham się do swojego odbicia, wykonując w szybkim bicie kolejną ósemkę układu. Poświęcam także ogrom uwagi jemu. Każdy grymas i niemal niedostrzegalne potknięcia są przeze mnie wyszukiwane i rejestrowane po to, bym miał pretekst, by wyciągnąć go wieczorem z dormu. W końcu, o moim wykroczeniu nie musi nikt wiedzieć, prawda? Niech pozostanie to tajemnicą. Reszta chłopaków nie musi wiedzieć. "Niech się w spokoju zajmą sobą, są w tym całkiem dobrzy", myślę, zauważając malinkę na karku JungKooka. Od razu nabieram ochoty na niepoprawne rzeczy, czasem naprawdę nie chcę się powstrzymywać. A jednak muszę z jakiegoś moralnego powodu. Dlaczego nie mogę go po prostu do siebie przyciągnąć, wpić się w jego wargi i sprawić, by oszalał? To takie frustrujące. Najchętniej nie wypuszczałbym go z sypialni, a jednak muszę, nie ważne, jak bardzo mam ochotę go tam zatrzymać. Noc w hotelu mija jak mgnienie, nie pozostaje nawet jego zapach w sypialni, gdy wykrada się jeszcze przede mną, zanim moje ciało zdąży ostygnąć. To przeklęte, biegnące wciąż do przodu życie. Czasem mam już tego dość, ale wiem, że nasze życie tak właśnie będzie wyglądać, więc staram się uzbroić w potrzebną cierpliwość. Nie mogę oszaleć już na początku, nie przewidujemy faulstart'ów.
   Kolejna ósemka, zero litości. Staję z tyłu, mam świetny widok na jego ciało. Uśmiecham się kącikami ust, już widząc, jak to piękne ciało wije się pode mną, niemal czując to, jak drży, jak szybko poruszają się jego żebra i jak napinają się mięśnie od moich pieszczot. Zagryzam wargę niemal do krwi, próbując powstrzymać moje ciało od reakcji. Ugh, to takie irytujące! Tak bardzo chcę go dotknąć, zanurzyć się w jego miękkim i gorącym ciele, że to niemal boli. Będę musiał czekać na to jeszcze długo, zbyt długo. To mnie drażni, po chwili w ogóle przestaję się skupiać i jedyną rzeczą, o jakiej marzę, to koniec przeklętego treningu. Najwidoczniej trener dostrzega, że do niczego już się nie będziemy nadawali, ogłasza błogosławiący koniec. Wszyscy lecimy do szatni, pozytywnie zmęczeni, zadowoleni z owoców ciężkiej pracy. Nie mamy sobie nic do zarzucenia, nie możemy sobie odjąć szczęścia z kolejnego comeback'u, który zbliża się wielkimi krokami. Ciężka praca i więcej ciężkiej pracy, a mi w głowie tylko on, co za koszmar. Moje myśli zamknęły się wokół jednego, nie potrafię się od tego odciąć, ale...nie chcę się odcinać. Chcę pozostać w tym niewielkim obłędzie, chcę go więcej i więcej...aż nie będę potrafił funkcjonować bez niego, bez jego oddechu i wykradzionych pocałunków. Tego właśnie chcę, zachłannie i tak bardzo, że czasem się boję tego pragnienia, które się we mnie rodzi.
   Kiedy pozbyliśmy się wspomnień treningu na naszych ciałach, ruszamy do auta. Każdy zajmuje swoje miejsce, a ekscytacja nie pozwala mi usiedzieć na swoim. Już za chwilę, od wspólnego "treningu" dzielą nas zaledwie minuty, które zlecą nam na przejeździe przez Seul. Uśmiecham się sam do siebie, słuchając ciężkiego rapu w słuchawkach i delektując się myślą, że tak niewiele brakuje, bym mógł się delektować także nim. Robi mi się gorąco na samą myśl o jego ciele, o jego jękach i reakcjach, o tym, jaki jest świetny w łóżku, a fakt, że jest nieletni tylko dodaje pikanterii. Ta niewielka różnica wieku sprawia, że seks z nim staje się jeszcze bardziej ekscytujący. Czasem naprawdę nie rozumiałem, dlaczego tak to na mnie działa, ale był to niepodważalny fakt - ten drobiazg był cholernie podniecający.
   Wysiadamy, niemal czuję smak wolności i jego na języku. Wlewamy się do dormu jak powódź, wyczekuję w niepokoju nieznośne pół godziny, zanim on podejdzie i poprosi o dodatkowy trening. Pod tą wspaniałą przykrywką wsiadamy do auta i z piskiem opon wyjeżdżamy w noc. Na przedmieścia przebijamy się w kilkanaście nieznośnych minut, by wylądować w naszym małym i bardzo dyskretnym hoteliku. Pokój już na nas czeka, o wszystko zadbałem. Wpadamy pod numer 12, złączeni w pocałunku, gorącym i spragnionym. Przypieram go do drzwi, zdejmując mu koszulkę, nie mogąc wytrzymać i zdobyć się choćby na pozory gry wstępnej. Mam wrażenie, że dudnienie krwi w uszach rozlicza kolejne ósemki układu, tym samym narzucając naszym ruchom pośpiech. Moje wargi z jego ust przemieszczaną się po szczęce w dół, na szyję, łapię go za nadgarstki i przenoszę jego ręce wysoko nad głowę, dyktując niemal swoje warunki. O tak, właśnie tak. Ostro, bez ostrzeżenia, z otwartym piekłem namiętności. Tak bardzo to lubimy, to, kiedy tracimy wszelką kontrolę. Ah, instynkt przejmujący ciała jest taki przyjemny...
   Lądujemy na łóżku. Nie zarejestrowałem kroków, podobnie jak faktu zdjęcia ze mnie koszulki, zatopiony w robieniu malinek na jego torsie, ale mam to gdzieś. Zwłaszcza, gdy widzę, jak góruje nade mną, zajmując miejsce w moich biodrach i ocierając się o moje krocze. Bezczelny dzieciak. Jest taki cudowny...nie mogę oderwać spojrzenia od tych niegrzecznych ogników w jego oczach, od tego psotnego uśmiechu, który mówi, że mogę wszystko i on może wszystko. Ciśnienie i temperatura krwi w moim ciele rośnie, niemal czuję wrzenie. Wpijam się w jego wargi, przyciągając go bliżej. Chcę go więcej, chcę mocniej, bardziej...chce robić z nim te wszystkie niegrzeczne rzeczy, o których potrafię mu szeptać przez cały dzień, by wieczorem się doigrać. Ah, rozumiemy siebie tak perfekcyjnie, odczytujemy wszystkie złośliwe gierki i potrzeby. Czego więcej mógłbym chcieć? Chyba tylko sypialni na klucz, bym nie musiał go wypuszczać z łóżka.
   Przygryzam mu wargę, nie pozwalam mu na zbyt dużo. Nie, inaczej bym go rozpieścił. Zabawa jest lepsza, gdy myśli, ze potrafię się na niego złościć. Chwytam go za szlufki spodni, przyciągam bliżej, pieszcząc językiem podstawę jego szyi. Pierwsze jęki wzbijają się w powietrze niczym dym z palonej kartki. Mam ochotę zanurzyć się w jego ciele teraz, zaraz, ale...muszę poskromić swój temperament. Cóż to za atrakcja, zapłonąć i zgasnąć? Czasem lepiej...palić się troszkę dłużej. Chociaż czuję żar na skórze, wolę się z nim jeszcze trochę podroczyć. W końcu, nie chcę by się domyślił, że jego ciało mam niemal wypalone na powiekach. Nie chcę, by się domyślił, że, być może, kompletnie się uzależniłem od jego warg. Nie chcę, by się domyślił, jak wielka jest siła tego pragnienia. Jeszcze by spróbował uciec. Wtedy musiałbym mu pokazać tą...brzydszą stronę.
   Zamykam usta na jego sutku, wsłuchując się w słodkie drżenie. Moje wargi płoną, czy tylko mi się wydaje? Ah, z resztą nie ważne. Mogę spłonąć, trzymając go w ramionach. To będzie w porządku, prawda? Jest mi tak cholernie gorąco przez niego, że nie zdziwię się, jeśli zapłoniemy oboje od najmniejszej iskry. Dotykam jego gorącej skóry, pieszcząc wrażliwe punkty, uśmiecham się z zadowoleniem, słuchając jego jęków i czując, jak zaciska palce na moich ramionach, drapiąc je boleśnie. Jest to jednak naprawdę przyjemne, jest w tym coś pociągającego, coś niegrzecznego, co sprawia, że ja ich pragnę, a on je robi.
   Jeden obrót wystarcza, bym mógł nad nim górować. Oplata mnie nogami w pasie, ukazując mi całą krasę swojej osoby. Przyglądam się z zadowoleniem mojej pracy - czerwone malinki otulają w piękny sposób zakończenia nerwowe, ślady moich zębów odcinają się od kształtnej linii bioder i obojczyków, sutki tak zachęcająco stoją...przygryzam wargę, metaliczny posmak pozwala mi się na chwileczkę odciąć, mogę na nowo zacząć myśleć. Z uśmiechem szkolnego łobuza rozpinam mu spodnie, moje samozadowolenie rośnie, gdy widzę, jak wyczekuje, jak jego ciało się spina w oczekiwaniu. O tak, patrz na mnie więcej tym gorącym spojrzeniem, rozpal mnie, spraw, bym stanął w płomieniach, tak jak każdej nocy. Ubrania opadają szybko, zajęte tym samym żarem, który płonie w nas. Oh, czyżby jakiś problem? Ah, to tylko szaleństwo puka do drzwi. Czas zacząć właściwą zabawę.
   Klękam przed nim, nie spuszczając go z oczu. Patrzy na mnie tak niegrzecznie, tak prowokująco. Tak jak lubię. Moja krew zamienia się w oliwę, rozpalając każdy nerw do białości. Nie mogę oderwać od niego wzroku, ale to nic złego. Tak właśnie powinno być. Uśmiecham się, zostawiając kolejne malinki na jego udach. To takie podniecające, nie mogę sobie tego odpuścić. Chcę więcej, ale widzę to drżenie, które go stopniowo ogarnia. Nie jestem tak okrutny. Muskam palcami jego podbrzusze, uważnie śledząc jego reakcję. Czubkiem języka śledzę jasnoniebieską żyłę we wnętrzu uda, podążając jej szlakiem coraz wyżej, wsłuchując się w piskliwy głos, proszący o więcej. Uśmiech ponownie wstępuje na moje usta. Posłusznie spełniam to niegrzeczne pragnienie, biorąc jego męskość do ust. Krzyk rozcina powietrze jak nóż, odbijając się w moich uszach dłużej, niż jego echo w pokoju. Zadowolony, spełniam wszystkie egoistyczne zachcianki. Reaguję na każde "mocniej" i "szybciej", chociaż i bez tego wiedziałbym, jak go dopieścić, by szalał z rozkoszy pode mną. Mapę jego ciała mam niemal wypaloną pod powiekami, a sposoby rozpieszczania go mógłbym recytować w środku nocy. Więc dlaczego? Bo wszystko, co niegrzeczne, podnieca cholernie mocno.
   Zasysam się na nim, drażniąc czubek językiem. Wszystko jest takie gorące, mógłbym się z nim stopić, gdybym naciskał na niego mocniej. Pokój jest wypełniony dusznym powietrzem, erotyzmem, podnieceniem i zapachem seksu. Gorąca aura, która bucha od naszych ciał wcale nie pomaga, jedynie utrudnia mi myślenie i zachowanie norm. Palcami odnajduję jego wejście. Napominam siebie, że muszę go rozciągnąć, że nie mogę się spieszyć. Jednakże, moje ruchy i tak są chaotyczne, nie mogę się powstrzymać przed przyspieszonym tempem. Wykorzystuję te resztki cierpliwości i kontroli, które mi zostały, by go przygotować. Nie daje mu jednak zbyt dużych forów. Przyspieszam ruchy głową, zasysając się mocniej na jego członku, wsłuchując się w melodię, którą słyszałem milion razy - w jęki poprzetykane słodkim "hyung", nieco ostrym "jeszcze" i zdecydowanie podniecającym "zaraz dojdę".
   Zaciskam mocniej usta, jednocześnie przygryzając czubek. Powietrze zaczyna wirować, nagle robi się kompletnie cicho, wygina ciało w łuk, a moje usta wypełniają się słodkawą cieczą. Jego przyspieszony oddech burzy ciszę, uśmiecham się, oblizując usta. To jeszcze nie koniec. Patrzę na niego spod przymkniętych powiek, wyciągając palce. Unosi się na łokciach, by na mnie spojrzeć.
   Bang. 
   Nie wytrzymam więcej. 
   Jednym ruchem unoszę jego biodra do góry, wbijając się w to gorące i miękkie ciało. Nasze głosy splatają się w jeden ton, to ciężkie powietrze, które nas otacza, jakby się na chwilę zapadło. Patrzymy sobie w oczy, splatając palce, instynktownie przyciągając się bliżej. Pierwsze pchnięcia są nieśmiałe, jakby nie oddziaływał na nie żar, który spływa po naszych ciałach. Ale to nie trwa długo. Nie może trwać zbyt długo przy naszym pragnieniu. Tempo momentalnie przyspiesza, jak pożar trawiący las. Zwykły podmuch i tragedia gotowa. Działamy podobnie jak ogień - chcemy się wypalić do końca. Kolejne pchnięcia i ruchy bioder mówią o tym doskonale. Gdzieś między oddechami i jękami przewijają się nasze imiona, wyznania miłosne, jednak nie potrafię dokładnie odróżnić słów, niezależnie od tego, z czyich ust wychodzą. Dałem się pochłonąć temu szaleństwu. Zapaliłem się, jak zawsze przy nim.

- Hyung, proszę...hyung...dojdź we mnie... - ten słodki ton wymusza na mnie przyspieszenie tempa. - Oh, Yoongi-hyung...

   Okej. Jeśli zostały mi resztki kontroli, skutecznie się ich pozbył.
   Mam wrażenie, że już spłonąłem w ogniu jego ciała. Narzucam szybkie, gwałtowne tempo, jego ciało wije się pode mną, oboje odczuwamy coraz więcej przyjemności. Oboje przestajemy się pilnować, wszystko wkoło zaczyna wirować. Nic już się nie liczy po za potrzebami naszych serc i głodnych bliskości ciał. Zapominamy o całym świecie - mój się zamyka w jego pięknych, brązowych oczach, w jego głosie i zaciśniętych palcach na mojej dłoni. Jest mi tak cholernie dobrze...chcę się w tym kompletnie zanurzyć.
   Tracę możliwość oddychania, tlen został kompletnie pochłonięty przez ogień. Kiedy to się stało? Nie ważne. Moim tlenem staje się jego ciało. Wpijam się w jego wargi, pchnięcia coraz bardziej tracą swój początkowy rytm. Otaczają nas płomienie. Czuję, jak szepcze coś w moje wargi, uśmiecham się, ponownie zamykając słowa między nami Tego właśnie mi trzeba było. Jego. Jego całego.
   Dochodzimy w tym samym momencie. Jego krzyki topnieją w moich ustach, w kolejnym pocałunku, w kolejnej bliskości. Opadam na niego, Otulony tym cudownym zmęczeniem. Nie chcę nic więcej, po za jego drżącymi dłońmi wplatającymi się w moje włosy. Kładę się obok, zamykając go w ramionach, czekając, aż płomień kompletnie wypali moją duszę.



Rano, jak zawsze, budzę się sam. Żar pozostaje jedynie wspomnieniem.
_____________________________________________
Opowiadanie z dedykiem dla Evy

4 komentarze:

  1. Heeej!
    O Boże Boże Boże Bożenko...
    To było genialne!
    Wspaniałe!
    Mój kochany Yoonmin <3
    To było świetne, z pazurem, mrrr :3
    Nie wiem, co mogę więcej napisać, na razie nie mogę wyjść z zachwytu nad tym shotem. Dziękuję Ci za niego!

    Pozdrowionka,
    Eva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo się cieszę, że przypadło ci do gustu ^^ mam nadzieję, ze jeszcze nie jedno opowiadanie sprawi, że będziesz śpiewać "Boże Bożenko" xD

      Usuń
  2. Emmm... Dzień dobry *wita się nieśmiało*
    Tak cholernie przepraszam za moją nieobecność w pisaniu komentarzy pod twoimi cudeńkami. Nadrobiłam wszystko co zaległe, jednak postanowiłam dodać końcowy komentarz pod ostatnio dodanym.
    Miałam dużo roboty i nauki, która nawarstwiała się wraz z nadchodzącymi egzaminami. Takie życie. Mam nadzieję, że wybaczysz... O ile mnie jeszcze kojarzysz z poprzednich wpisów, rzecz jasna.
    One-shot wyszedł Ci rewelacyjnie. Zresztą.. Każdy Ci tak wychodzi, więc nie ma potrzeby by ciągle prawić Ci komplementy. Jeszcze się rozpuścisz!
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, ze cię pamiętam! I bardzo, bardzo ci dziękuje za ciepłe słowa! Jesteś ze mną niemal od początku prawdziwego pisania na poważnie i nawet jeśli nie komentujesz, wiem, że jesteś blisko moich gejo-fantazji :D

      Usuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2