18 paź 2016

Your wings, my soul - fallen

- Naprawdę tego potrzebuję? - przewrócił oczami, patrząc z niechęcią na kroplówkę.

- Kochanie, przecież wiesz, że gdyby to nie było konieczne, nie robilibyśmy tego. A teraz połóż się wygodnie i pomyśl...o czymś spokojnym, okej? - pielęgniarka pogłaskała go po głowie.

   Chłopak spojrzał na nią spod byka, zastanawiając się, czy ta kobieta nie traktuje go jak idioty celowo. Miał ochotę rzucić czymś ciężkim w jej osobę, by zetrzeć ten fałszywy uśmiech z jej twarzy, który denerwował go ponad wszystko w tym szpitalu. Gdyby nie fakt, że musiał tu być średnio co dwa dni, a to miejsce było raptem po drugiej stronie ulicy, to jego noga nigdy by tu nie stanęła. Nie cierpiał całej ten instytucji, a jeszcze bardziej pieprzonego, nie-empatycznego sposobu traktowania pacjentów. Czasem miał wrażenie, że cały oddział, a nawet cała instytucja traktowała go jak genetyczną porażkę, której nie warto było leczyć. Nie chciał jednak o tym myśleć, zapatrzył się, jak kroplówka wolno skapuje i zastanawiał się, czy dzisiaj uda mu się uciec stąd szybciej i możliwie jak najdalej. Zasłonił sobie wolną ręką oczy, ściskając palcami nasadę nosa, jak przy silnym bólu głowy, który osadza się tuż za oczami.
   Czas mijał szybciej, kiedy patrzył w ciemność pod powiekami. Oddech mu zwolnił, twarz i mięśnie się rozluźniły, powoli zasypiał. Kroplówka prawie się skończyła, kiedy do pokoju weszło dwóch mężczyzn. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, żadna z pielęgniarek, zaglądających do pacjenta czy wymieniająca płyn w kroplówce. Oboje wolnym krokiem podeszli do śpiącego chłopaka na leżance, patrząc na niego niechętnie, z oburzeniem, obrzydzeniem...cieniem nienawiści. Spojrzeli po sobie, jakby szukali między sobą nici porozumienia.

- To coś? Właśnie dla czegoś takiego?

- Nie nam oceniać, Samaelu*. - niższy mężczyzna podszedł bliżej i pogłaskał po głowie śpiącego chłopaka. - Chciałbym go ocalić dla Uriela**.

- Jego los jest przesądzony, Gabrielu***, nic z tym nie zrobisz. To go ocali.

- To okrutne. Dla niego stracił wszystko, łaskę i istnienie. Czy miłość nie jest piękna? - zaśmiał się cicho dźwiękiem podobnym do dzwonów. - Śpij dobrze, mały człowieku. Jeszcze cię odwiedzimy - wyszeptał, całując go w czoło.

   Kiedy się obudził, nikogo nie było. Pamiętał jedynie sen o niebie i płonących aniołach, którzy spadali z nieba, uderzając boleśnie w powierzchnię ziemi. Wokół krateru, w którym tworzyło się ciało, opadały czarne pióra. Chłopak drżał na samo wspomnienie stalowobłękitnych oczu, wpatrujących się z bólem w niebo, jakby to właśnie ono było winowajcą cierpienia. Jego serce biło szybko, w gwałtownym rytmie, nawet po opuszczeniu lekarza i wejściu do domu. Miał wrażenie, że stalowy błękit tych oczu go śledzi, że to on jest obiektem winy. Czuł się dziwnie słabo, nogi zdawały się być miękkie. Upadając, widział czarne pióra, opadające niezwykle delikatnie na drewnianą podłogę.

~*~

   Stojąc na krawędzi jeziora, patrzyłem, jak w wodzie odbija się jego osoba. Z niegasnącą od wieków ciekawością patrzyłem, jak jego dusza przechodzi przez kolejne wcielenia, wciąż skazana na ten sam los. Jednakże, pierwszy raz stojąc nad tym obrazem, coś czułem. Czułem....właśnie. Jak ludzie na to mówili? W przeciągu wieków zapominałem już nawet nazw poszczególnych emocji...
   Cichy trzepot zdradził, że czas nadszedł, chociaż to określenie nie miało racji bytu. Jedynie dzieje ludzkości  i nasze upadki dzieliły nasze istnienie na okresy. Tutaj od zamierzchłych czasów tkwiliśmy w tym jednostajnym "teraz". Ale nadszedł ten czas, kiedy grzech ponownie został popełniony. Chociaż ja nie czułem się grzesznikiem. Niebo od stuleci nie było czyste. Ilość plugastwa była niewyobrażalna. Wydawało mi się, że to...może być odświeżające.
   Nie odwracałem się. Jedynie wpatrując się w jego śpiącą twarz, klęknąłem nad brzegiem, czując, jak moje mięśnie niespokojnie się napinają, wyczekując. Jego dotyk był lodowaty i silny. Przerażający.

- Urielu, zostałeś skazany. Jesteś Skalany, dlatego nie możesz przekroczyć Bram

- Michael****...ty dupku. - uśmiechnąłem się, wpatrując się w twarz mojego ukochanego grzechu. - Jesteś twórcą Nefilim i mi mówisz o czystości? Kochałem tę duszę od setek lat, była mi bliższa od Boga, którego nie widziałem od czasów Potopu i Mojżesza. Siedzi w swoim zamku i śpi od tysiącleci, a my musimy patrzeć, jak jego dzieło prowadzi do swojej autodestrukcji. Jesteś zazdrosny, że ucieknę stąd.

   Jego dłonie zacisnęły się boleśnie na nasadzie skrzydeł, poczułem piekący ból, po raz pierwszy w życiu. Zagryzłem wargę, przygotowując się na więcej. Nie raz to ja stałem tam, gdzie Michael. W dawnych czasach to ja strącałem anioły, podczas Upadku stałem z Michael'em ramię w ramię. Któż spodziewał się takiego losu.
   Dotknąłem brzegu jeziora, delikatnie, z oddaniem. Momentalnie poczułem ogień w całym ciele, z moich ust wydostał się krzyk, nieporównywalny z niczym innym. A potem czułem już tylko pęd powietrza, zbyt szybki nawet jak dla moich oczu, czułem, jak wszystko się we mnie wypala, stwarzając ból potężniejszy niż podczas najbardziej krwawej, niebiańskiej bitwy z demonami.
   Upadek bolał bardziej niż się spodziewałem.
   Uderzyłem w ziemię, wbijając się głęboko w jej skorupę, płonąć i jednocześnie rodząc się. Moja anielska dusza zamykała się w ludzkim ciele z niewiarygodnym bólem, ogień trawił resztki mojej powłoki, tworząc kruche i słabe, człowiecze naczynie. Nie istniało wokół mnie nic po za bólem.
   Ale nie to sprawiło, że z moich oczu, po raz pierwszy w moim życiu, spłynęły łzy. 
   To widok czarnych piór, unoszących się w powietrzu sprawił, że moje serce rozsypało się w drobny
mak. Wyciągnąłem ręce, łapiąc kilka sztuk, zanim opadły na ziemie i spłonęły, pozostawiając po sobie błyszczący pył. Zacisnąłem na nich palce, przyciskając je do nieruchomej i zimnej piersi, pozwalając kolejnym łzom spływać po mojej twarzy. Kolejna fala bólu rozeszła się po całym moim ciele, paląc tkanki, ale to wydawało się niczym przy widoku tych piór.
   Wyrwano mi skrzydła. Ta ciężka świadomość dopadła mnie właśnie teraz, jak gromy z nieba, które uderzały raz po raz w miejsce wokół dziury, jaką zrobiłem. Niebo nawoływało swoich, ale ja już nie należałem do tego świata. Czy Bóg będzie tego świadomy? Z resztą, jakie to miało znaczenie...z trudem się uniosłem, pokonując sztywność mięśni i gojąc rany, które powstały po uderzeniu w powierzchnię ziemi. Rany między łopatkami płoną niemal ogniem piekielnym, kiedy poruszyłem ramionami. Momentalnie zakręciło mi się w głowie. Miałem ochotę wymiotować, to ciało wydawało się tak niesamowicie słabe, złe...w tym ciele zamknięto boży ogień. Chciało mi się śmiać i jednocześnie płakać. Ale znałem swój powód. Wiedziałem, że to nic. Miałem cel. Zrobiłem to dla tej pięknej duszy, bliższej mi niż cały świat. Moje serce momentalnie się ścisnęło, zobaczyłem jego twarz przed oczami, jakby był tuż przede mną. Demoniczne pazury szarpnęły za moją duszę, rany po skrzydłach zaczęły momentalnie krwawić. Ból eksplodował w mojej głowie, z moich ust wyrywał się krzyk rannego zwierzęcia. Skuliłem się, pozwalając kolejnym łzom skapnąć na ziemię. Byłem taki słaby...czy ta dusza pozna mnie, będzie pamiętała zamierzchłe czasu, kiedy przy niej byłem?

- Powstań, Urielu. Wyglądasz zbyt nędznie, jak na anioła zamkniętego w człowieczym ciele.

- Wiedziałem, że za mną pójdziesz, Marut*****. Ale nie jestem już aniołem. Nie jestem nawet Upadłym.

- Razjel****** jest innego zdania. - poderwałem głowę, by spojrzeć na niego. - Stoisz na granicy. Nie jesteś ani człowiekiem, ani aniołem, ani Upadłym. Michael nie był w stanie pozbawić archanioła skrzydeł, to tylko gra. Zamknął twoją nieśmiertelną duszę w śmiertelnym naczyniu. - podszedł do mnie, biorąc moją twarz w dłonie. - Możesz wrócić. Możesz upaść. Razjel widział twój los. Za trzy ludzkie miesiące wszystko się rozwiąże. Ale przyszłość jest zmienna.

- Co się stanie? - mój głos wydawał się wynaturzony.

- Twoja ukochana dusza odejdzie. Nie odrodzi się ponownie. Jest wyniszczona, nie do uleczenia przez ludzi. Będziesz miał wybór. Będziesz mógł ją uratować. Będziesz mógł wrócić do Nieba. Będziesz mógł wybrać drogę Upadłego. Ty wybierzesz. - rozpłynął się, nie pozwalając mi poznać prawdy.
________________________________
* Samael - anioł śmierci
** Uriel - anioł skruchy, ognia bożego, karzący za grzechy
*** Gabriel - archanioł miłosierdzia
**** Michael (czyt. Mikail/ Mikael) - prawa ręka Boga, anioł zemsty, walki, miecz Boży
***** Marut - boży posłaniec
****** Razjel - anioł tajemnic, mądrości

2 komentarze:

  1. Jak zwykle świetnie napisane ;3
    Jestem ciekawa dalszej części ^^

    cnbluestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Boru zielony ja chcieć więcej!!!!!!!!!!
    Teraz dopiero zauważyłam to piękne opowiadanie i no.. mam niedosyt xD
    Tak że czekam na kolejny rozdział ;)
    Weny~

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2