21 cze 2014

Ostatnie poświęcenie II


   Leżałem, delikatnie przytulając jego ciepłe ciało do swojego boku. Choć czułem ostre kłucie w okolicach serca, nie ruszałem się, nie chcąc go budzić. Delikatnie głaskałem jego miękkie włosy, czując jego śpiący oddech na policzku. Kto by pomyślał, że będę go tak bardzo kochał! Nigdy nie wierzyłem w to, że mogę dawać szczęście drugiej osobie. Nie wierzyłem, że mogę liczyć na szczęśliwe zakończenie. Byłem przegranym już na starcie. Ale on to zmienił. Tao potrafił odkryć we mnie siłę i pozwolił mi biec dalej w tym maratonie życia. Kiedy tak wpatrywałem się w pojedyncze promienie słońca, które zaczynały wpadać przez okna, przez chwilę ogarnął mnie strach. Dzisiejszy dzień przesądzi o naszym happy end'dzie. Ostrożnie wstałem, myśląc cały czas o napiętym grafiku najbliższych kilku dni. Wziąłem cichutki prysznic, ubieram się i przygotowałem do tego, co mnie czeka. Dzisiaj dowiem się, czy dostanę ostatnią szansę, czy to naprawdę oznacza koniec.
   Biorąc torbę, z czułością ucałowałem jego czoło i wyszedłem tuż po wschodzie słońca w mroczny poranek.

[Tao]

   Kiedy się obudziłem, jego już nie było. Zostawił jedynie list przy tacy ze śniadaniem i zapach swoich perfum. Obróciłem się delikatnie, przytulając do piersi jego poduszkę, jakby mógł to poczuć. Ostrożnie wciągnąłem powietrze, delektując się zapachem i wracając wspomnieniami do minionej nocy. Do jego dłoni na moim nagim ciele, do jego ust na moich wargach, do naszych splecionych w jeden akord jęków...wzdłuż pleców przebiegł mi głęboki, gorący dreszcz. To była jedna z najlepszych wspólnych nocy.
   W końcu mój głód i ciekawość wygrały nad lenistwem. Odkryłem kołdrę i podszedłem do owalnego stolika. Usiadłem w ciepłych promieniach słońca, jednocześnie czytając liścik.

"Dałem ci buziaka, choć pewnie tego nie pamiętasz.
Muszę wrócić do Chin, mam dość ważną sprawę do załatwienia. Prawdopodobnie spotkamy się dopiero za kilka dni. Mam nadzieję, że wytrzymasz.
Kocham cię.
XOXO"

   Uśmiechnąłem się lekko, ściskając kartkę. Choć było mi przykro, że nie pamiętałem pocałunku i będziemy mogli się spotkać dopiero za jakiś czas, byłem szczęśliwy. Mój kochanek zawsze potrafił wynagrodzić mi całą tęsknotę, o czym boleśnie przypominały mi moje plecy. Przeciągnąłem się i szybko zjadłem śniadanie. W ciszy wziąłem szybką kąpiel, ubrałem się i migiem opuściłem hotel, zanim ktoś mógłby połączyć fakty. Na zewnątrz zamówiłem taksówkę.

- Czas wrócić do codzienności... - mruknąłem, kiedy kierowca ruszył.


[Kris]


   Miałem dość tego wszystkiego. Nigdy nie lubiłem biurokracji, a ten głupi pozew mnie wciągnął w najgorsze bagno. Czekałem wraz z moim prawnikiem na agenta z SM, byśmy mogli skończyć tą sprawę jak najbardziej ugodowo. Teraz, kiedy wszystko się zmieniło, miałem gdzieś to, by pogrążyć agencję. Zależało mi jedynie na tym, by wrócić jak najszybciej do EXO. W końcu, nie zostało wiele czasu, a chciałem naprawić wszystkie swoje błędy, zaczynając od tych największych i najgłupszych. 
Kiedy zjawił się przedstawiciel, szybko przeszliśmy z formalności do konkretów. Czas był najważniejszy.

- Zróbmy tak. - mruknął prawnik - SM wypłaci pieniądze, a Wu Fan wróci do zespołu.

- Agencja nie ma nic do zarzucenia, jeśli chodzi o rozliczenie z zespołem. - mruknął przedstawiciel SM.

- Pomijając to jawne kłamstwo, mój klient chciałby, by agencja pokryła jedynie koszty leczenia, które niedługo mogą wzrosnąć wraz z pojawieniem się wyników krwi mojego klienta.

   Agent spojrzał na mnie, westchnął i wyszedł na korytarz, dzwoniąc do zarządcy. Odchyliłem się na krześle, obserwując zarys mężczyzny za mlecznym szkłem drzwi. Nie wiedziałem, czy po tym wszystkim znowu mnie przyjmą i tego się najbardziej bałem. Musiałem wrócić. Musiałem! Po tym, co mi powiedzieli....chciałem się poprawić. Chciałem brać udział w sukcesach moich przyjaciół. A najbardziej chciałem być po prostu blisko mojego kochanka. Kiedy mężczyzna wrócił, odetchnąłem głęboko i zacisnąłem kciuki.

- Agencja zgadza się na taki obrót spraw, jeśli pan Wu Yi Fan wróci przed debiutowym koncertem i wycofa pozew w ciągu następnych 5 dni.

   Ledwo powstrzymałem się przed wykrzyknięciem "yeah!". Tak, udało się! Podekscytowany, szybko podpisałem wszystkie oświadczenia i potrzebne papiery. Czułem się, jakbym dostał najlepszy prezent na święta. Mogłem wrócić. Mogłem znowu walczyć i być szczęśliwym....
   Moją radość zburzył wibrujący w kieszeni telefon. Po wyjściu od prawnika szybko go przeczytałem i momentalnie mina mi zrzedła. Wcisnąłem komórkę głębiej, starając się nie przejmować. To nie koniec świata....jeszcze nie.


~*~


   Cała 11. EXO zapakowała się do dwóch wozów w westchnieniach, szeptach i rozmyślaniach. Każdy głowił się nad jednym - co to za niespodzianka czeka ich w dormie i czemu ćwiczyli inny układ, łudząco podobny do ego, który mieli na 12. Czyżby jednak mieli im dołożyć 12. członka? Żaden z chłopaków tego nie chciał,. Wszyscy wiedzieli, ze każda nowa osoba w zespole nie będzie już nigdy pasować tak bardzo jak Kris. "We are one" brzmiało by wtedy sztucznie i nie było by prawdziwe. Bo, pomimo tego, że nie zawsze się we wszystkim zgadzali, wszyscy byli prawdziwą jednością. Nawet teraz, kiedy brakowało jednej osoby, oni i tak go wspierali. Bo byli przyjaciółmi, a przyjaciół się nie zostawia.
   Kiedy parkowali pod dormem, zauważyli dość dziwną rzecz - zapalone w salonie światło. Kilka osób westchnęło ciężko, ponieważ uznali, ze potwierdziły się ich obawy - nowy członek. Ze spuszczonymi głowami, w milczeniu, weszli do mieszkania i na palcach przeszli do salonu. I jakby ktoś dał sygnał, wszyscy stanęli jak wryci na widok Krisa, który po prostu przerzucał kanały w telewizji. Brunet spojrzał na całą 11. i uśmiechnął się lekko.

- Na co się gapicie? Człowieka nie widzieliście?

   Kiedy skończył mówić, cała zgraja, w jednym zmasowanym ataku rzuciła się do przytulenia go i sprawdzenia, czy aby na pewno jest prawdziwy. Oczywiście, zaczęło się również przekrzykiwanie, jęki bólu, kiedy ktoś kogoś zdeptał, oraz protesty przytulanego.

- Wróciłeś do zespołu?!

- Co ty tutaj robisz, hyung?!

- Ha, kto mi oddaje pieniądze z zakładu?! Mówiłem, że wróci!

- Co się stało? Miałeś rozprawę?

- Au, złaź ze mnie!

- Czy dacie mu dojść do głosu i oddychać? - zaśmiał się manager, stojący z tyłu.

   Chłopacy dali mu trochę przestrzeni i w jednej chwili umiejscowili się na swoich zwyczajowych miejscach na kanapie, czekając z zapartym them na to, co im Kanadyjczyk powie. Kris tylko bez słowa wyłączył telewizor i odwrócił się do przyjaciół.

- Cóż, dzisiaj miałem spotkanie z prawnikiem i przedstawicielem SM. Poszliśmy na ugodę. To wszystko.

- Jaką ugodę? Co dali w zamian?

   Kris machnął ręką, jakby nie było to najważniejsze w tej chwili. A szczerze? Nie chciał nikomu mówić o tym, że jego stan się..troszkę pogorszył. Po co martwić chłopaków, jak jest już dość stresu? Dlatego tylko rzucił jakieś mrukliwe "nie czytałem do końca oświadczenia" i zaczął wypytywać chłopaków o to, jak było po jego chwilowym odejściu. Słuchając opowieści, często się wkurzał i przeklinał agencję. Jednak, nie mógł się zbyt długo denerwować, gdy każda niemal opowieść kończyła się "dobrze, że wróciłeś. Pusto było bez ciebie."
   EXO gadało na ten temat do późnej nocy, potem, po przypomnieniu o porannym treningu, zaczęli rozchodzić się do pokoi. Tao zaczaił się na swojego kochanka i z lekkim uśmiechem i ręcznikami w dłoni zagrodził mu drogę.

- Możesz pójść ze mną pod prysznic?

   Kris zaśmiał się tylko, jednocześnie zabierając drugi ręcznik od kochanka.

- To choć, Pando. A wydawało mi się, że ten lęk już ci przeszedł....


~*~


   Wszyscy pracowali w pocie czoła do koncertu. Nikt nie dawał im nawet chwili na odpoczynek - non stop próby śpiewu, układu oraz całej reszty. Jednak praca się opłacała. Wszystko wskazywało na to, że ich comeback będzie najbardziej opłacalny w całej historii ich dwuletniej kariery. EXO było z siebie dumne - dali z siebie wszystko, by pokazać całą swoją moc. Powrót przyjaciela i zespołowej "jedności" tylko dodał im skrzydeł, wraz z wymyśloną przez agencję intrygą - wszystko miało wyglądać, jakby była ich tylko 11, podczas gdy w debiutowej piosence Kris miał najpierw zacząć śpiewać z ukrycia, a potem "znikąd" zjawić się na scenie. Chłopaków ciągle to śmieszyło, przez co lider EXO-M dostał nową ksywkę - Houdini.
   Do koncertu zostały równo dwa dni. Wytwórnia, co niesamowite, dała im wolne na ten czas. Jednakże, nawet to nie powstrzymało części zespołu przed powtarzaniem swoich partii bądź też doskonaleniem kroków układu. Na szczęście, byli też i tacy, którzy wykorzystywali ostatnie dni luzu na odpoczynek. W ten sposób, Tao, Kris, Sehun i Suho po prostu siedzieli na kanapie w dormie, starając się odpocząć po trudach treningów i obejrzeć jakiś film. Wszyscy, choć zmęczeni, byli naprawdę zadowoleni ze swoich osiągnięć. Możliwe, że dlatego nadal rozpierała ich energia. Ale był też ktoś, kto swoje zmęczenie okazywał, wydawałoby się, za wszystkich. Lider EXO-M, oparty wygodnie o oparcie sofy, notorycznie przysypiał. Chłopacy wcześniej starali się go budzić, jednak teraz po prostu pozwalali mu spać. Kto wie, może nadal ma dużo stresu związanego z wycofaniem zarzutów? Kilka godzin snu mu nie zaszkodzi.
   W którymś momencie, gdzieś w środku filmu, Wu Fan nagle się poderwał, westchnął ciężko, siadając i się przeciągnął.

- Nie dokończę z wami filmu, sorry. Zasypia na stojąco. Dobranoc. - mruknął, idąc do swojego pokoju.

   Kiedy tylko wszedł na schody, usłyszał, że Tao również się żegna z przyjaciółmi. Zaśmiał się, wchodząc do swojego pokoju. Jednak ta mała Panda była aż do bólu przewidywalna. Blondyn był gotowy się założyć, że przyjaciele już wiedzieli, co się święci. Kanadyjczyk lekko się uśmiechnął, jednak jego twarz szybko wykrzywił grymas, kiedy dostał ataku kaszlu. Oparł się o ścianę, zasłaniając usta ręką. Na szczęście jak przyszło, tak odeszło. I wielkie szczęście, bo niemal w tej samej chwili do pokoju wszedł młodszy.

- To ty tak strasznie kaszlałeś? - spytał zaniepokojony.

- Zakrztusiłem się. - mruknął, chowając ręce za plecami.

   Chińczyk od razu połknął kłamstewko i uspokojony usiadł na łóżku. Starszy szybko go przeprosił i po chwili był już w łazience. Od kręcił jednym ruchem wodę w kranie i przez chwile z przejęciem patrzył na różowawą wodę. Ochlapał twarz wodą i oparł czoło o lustro.

- Jeszcze tylko trochę.... - szepnął do odbicia smutnych oczu w lustrze. - Jeszcze trochę idealnych dni...


2 komentarze:

  1. Zbyt cudna jesteś, wyjdź.
    .
    .
    .
    Albo nie, najpierw dokończ xD

    Waa, rozpływam się.
    Kocham to opowiadanie, nawet znając zakończenie ;; <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, no skoro tak mówisz, to zostanę.

      Po czekaj dalej...to, co czytałaś, to jeszcze nic

      Usuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2