26 cze 2017

~ In my mind's eye

Inspiracją opowiadania jest wiersz Karola Samsela - Hamlet oraz Boska Komedia Dantego oraz piosenka [link]

zazdroszczę wam śmiertelnicy
   Niczym parias przemierzam kolejne korytarze, zastanawiając się nad tym, gdzie jest moje miejsce, gdzie jest miejsce mi podobnym w tym bożym świecie, gdzie określony został los, gdzie wskazano stronę światła i mroku. Gdzie w tym bożym ładzie jest mój kąt, moje miejsce na pragnienia i przewinienia. Gdzie miejsce na moje łzy i krzyki, gdzie miejsce na moje monologi do świętych i szepty z nocnych uniesień. Gdzie moje miejsce wśród wszystkich istot na ziemi, w Niebie, Piekle i każdej innej mistycznej krainie, którą przemierzyłem, podobnie jak egipską pustynię, krain, które znałem tak dobrze, jak własne grzechy? Gdzie miejsce na moje zbrodnie, które przykrywa nocny całun, ciężki od krwi i wyrzutów sumienia, czyniąc ze mnie namiastkę człowieka...niczym wyklęty, zawieszony między życiem a śmiercią, wodzony na pokuszenie...zagubiony w plątaninie istnień, miast i świateł. Niczym parias, odrzucony przez wszystko i wszystkich. Niczym Odyseusz, wędrujący od jednego świata do drugiego...gdzie moje miejsce? Gdzie moja Itaka...gdzie moja wierna Penelopa?*
przede mną i za mną tylko pusta sala
resztki pamięci mętnieją na posadzce
tron z owadów służy mi za podnóżek
   Wśród tego przepychu, wśród złota, kamieni szlachetnych i tkanin z dalekich stron świata, w pałacu pełnym piękna, niedostępnego śmiertelnikom. Wśród kobiet z każdego lądu, wśród jęków rozkoszy i dreszczy ekstazy, słodkiego spełnienia. Wśród ciszy, frenezyjnego odczucia samotności, ksiąg zakazanych i nieznanych ludzkości, wśród zaklęć i umarłych dla świata. W otoczeniu fresków, stworzonych ręką upadłych aniołów...wśród tego wszystkiego, pogrążony głęboko w sobie, w swoim jestestwie i myślach, ukryty we wspomnieniach...czuję się nieswojo, jakby to ciało nie należało do mnie, jakby było pożyczone od grzesznego diabła...i nim kierowane podczas spływającą krwią i łzami rozkoszy nocy. Wśród tego, co zniszczę w przypływie szału, wśród drzazg i strzępów...czuję ten ból, ten wstyd świata. Czuję to, co śmiertelni nazywają tęsknotą, to, co oplata moją duszę, ciągnąc ją za zakratowaną bramę bólu. Czy to moja wina, że pragnąłem go tak zachłannie?
gdzieś ponad ramionami
zatruty kielich i przełamana szpada
czy popełniłem zbrodnię
to by zmieniło obraz rzeczy
nie mógłbym mówić o sobie
nieszczęśnik zabawka w czyichś rękach
co gorsza nie mógłbym
płakać nad sobą
   Patrząc w płomienie, w ogień, drżący i delikatny, tańczący niczym egzotycznie ubrane kobiety w skąpych strojach, pragnę zamknąć oczy, zapomnieć o tym, co śmiertelne, co przykuwa mnie do ziemi, niczym ciężki głaz. Patrząc w głąb siebie, ze wstydem, ze łzami, z nienawiścią, z pragnieniem przebaczenia godnym najgorszego grzesznika, godnym tych, którzy skazani na lodowaty oddech Disa...o który mogę tylko marzyć...chcę oddzielić ciało od duszy, oddać się słodkiemu zapomnieniu w bramach purgatorium**, ale nawet to nie jest mi dane, mogę tylko czuć ten ból w sercu, skurcz, podobny do palców zaciskających się wokół arterii. Czy to moja wina, że popełniłem ten grzech? Czy to moja wina, że pragnąłem go tak zachłannie, że godziłem się na to przekleństwo? Czy to moja wina, że chciałem kochać, chciałem, by patrzył na mnie tym ogniem przez wieczność? Czy popełniłem śmiertelny grzech, zabierając ulotne, ludzkie życie i dając nieśmiertelność? Czy ja, wygnane z Raju stworzenie, odrzucone przez Niebo i Piekło, błądzący po ziemi, faktycznie zawiniłem? Kto pierwszy rzuci kamień, kto pierwszy podniesie głos, gdy jedyne co mną kierowało to...samotność?
nie pamiętam kto pierwszy wbił ostrze
gdy królowa runęła na ziemię
jak delikatne brwi miała ta dziewczyna
która po moim zniknięciu odebrała sobie życie
   Ile grzechów popełniłem...gdzie jest moje miejsce? Który krąg piekielny będę mógł zająć? Pierwszy, zajmują ci, którzy nie dostąpili jedynie boskiej łaski, którzy nie doczekali boskiego nadejścia...drugi zajmują kochankowie, ci, którzy nie potrafili opanować swoich cielesnych żądz. Trzeci dla tych, którzy złamali boskie przykazanie - umiar w jedzeniu i piciu. Czwarty dla skąpców i rozrzutników. Piąty to karząca rzeka zazdrośników i gniewnych, w szóstym zaś heretycy. W siódmym przebywają dusze gwałtowników wobec bliźnich, siebie samych i przeciw Bogu, naturze oraz sztuce. Ósmy jest domem wszelkiej maści oszustów i kłamców, a dziewiąty dzierży w swej czeluści zdrajców...gdzie więc jest moje miejsce, skoro wszystkie te zbrodnie popełniłem...na nim? Odebrałem mu bożą łaskę, uprawiałem z nim każdy, nawet najbardziej haniebny rodzaj miłości, upajałem go nektarami, sprawiłem, że był królem i nędzarzem, zazdrościłem mu jego bliskości z innymi, głosiłem nieprawdy o Bogu, w które uwierzył, krzywdziłem go, świadomie i bez świadomości, cieleśnie i psychicznie. Kłamałem, choć nigdy nie chciałem tego robić, kierowany podszeptami diabła...a na końcu go zdradziłem, niczym Judasz.
pytam jak umarłem
na szubienicy
zanurzony w kotle ze smołą
czy zdradzony przez najbliższych
jak za mgłą
majaczy czyjeś martwe ciało
ślad sztyletu za kotarą
czy to obrazek z mojego odejścia
   Jak powinienem odejść? Jak mam oczyścić swoje ciało z brudu, z grzechu, który popełniłem? Jak świat ma mi wybaczyć, jak się uwolnić od ciężaru tej samotności? Zagubiony, zbłąkany, odrzucony, niechciany...straciłem go przed wiekami, straciłem go ze swojej pychy, swojego egoizmu...nie dostrzegłem diabła, stojącego u jego boku, nie dostrzegłem jego miłości do życia, zbyt zaślepiony swoją żądzą posiadania go u swego boku przez wieczność. Jak więc mogę błagać o przebaczenie? Jak więc mogę się spowiadać, jak to możliwe, że moje usta, splamione bluźnierstwem są w stanie wymówić imię Boga, jak moje dłonie, umoczone w krwi niewinnych, są w stanie złożyć się do modlitwy? Jak sercem czarnym od plugastwa mogłem go pokochać tak zachłannie, tak pierwotnie, tak...instynktownie. Był mi niczym pisklę, którym się zająłem, byłem mu ojcem, nieokrzesanym, błądzącym...był moim słodkim grzechem, w którym nużyłem się z lubością, niczym święty w psalmach i słowach księgi, w ascezie, żebractwie i ubóstwie. Ah, ta miłość, skalana z każdej strony grzechem, z każdego kierunku podsycana piekielnym ogniem...
o śmiertelnicy jak ja was pożądam
jak boli gdy znikniecie z pola widzenia
bo wieczność to tak niewiele
tyle co nieustająca gonitwa
za prawdą która nagle staje się niczym
Wyrwałem niewinną duszę dłońmi naznaczonymi stygmatem grzechu, więc jak mogę błagać o przebaczenie i jego powrót? Bez przebaczenia, które nigdy nie będzie mi dane, jak mogę odkupić swoje winy? Niczym parias, bez swojego miejsca, odrzucony, zniewolony łańcuchami, szatański pomiot, którym gardzisz, który powinien lizać czubki twoich butów, który żałośnie błaga w swej samotni o pomoc, o wybawienie. Przeklęty, niechciany, naznaczony twoim obrzydzeniem, twoim wzrokiem, który jest świadomy wszystkich kłamstw...błagam. W okruchach niegdyś pięknej rezydencji, w resztkach piękna, przykryty warstwa kurzu, lękając się światła, niczym prymitywny zwierz...składam swe ręce do modlitwy. Wróć do mnie, mój najdroższy...
__________________________________________________________
* Penelopa - żona Odyseusza; wierna Penelopa - stały związek frazeologiczny opisujący wierność małżeńską ~ Penelopa przez całą podróż Odyseusza unikała ponownego małżeństwa, dając za warunek ukończenie gobelinu, który szyła za dnia i pruła nocą
** purgatorium - Czyściec

1 komentarz:

  1. Jak zwykle w pięknych słowach ukryłaś tak grzeszną treść. Jak zwykle gratuluję. Poczułam ból samotności twego bohatera.

    Tylko... Gdzie się podziewasz z kolejnymi perełkami? Może sama jakiś czas nie zaglądałam ale chyba częściej niż Ty, moja droga... Chyba nie porzuciłaś wiernych czytelników? >_<

    Pełna nadziei na więcej,
    Vampirex

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2