29 kwi 2014

Czas na wakacje! IV i pół


  Miał nerwy w kompletnych strzępach. Eh, jak do tego doszło? Czyżby był zbyt przewidywalny? A może dał się nakryć na planach? Tak czy siak, Jjong nie mógł przestać myśleć o sytuacji z centrum handlowego. "A co? Oświadczysz mi się?". Głos ukochanego jak echo odbijał się w jego głowie. Ale jak mógł przegapić taką okazję? W końcu byli w Las Vegas, mieście świateł, kasyn i szybkich ślubów. Jak by tu z tego nie skorzystać?! Jedyna okazja! Przecież w Korei nie da się tego zrobić....oczywiście, ich kraj był cudowny, ale ujawnienie takiego sekretu nie tylko doprowadziło by do skandalu, ale i ogólnego zgorszenia. Bo mimo, że fanki pisały setki stron o tematyce homoseksualnej na temat ich życia, to nie przeszło by to w realiach. Z resztą, te wszystkie kompromitujące pytania... I jak tu myśleć o jakichkolwiek propozycjach matrymonialnych! A tu, w mieście grzechu, nikt im nie zabroni. Dlatego przed wyjazdem, w tajemnicy przed wszystkimi planował spełnić swoje, nieco niemądre, marzenie.
   Byli już pod koniec tych wakacji, zostały niecałe dwa dni do powrotu. Spędzili mnóstwo czasu, świetnie się bawiąc. Zwiedzili miasto, nakupowali mnóstwo pamiątek, zrobili tonę głupkowatych zdjęć. Zobaczyli wszystkie "zabytki" świata - wieżę Eiffla, piramidy, krzywą wieżę z Pizy...poświęcali sobie mnóstwo czasu i obdarzali się niezliczoną ilością czułości. Jjong czuł się jak w niebie. Marzył o takich chwilach, kiedy nie byli oglądani przez fanki, bez pozostałych chłopaków, bez managera, bez świateł scenicznych. Tylko oni, sam na sam. Mogli robić wszystko, co im się podobało....i robili. W pełni wykorzystali dany im tydzień. Podczas niego tylko udowodnili sobie, jak bardzo się kochają i to było niezwykłe. Odpoczęli i teraz z nową siłą byli gotowi do działania. To był naprawdę niesamowity czas. Została już ostatnia rzecz do zrobienia.

~*~

   Wstał ostatniego dnia przed wylotem wyjątkowo późno. Key zadziwił sam siebie, uchylając powieki po godzinie jedenastej, gdy słońce zbyt mocno zaczęło oświetlać jego twarz. Cóż się jednak dziwić, gdy noc jest pełna atrakcji... Na wpół śpiąco macał łóżko w poszukiwaniu ciepłych ramion, w które mógłby się wtulić i z zaskoczeniem stwierdził, że jest sam w sypialni. Podniósł się i nadal zaspanym spojrzeniem obrzucił pokój. "Dziwne....nie słychać ani prysznica, ani hałasów z salonu....", pomyślał, wstając z łóżka. Nie trudził się ubieraniem, zarzucił sobie na ramiona jedynie cienki kocyk. Wsadził głowę do salonu. Pusto. Łazienka. Pusto. Zaczął się martwić i już miał dzwonić, gdy zauważył przyklejona do lustra kartkę. Szybko ją oderwał i przeczytał wiadomość

"Poszedłem załatwić nam atrakcję na ostatni wieczór. Nie budziłem cię, bo to niespodzianka! Zjedz śniadanie, ubierz się ładnie i poczekaj na mnie. Przed trzynastą powinien być.
Kocham cię
XOXO"

   Key uśmiechnął się lekko. Kochał tego faceta do szaleństwa! Jego romantyzm, choć często przereklamowany, był naprawdę uroczy. Czasem miał wrażenie, że wraz z Jonghyunem gra parę w musicalu. W końcu, tylko na scenie lub w filmie znajduje się takie sytuacje, prawda? Śniadanie do łóżka, kwiaty bez okazji, kąpiel przy świecach...a on to wszystko przeżył w prawdziwym życiu właśnie dzięki temu słodkiemu kurduplowi! Starannie dopasowując strój, wciąż o nim myślał. O tych wspólnie spędzonych latach. Naprawdę byli ze sobą szczęśliwi, choć ten związek wiele przeszedł, głównie przez niego. Nie było im łatwo na początku. On myślał tylko o tej stronie fizycznej, Jjong o uczuciowej. Jednak Dinozaur potrafił oswoić księżniczkę i nauczył go czuć właściwą częścią ciała. Divie nie łatwo przyszło przestawienie swoich nawyków. Oh, ile potu wylano na złagodzenie jego fochów i humorków! Ile było między nimi kłótni, które zawsze, po dłuższym lub krótszym czasie, kończyły się zgodą. Ile siły musiał włożyć ukochany, by przetrzymać wszystkie próby zazdrości, które ten na nim testował - skąpo się ubierał, podrywał zarówno dziewczyny jak i chłopaków...czasem był dla niego naprawdę straszny, ale siła jego uczucia radziła sobie z jego zachowaniem i to było niezwykłe. Bummie nie mógł wymarzyć sobie lepszego ukochanego - z boskim ciałem, troskliwego, czułego, z pazurem i niemożliwymi zdolnościami. Na samo wspomnienie ostatniego "pokazu zdolności" zadrżał z przyjemności.
   Dziesięć minut po tym, jak młodszy wyszedł z łazienki, do pokoju hotelowego wszedł zadowolony z siebie Kim. Cieszył się jak dziecko, a na widok ukochanego po prostu wziął go w ramiona i pocałował z pasją.

- A to z jakiej okazji..? - wymruczał blondyn.

- Z miłości do ciebie. Za dwie godziny zabieram cię w ciekawe miejsce. Mam nadzieję, że niespodzianka ci się spodoba.

- Jeżeli ty w niej będziesz, to już mi się podoba. - zaczepnie przygryzł jego ucho.

   Brunet uśmiechnął się lekko, jednocześnie z rozbawieniem odsuwając go od siebie. Odpowiedziało mu niezadowolone fuknięcie, któremu zawsze towarzyszyło słodkie zmarszczenie nosa.

- Mówiłem ci już, że kiedy tak robisz, przypominasz mi małego króliczka?

- Jjong, nie poszedłeś czasem na miasto się napić? Nie dość, że taki radosny, to jeszcze gadasz jak potłuczony! - zaśmiał się głośno drugi.

- Po prostu...ten tydzień był cudowny,  nie uważasz? Mieliśmy tyle czasu dla siebie... Jestem szczęśliwy, że mogę z tobą być, Key. Bardziej, niż sobie wyobrażasz.

- Głupek. Nie możesz kochać mocniej ode mnie. - szepnął, całując go z czułością.

~*~

   Czas zleciał nieubłaganie szybko. Dinozaur denerwował się coraz bardziej z każdym tyknięciem zegara. Był jednak gotowy i teraz się nie wycofa. Pod hotelem wsiedli do taksówki, gdzie na ucho powiedział kierowcy właściwą ulicę. Centrum miasta, jak zwykle tłoczne, mogli podziwiać ostatni raz. Chłopak nie puszczał ręki młodszego, nawet, kiedy wysiedli z samochodu. Byli w Wesołym Miasteczku. Oboje chcieli tu przyjść, choć Key nie był na to jakoś szczególnie zadowolony. Z obawą patrzył na przeogromną kolejkę górską. Na szczęście, ukochany był przy nim cały czas, więc nie bał się za bardzo.
   Pierwszą ofiarą padła strzelnica, w której można było wygrać ogromne miśki. Bummie zatrzymał się gwałtownie, patrząc na słodziaśnego, metrowego pluszaka. Już chciał prosić piosenkarza, by spróbował go dla niego wygrać, kiedy zauważył, że on już trzyma pistolet i celuje do tarczy. Uśmiechnął się szeroko i dopingował go, mimo, że dwie pierwsze próby poszły mu fatalnie. W końcu, za trzecim razem udało mu się trafić w sam środek. Dało się usłyszeć głośne i nieco za wysokie "yay!", kiedy pluszak trafił w ramiona młodszego. Bling wciąż się zaśmiewał, obserwując, jak blondyn tuli do siebie maskotkę, jakby był jego najdroższym skarbem. Choć ludzie się patrzyli, gdy szli wśród kolejnych atrakcji, nie przejmowali się tym i nie puszczali swoich rąk.
   Krążąc między stoiskami, Jjong kierował ich w stronę diabelskiego młyna. Key nie protestował - było to dużo bezpieczniejsze (i mniej przerażające) niż kolejka górska. Koszyki były utrzymane w starym stylu, każdy w innym kolorze z oknem po obu stronach. Przez całą drogę na samą górę, widok na miasto zszedł na drugi plan przez wzajemne badanie wnętrza swoich ust. Odsuwali się od siebie tylko po to, by wziąć oddech, lub rzucić jakiś nieprzystępny komentarz. Będąc na szczycie, przez chwilę podziwiali panoramę, by w drogę powrotną znów zająć się sobą. Wychodząc, mieli nieco zbyt zarumienione policzki, co kilka dziewczyn skomentowało śmiechem.
   Zagłębiali się coraz bardziej w park rozrywki, mijając łukiem te gorsze zabawy. Starszy Kim bardzo chciał pojechać zjeżdżalnią wodną, jednak ukochany skutecznie wybił mu to z głowy - "Czy ty sobie wyobrażasz, ile ja układałem włosy?! Nie pozwolę teraz zniszczyć tej fryzury!". Skończyło się na tym, że oboje przeszli się po Pałacu Luster, robiąc sobie mnóstwo zdjęć, z których nabijali się wniebogłosy, zwracając powszechną uwagę. Wszystkie zniekształcone odbicia zostały głośno skomentowane, często złośliwie. Jednak bawili się naprawdę dobrze.
   Zwiedzili jeszcze kilka atrakcji, zaczęło się robić ciemno. Chłopaki, jedząc wątek cukrową na pół, przeglądali zrobione polaroidem zdjęcia. Niektóre wyciskały im ze śmiechu łzy. Jjong zatrzymał się przy automatach z zabawkami. Kazał młodszemu czekać, sam chwilę przy nich majstrował. W końcu uśmiechnął się szeroko i podszedł do Kibuma. Wziął go za rękę i, robiąc słodkie oczka, pokazał mu jaskraworóżową, plastikową obrączkę.

- Kim Kibum, wyjdziesz za mnie? - zamrugał kilkakrotnie, robiąc uroczą minkę.

- Ależ oczywiście. - zaszczebiotał w odpowiedzi.

   Bling wysunął na jego palec serdeczny zabawkę i ucałował jego skroń.

- W takim razie choć ze mną w jedno miejsce...

   Starszy szybko wyprowadził go z parku rozrywki. Szli niezbyt długo główną ulicą, wśród ogólnego hałasu i blasku świateł. Mijali kolejne kasyna, wychodząc z dzielnicy. Dinozaur zaprowadził chłopaka w nieco spokojniejszą uliczkę, gdzie stało pełno ludzi czekających na swoje wejście do niepozornych  budyneczków. Piosenkarz stanął przed jednym z nich, przed którym nie było żadnej kolejki. Zasłonił Divie oczy i ostrożnie wprowadził go do środka. Weszli do niewielkiej sali, w której stała tylko mała mównica i kilka ławek. Dopiero wtedy pozwolił mu spojrzeć. Bummie rozejrzał się zaciekawiony dookoła.

- Gdzie my właści.... - zamilkł, odwracając się z powrotem do starszego.

   Jjong klękał przed nim i trzymał małe, okrągłe puzderko. Delikatnie je otworzył. W środku był piękny pierścionek wykonany z białego złota. Nie był szczególnie ozdobny - ot, zwykła obrączka z trzema małymi, jasnoróżowymi kamieniami. Kibum patrzył oniemiały raz na niego, raz na zawartość pudełka.

- Wiesz...od dłuższego czasu chciałem ci coś powiedzieć.... Ja...cóż, od zawsze marzyłem, by mieć rodzinę i...chce, żebyś to ty był moją rodziną. Już się zgodziłeś, więc to tylko formalności... - powiedział zarumieniony.

   Key patrzył na niego wielkimi oczami, nagle pełnymi łez. Jak to możliwe, że ktoś mu się oświadczył?! Jemu, wiecznie kapryśnemu, egoistycznemu, niezadowolonemu, który nie jeden raz łamał Jonghuynowi serce, by potem je składać na nowo? Po jego policzkach popłynęły łzy wzruszenia, kiedy tak obserwował ten upominek. Wyciągnął do niego rękę.

- Jjong...ja...my.... - chlipnął, nie mogąc się opanować - Tak, wyjdę za ciebie, ty walnięty romantyku!

   Starszy Kim objął najdroższą osobę w swoim życiu. Delikatnie wsunął idealnie pasującą obrączkę na palec. Key spojrzał na niego i zdjął plastikowy pierścionek. Wziął drugiego za rękę i ubrał mu go. Dinozaur spojrzał blondynowi w oczy i mocno pocałował. Był to długi, czuły pocałunek, po którym obu panom zabrakło powietrza. W pewnym momencie z bocznych drzwi wyszła drobna kobieta w teczką. Kibuma to zaskoczyło. Spojrzał pytająco na bruneta, jednak ten tylko pociągnął go w stronę mównicy. Podpisał się bez słowa na kartce i podał długopis młodszemu.

- Co to jest? - spytał nieufnie.

- Myślałem, że jesteś bardziej domyślny. Skarbie, jesteśmy w Las Vegas, mieście grzechu i szybkich ślubów. To akt małżeński. Niestety, obowiązuje tylko tu, ale...chce mieć poczucie, że do mnie należysz.

   Odganiając szybko łzy, złożył podpis na kartce. Kobieta zapakowała dokument do teczki, uśmiechnęła się uroczo i życzyła im szczęścia na nowej drodze życia. Oboje wybiegli jak szaleni z kaplicy, wpadli do pierwszej wolnej taksówki. Pojechali do hotelu i już w windzie wpadli sobie w ramiona, złączeni w namiętnym pocałunku. Niemal wlecieli do pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Przerwali tylko po to, by otworzyć drzwi od sypialni i by pozbyć się swoich koszulek. Spleceni w uścisku opadli na łóżko. Key z zapamiętaniem oddawał pocałunki, którymi obdarzał go Bling. Co jakiś czas zaczepnie przygryzał jego wargę, próbował przejąć dominację, jednak ukochany jasno dawał do zrozumienia, że nie pozwoli mu na jakąkolwiek detronizację. Z zapałem całował każdy centymetr jego skóry, przyprawiając go o wibrujące jęki. Kolejny pokaz zdolności się szykował.
   Jjong z zapamiętaniem obdarzał jego ciało całą masą uczuć. Miał wrażenie, że to jest ich pierwszy raz. Jakby nigdy wcześniej się z nim nie kochał. Poniekąd, była to prawda. Zamierzał to zrobić pierwszy raz w związku małżeńskim! Choć to był pic na wodę, jego serce przepełniała niemożliwa wręcz radość, którą zmieniał w namiętność względem ukochanego.    Sunął koniuszkiem języka po jego szyi, pozostawiając mokry ślad. Jednocześnie muskał palcami jego żebra, badał jego idealne ciało. Schodząc z ustami coraz niżej, zatrzymał się przy sutkach chłopaka. Zaczął kręcić językiem małe kółeczka wokół jednego, drugiego zaczepnie trącając palcami. Wsłuchując się w jęki Kibuma, od czasu do czasu zasysał wrażliwą skórą lub przygryzał ją na delikatniejszych częściach. W odpowiedzi dostawał tylko ciche, urywane krzyki i prośby o więcej. Komu, jak komu, ale młodszemu zawsze było mało. Piekielny perwers, w którym był zakochany po uszy.
   Pozostawiając jego tors w świętym spokoju zaczął majstrować przy pasku od spodni. Przeciągając jak się da, wyciągnął go ze szlufek. Wolno rozpinał rozporek, ściągał je z niego....a Diva wręcz się gotowała z oczekiwania. W pewnej chwili był nawet skłonny mu pomóc, jednak widząc uśmiech na jego ustach, zrozumiał, że to gra. Dlatego wytrzymywał torturę, jaką było zrzucenie z niego wszystkich ubrań.
   Starszy przez chwilę patrzył z pożądaniem na nagie ciało kochanka. Spojrzał w jego twarz i oblizał usta. Pochylił się nad nim i wziął męskość blondyna do ust. W pokoju rozległ się głośny, drżący jęk rozkoszy, który wydobył się z ust dopieszczanego zanim zdążył się powstrzymać. To tylko jeszcze bardziej nakreciło bruneta, który bardzo skutecznie pobudzał jego członka, jednocześnie wsuwając palce do jego wnętrza, by go rozciągnąć. Bawiąc się jego reakcjami na przemian zaciskał usta lub ssał mocniej, jednocześnie rozpychając delikatne mięśnie. Za każdym razem odpowiadało mu jęknięcie pełne pasji. W którymś momencie Bummie wplótł palce w jego włosy, co było naprawdę przyjemne. W odpowiedzi na tak delikatną pieszczotę ostrożnie przygryzł jego męskość - wzamian dostał głośny krzyk i słonawa substancja wypełniła jego usta. Połknął zawartość i odsunął się od ciężko dyszącego ukochanego. Jego własny oddech również był przyspieszony, jednak nie przeszkodziło to mu, by z pasją wpić się w usta Divy.
   Key nie zamierzał czekać ani sekundy dłużej. Gdy tylko podciągnął się do pozycji siedzącej, gwałtownym ruchem ściągnął spodnie wraz z bielizną z Jjonga. Usiadł mu na kolanach, jednocześnie nabijając się na jego członka. Z ust uciekł mu ukrywany krzyk, kiedy jednym, szybkim ruchem starszy wszedł w niego do końca. Choć odczuwał ból, pocałunki kochanka i rozchodząca się rozkosz szybko pozwoliły mu o tym zapomnieć. Kibum nie czekał, aż się przyzwyczai, tylko od razu zaczął się poruszać. Chciał się odpłacić brunetowi za poprzednią, niesamowitą przyjemność.
   Ich usta po raz kolejny się spotkały, języki zaczęły swoją grę. Dinozaur dostosowywał się do tempa swojej księżniczki, czując wszystkie jego poczynania. Czuł, jak chłopak od czasu do czasu zaciska mięśnie, pozwalając mu odczuwać przyjemność jeszcze silniej. W którymś momencie nie wytrzymał i pchnął go na poduszki, nadając własny, szybki rytm. Pchnięcia stawały się coraz mocniejsze, ich oddechy i jęki splatały się w jedno. Doszli niemal w tym samym momencie. Bling opadł obok Key, który momentalnie wtulił się w jego pierś. Delikatnie ucałował jego czoło.

- I co na to powiesz, mężusiu? - rzucił zmęczonym, ale rozbawionym tonem młodszy Kim po chwili milczenia.

- Że mam niesamowicie piękną i utalentowana żonkę.

- Poprawna odpowiedź. - odparł, zasypiając po chwili na jego ramieniu.

Jonghyun przykrył ich obu kołdrą, pocałował śpiącego w skroń i zamknął w swoich ramionach, zasypiając.

3 komentarze:

  1. Masz Ty szczęście, że zdążyłam zmyć tusz przed czytaniem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, czekam na kolejny ;-)
    Pozdrawiam, Grellu ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju, dziękuje! Pierwszy raz widzę tu pochwałę od nieznanej osoby *Q*
      Przepraszam, że wcześniej nie zauważył am. Jestem nastawiony, że nikt oprócz paru znanych mi osób tego nie czyta...jej jestem w szoku xD

      Usuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2