16 cze 2014

Czas na wakacje! Zakończenie


- Jeżeli TO - Key wskazał ciemne, burzowe chmury - nazywają przelotną ulewa, to tornado to tylko taki wietrzyk! - warknął za wysokim głosem.

   Jonghyun przewrócił oczami, dopinając ostatnią walizkę. Wysłuchiwał od rana wywodów ukochanego na temat pogody. Wszystko przez to, że w nocy Diva obudziła się przez burzę z piorunami. Na samo wspomnienie uśmiechnął się lekko. Kibum tak uroczo się do niego tulił, chowając twarz w jego piersi....tak słodko podskakiwał przy głośniejszych grzmotach...jego rozmyślania przerwało uderzenie w głowę zwiniętym podkoszulkiem. Westchnął, chowając go do jeszcze otwartej walizki, wstał i podszedł do chłopaka przy oknie, by wtulić się w niego od tyłu.

- Kochanie, nie musisz się bać...

- Wcale się nie boje !! - zaprzeczył gwałtownie blondyn, ale jego wysoki głos mówił zupełnie co innego.

- Czy jeśli będę trzymał cię za rękę, będzie lepiej?

- Cały czas? - spytał młodszy, odwracając się do niego.

- Cały czas - odparł z uśmiechem.

- I na lotnisku też?

- Dla mojej księżniczki wszystko.

~*~

   Kurczakowy raj....każdy w innej panierce...głos Taemina....chwila, chwila, Taemin? A co on robił w śnie Onew? Dubu przez dłuższą chwilę starał się ignorować wołanie, jeszcze bardziej zakopując się w pościel. Jednak, kiedy kołdra została z niego okrutnie ściągnięta, nie miał innego wyjścia - otworzył oczy i niemal od razu zobaczył rozgniewaną twarz maknae . Pierwsze, co przyszło mu do jeszcze śpiącej głowy było: "jest zły, bo nie dałem mu kurczaczka?" Jednak podniesiony głos ukochanego zadziałał jak zimny prysznic i mocna kawa.

- Wstawaj, hyung, zaspaliśmy, a ciebie jeszcze nie dało się dobudzić! - krzyknął.

- Jakie zaspaliśmy...przecież ustawiałem budzik....

- Tak, owszem. Ale nie na ten czas! Masz opóźniony o godzinę!

Onew zerwał się z łóżka. Młodszy miał rację - mieli tylko dwie godziny do odlotu. Lider w tempie natychmiastowym ubrał się i umył, pozwalając tancerzowi dopakować ostatnie rzeczy do walizki. Eh....jednak on to zawsze musiał coś sknocić! Jak nie upić Minnie to ustawić zły czas! Biegiem zbiegł z walizkami i młodszym na dół. Szybko wskoczyli do pierwszej napotkanej taksówki, licząc w duchu, że ich lot będzie opóźniony.

~*~

   Key siedział na fotelu w samolocie i z niepokojem oglądał czarne chmury nad pasem starownym, ciągle niedowierzając. Jak to możliwe, że nie odwołali lotu? Przecież gołym okiem widać, że będzie burza! Jak można lecieć w taką pogodę?! A jeśli trafi ich piorun? Przed oczami stanął mu widok ze wszystkich filmów katastroficznych, które oglądał. Divę przeszedł głęboki dreszcz. Odwrócił się do ukochanego i z oburzenia aż zaczerpnął głębszy wdech. Ten idiota, zamiast na niego patrzeć, pisał coś w telefonie! I jeszcze śmiał mieć słuchawki na uszach! "Na pewno zrobił to po to, by mnie nie słuchać....", przebiegło mu przez głowę. Mocno wbił mu palec między żebra.

-Au..! - syknął dinozaur, patrząc na kochanka z wyrzutem. - Co ja ci zrobiłem?

- I jeszcze masz czelność pytać! - warknął zezłoszczony, jednak jego głos był nienaturalnie wysoki i zdradzał jego stan.

- Key, przestań. Skoro lot nie został odwołany, to nie ma zagrożenia. - westchnął, przewracając oczami.

- A mało to już było wypadków samolotowych, gdzie najpierw nic, a potem wszystko wybuchało?!

   Bling złapał Bummiego za rękę i delikatnie pogłaskał obrączkę na serdecznym palcu. Po chwili młodszy przestał tak drżeć. Brunet dyskretnie ucałował jego policzek, jednocześnie zaciskając lekko palce na jego dłoni. Nie chciał, by Kibum się bał. Kim nie marzył o niczym innym, jak pocieszenie w tej sytuacji blondynka, jednak, im więcej o tym myślał, tym mniej miał rozwiązań. Więc, po prostu zrobił to, co zawsze robił, kiedy nie miał sposobu na przeproszenie kochanka - spojrzał na niego i zrobił swoje oczka szczeniaczka.

- Na pewno będzie dobrze.

- Oh....no może.... - zgodził się po chwili, mniej przestraszony.

- Kocham cię. - uśmiechnął się

- Wiem, wiem..

~*~

- Cholera, spóźnimy się na samolot! - panikował młodszy Lee.

   Dubu spojrzał na zegarek, a potem z powrotem na chłopaka.

- Spokojnie, odprawa potrwa ze dwie godziny, na pewno zdążymy.

- Przestań traktować to tak lekko, hyung! Naprawdę może się okazać, że będziemy musieli czekać na kolejny lot! - rzucił poddenerwowany.

   Lider uśmiechnął się tylko do niego i pogłaskał go uspokajająco po ramieniu. I chociaż strach w oczach maknae nie stał się mniejszy, napięcie szybko uleciało z jego ramion. W końcu, skoro Onew mówi, że będą na czas, to powinno tak być, prawda....? Z resztą, zza zakrętu już było widać ogrodzenie lotniska.    Taemin odetchnął cicho i pozwolił, by ramiona bruneta objęły go dyskretnie w pasie. Przymknął lekko oczy, opierając głowę o jego pierś. Chwilę później poczuł palce swojego hyunga, kręcące małe kółeczka na jego rękach. Momentalnie się odprężył - było to niemal nic, a działało na tancerza jak leki uspokajające! Oh, jego kochanek był taki niezwykły....maknae przeszedł dreszcz na samo wspomnienie "niezwykłości" ukochanego. No cóż....taki wiek, że i te niegrzeczne myśli zaczynają krążyć po głowie...

- Hyung....

- Tak?

   Taemin wyciągnął lekko głowę i szepnął bardzo cicho na ucho lidera.

- Kocham cię, Onew hyung - szepnął, całując go lekko w policzek.

- Ja ciebie też - rzucił brunet, przytulając młodszego mocniej do siebie.

~*~

   Tylko cudem Taemin z Onew zdążyli na swój lot, a w samolot Key i Jonghyuna nie uderzył piorun. Chociaż, oczywiście, nie obyło się bez "tragedii". Przez cały lot z Las Vegas do Seulu Dinozaur musiał znosić fochy swojej ukochanej księżniczki, natomiast Taemin trafił bardzo "przyjemnych" sąsiadów, przez co prawie nabawiłby się skutków choroby lotniczej. Jednakże, obie pary szczęśliwie wróciły do Seulu. Na lotnisku, co było niezwykłym zbiegiem okoliczności, spotkali się i razem wrócili do dormu, opowiadając o swoich wakacjach. W czasie całej drogi nie brakowało zaszokowań, oburzenia i głośnego śmiechu przyjaciół. Kiedy tylko zajechali pod właściwy adres, Minho zamknął książkę i przygotował się mentalnie na to, że znów zaczną się krzyki, hałasy, ranne pobudki, brudne naczynia i tym podobne. Przez cały tydzień żył sobie jak pan na włościach, dbając jedynie o to, by lodówka była pełna, mecz zawsze leciał a ulubione seriale chłopaków się nagrały. Jednym problemem były....psy, które jak jeden skończyły pod jego opieką. Sam musiał się zajmować całą szóstką psów! Jednak, nawet to nie było zbyt ciężkie, kiedy rano łazienka była wolna.
   Podszedł do drzwi, zanim ktoś zdążył by zapukać i otworzył je. Psy w jednej chwili wyleciały, biegnąc wprost do swoich właścicieli. Rozległy się głośne krzyki, witanie i szczekanie.

- Ah, moje maleństwa! Czy ten żabol dobrze was karmił? Tatuś tak tęęęęęsknił! - pokrzykiwał co chwilę Key.

- Dobry piesek, taki dobry piesek! Tęskniłeś? Na pewno tęskniłeś! - śmiał się Jjong.

   Taemin tylko się uśmiechał, tuląc do siebie psa. Na widok tego wszystkiego Minho pokręcił głową i mruknął rozbawione "idioci", kiedy lider go minął w drzwiach. Brunet poszedł za nim i uśmiechnął się lekko, robiąc kawę dla wszystkich.

- A ty nie chciałbyś psa, Onew hyung?

- Dzięki, ale mam jego. - wyszczerzył się, wskazując torbę-ananasa.

THE END

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2