24 cze 2014

Sekunda III


   Kiedy upadaliśmy na materace, momentalnie poczułem jego ręce pod koszulką. Szybki jest. No i dobrze! Przynajmniej mnie nie znudzi. Jednak nie mogłem sobie pozwolić, by Minho kompletnie przejął dominację, co to, to nie! Ja jestem Divą i nie pozwolę sobie, by ktoś robił ze mną, co chciał! Jednym ruchem obróciłem nasze splątane ciała i znalazłem się na górze. Brunet również wykorzystał okazje i zdjął ze mnie koszulkę. Pozwoliłem mu przez chwilę oglądać moje ciało, w końcu było co! Może nie byłem jakoś specjalnie umięśniony (ja i siłownia? Nie ta bajka!), ale dbałem o siebie. Miałem idealną figurę i koloryt skóry. Kiedy zauważyłem zachwyt w jego oczach, moja próżność została mile połechtana. Ah, jak dobrze wiedzieć, że komuś się podoba....
   Ale, co za dużo, to niezdrowo! Bezceremonialnie przerwałem jego oględziny, wpijając się w usta, które chętnie odpowiedziały na mój pocałunek. Jak przyjemnie było czuć jego pożądanie w takim zwykłym pocałunku! Moje ciało momentalnie zapłonęło. Błyskawicznie zdjąłem z niego koszulę, ukazując idealnie wytrenowane mieście. Matko, a ja, idiota, myślałem, że dobrze mu w podkoszulku! Ledwo zdusiłem w gardle pomruk zachwytu, przejeżdżając dłonią po jego brzuchu. Minho na ten ruch przymknął oczy i westchnął cicho. Na moich ustach momentalnie zawitał uśmieszek. No proszę....czyżby komuś się podobało? Skarbie, jeszcze nie wiesz, co ja potrafię! Śledziłem paznokciami zarys mięśni, przyglądając się twarzy chłopaka.

- Twarde - mruknąłem, szczypiąc lekko jego skórę na piersi.

- Na twój widok wątpię, by cokolwiek pozostawało miękkie... - odpowiedział lekko zachrypniętym głosem, który poruszył strunę głęboko we mnie.

   Oblizałem usta, pochylając się nad jego ciałem.

- Serio? A masz coś konkretnego na myśli? - spytałem i polizałem skórę jego piersi, patrząc mu przy tym cały czas w oczy.

- Pytasz, jakbyś nie czuł. - wymruczał, ocierając się biodrami o mnie.

   Niekontrolowany jęk wydobył się z mojego gardła i ta chwila nieuwagi kosztowała mnie skończeniem pod brunetem. Fuknąłem z oburzeniem, jednak jego usta skutecznie mnie uciszyły. Czując jego język, wplotłem palce w jego włosy i odpowiedziałem na pieszczotę.
Miałem wrażenie, jakby jego ręce były wszędzie - nawet najmniejsze muśnięcie przez niego mojej skóry rozpalało żar, który pozostawał na długo. Jego usta, które śledziły żyły na mojej szyi doprowadzały mnie do szaleństwa. Chciałem je czuć wszędzie gdzie się dało, na każdym centymetrze mojej skóry. Wiedziałem, że mógłby mnie zaspokoić samym dotykiem i nie czułbym niedosytu.
   Kiedy błądził dłońmi po moim brzuchu już posapywałem, z coraz większym trudem szło mi czekanie na dalsze kroki. Byłem gotowy samemu zrzucić spodnie, jednak na szczęście Minho był dość domyślny i spostrzegawczy, by odkryć mój stan. Na jego twarzy zawitał ten piekielny, koci uśmiech, który tak bardzo kochałem. Ah, jaki on był cudowny, gdy tak wisiał nade mną, pół nagi, z rozwichrzonymi przez moje palce włosami, z uśmiechem, rozpinając moje spodnie! Kiedy wreszcie się ich pozbył, odetchnąłem z wyraźną ulgą. Uniosłem się lekko na łokciach i spojrzałem w jego rozbawiona twarz.

- Co cię tak śmieszy? - spytałem dość chłodno.

   W jednej chwili znalazł się na tyle blisko mojej twarzy, że mogliśmy oddychać tym samym powietrzem. Poczułem, jak jego dłoń zsuwa się z mojego brzucha, zahacza o bieliznę i zaczyna ją ściągać. Moje tętno w jednej chwili przeszło z spacerku na maraton.

- Śmieszy? To raczej samozadowolenie. W końcu, gdy się ma taki problem, trzeba pomóc, prawda? A ja, z czystą rozkoszą ci pomogę, księżniczko.... - kończąc to zdanie pochylił się i wziął moją męskość do ust.

   Z mojego gardła wydobył się głośny jęk, a plecy w jednym momencie wygięły się w idealny łuk. Po raz kolejny wplotłem palce w jego włosy, gdy miarowo i koszmarnie powoli wyczyniał cuda swoim językiem i ustami. Za każdym razem wydobywał ze mnie coraz to głośniejsze jęki, aż w końcu przeszły w urywane krzyki, wraz z ruchem jego głowy. Minho miał idealne wyczucie - wiedział, kiedy zwalniać i przyspieszać, by doprowadzić mnie do stanu, w którym na sam dźwięk jego głosu mógłbym dojść. Rzeczywiście, tak się czułem i wystarczyło, by minimalnie mocniej zacisnął usta, a ja od razu, z głośnym i zachrypniętym jękiem ulgi skończyłem w jego ustach. Opadłem na materac, cudownie zmęczony i słysząc dość głośne "gulp", przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Chłopak spojrzał w moje rozanielone oczy i uśmiechnął się lekko.

- Zawsze wiedziałem, że jesteś słodki. - mruknął oblizując usta.

- A ty wyglądasz koszmarnie seksownie, więc możemy już przejść do seksu? - spytałem z błogim uśmiechem.

- Jaki niecierpliwy... - wymruczał rozchylając moje nogi. - Ale, rozkaz to rozkaz....

   W następnej sekundzie poczułem, jak jego członek, szybko, gwałtownie i niemiłosiernie cudownie rozdziera moje wnętrze. Moje zdarte gardło wydało z siebie najpierw suchy skrzek bólu, by później przykryć go cichym pojękiwaniem. Kiedy znalazł się cały we mnie, zamruczałem cichutko, z uznaniem. Dawno nie gościłem czegoś takiego w sobie. Dopiero teraz poczułem, jak bardzo brakowało mi bliskości drugiego mężczyzny. Jednak wiedziałem już, że nie chciałem nikogo po za Minho, który był tak doskonały w całej swojej osobie. Poruszyłem biodrami, wsłuchując się z ludnością w jego cichy jęk. Leniwie się we mnie poruszał, pozwalając mi trafić w jego rytm. Kiedy już się z graliśmy, brunet momentalnie przyspieszył, splatając zarówno nasze ciała, jak i jęki w jedno.
   Chciałem mu dać jak najwięcej przyjemności, nie licząc się z własnym ciałem. Mimo iskier bólu, zaciskałem swoje wnętrze na nim, wsłuchując się w zaskoczone i pełne przyjemności dźwięki, które tworzył. Jednak dla mnie to było za mało, byłem zbyt bierny, by oddać mu za poprzednie przeżycia. Mocno złapałem za ramiona i pchnąłem na plecy, jednocześnie mieszcząc się na jego biodrach. Choć początkowo w jego oczach odbiło się zdziwienie, teraz jedynie rozciągnął usta w uśmiechu.

- Pokaż, jaki z ciebie perwers - rzucił z błyskiem wyzwania.


 Przygryzłem wargę, nabijając się ponownie na jego męskość. Jednak, nie mogłem pozwolić sobie na przegraną, musiałem mu pokazać, że ze mną się nie zaczyna. Wiedziałem, jak doprowadzać mężczyzn do jęczenia o więcej.
   Wiedziałem dość, by mieć skuteczną broń. Wykorzystywałem całe swoje ciało przeciwko niemu. Zniżyłem głos, by stał się bardziej ochrypły, pozwoliłem, by szybki oddech urywał moje jęki. Poruszałem się wolno, ale skutecznie - pozwalałem, mimo bólu, wchodzić mu coraz głębiej i mocniej. Widziałem, jak się powstrzymuje, jak stara się nie pozwolić mi wygrać - na marne. Gdy tylko przyspieszyłem, nie mógł już powstrzymywać jęków i swoich odruchów, dołączając do mojej gry.
   Ruchy stawały się coraz gwałtowniejsze, im bliżej byliśmy spełnienia. W którymś momencie Minho idealnie w celował, wydobywając ze mnie krzyk i sprawiając, że doszedłem, brudząc jego brzuch. Brunet skończył chwile po mnie, zalewając moje wnętrze ciepłem. Uśmiechnąłem się, opierając ręce na jego piersi, która poruszała się szybciej niż moja.

- Zadowolony..?

- Jeszcze jak..... - westchnął z przymkniętymi oczami.

   W moich oczach błysnął tryumf. Odsunąłem się, jednocześnie rozglądając za moimi ubraniami. Szybko je założyłem, czując bezczelne spojrzenie chłopaka na swoim tyłku. Uśmiechnąłem się, poprawiając grzywkę i rzucając w chłopaka jego koszulką. W czasie, w jakim on ubierał, szybko wziąłem swoją torbę.

- A ty gdzie? - rzucił podejrzliwie.

   Od razu wiedziałem, co ma na myśli. W końcu nie mogliśmy zostawić sali w takim stanie. Uśmiechnąłem się przebiegle, rzuciłem mu pęk kluczy i uciekając z sali krzyknąłem.

- Mop jest w składziku z piłkami!

- Zamorduje cię!

   W odpowiedzi tylko zacząłem się głośno śmiać i trzasnąłem wyjściowymi drzwiami.

~*~

   Następnego dnia w szkole miałem chyba najlepszy humor w swoim życiu. I choć to niemożliwe, poprawił mi się on jeszcze bardziej, gdy zauważyłem gradową minę Minho, gdy zobaczył mnie na długiej przerwie. Przez cały dzień odkładałem naszą konfrontację, chcąc go jeszcze trochę powkurzać
Usiadł przy moim stoliku i przesunął w moją stronę klucze.

- Nienawidzę cię - warknął.

- Ja też cię kocham. - zaświergotałem w odpowiedzi.

- Zemszczę się za to. - syknął, przesuwając w moją stronę małe, białe pudełeczko z kartonu.

   Chłopak, nie czekając, po prostu odszedł. Gdy znikną mi z oczu, otworzyłem pudełko. W środku był klucz i zwinięta kartka.

"Dzisiaj. Po lekcjach. Nie waż się spóźnić"

   Z tyłu był jeszcze dopisany adres. Na moich ustach zawitał szeroki uśmiech.

- Idiota. Myśli, że zaproszenia potrzebuje.

THE END

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2