17 cze 2014

Sekunda I



- Nazywam się Choi Minho.


Wiedziałem, że chce jęczeć to imię przez długie godziny.

   Kiedy wolnym krokiem przemierzał salę, wszyscy się na niego patrzyli. Oceniali go. Był ich nową ofiarą, jednak niesamowitą ofiarą. Był wysoki, z niezwykłą, atletyczną budową ciała, co ukazywał jego lekko opinający podkoszulek. Przydługie, czarne włosy zakręcały się w drobne loczki na jego głowie, twarz blada, lecz niezwykle przystojna, tajemnicza. Idealnie skrojone usta...Oh, wreszcie pokazał oczy. Coś we mnie drgnęło, gdy na jedną, krótką chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy. W jednej chwili moje ciało zapłonęło. Chciałem go każdą cząstką siebie wręcz nie wyobraźcie mocno. Miałem ochotę trzasnąć się w twarz. "Kimie Kibumie, do reszty zgłupiałeś?!", nawrzeszczała na mnie podświadomość, ale dałem jej mentalnego kopniaka, śliniąc się na widok nowego. Ah, szykowała się niezwykła znajomość...

~*~

- Minho....Minho....

- Mógłbyś przestać, hyung? - spytał, nie odrywając wzroku od książki.

- Przestań z tym hyungiem, jesteśmy tym samym rocznikiem!

- Ale urodziłeś się wcześniej. - powiedział tonem ucinającym rozmowę.

  Wkurzony, sapnąłem ciężko. Co za idiota! I do tego tak piekielnie seksowny....! Nawet teraz, kiedy niedbale siedział w szkolnej stołówce, ubrany w nudny, szarawy mundurek, przyciągał spojrzenia i wprawiał dziewczyny w rumieńce. Zwłaszcza dziewczyny, które, jak drapieżniki, potrafiły śledzić każdy jego ruch, nawet najdrobniejszy. Od momentu, w którym trafił do szkoły, stał się obiektem numer jeden. Wszyscy mówili o jego wyglądzie i o jego tajemniczości. Każdy chciał go odkryć. Za każdym razem, kiedy mijał te wszystkie laski obojętnie, dziękowałem Bogu. Jednak, nie obraziłbym się, gdyby i mnie nie ignorował! Ja tu się staram, kuszę, prowokuję, a on nawet oczu od lektury nie oderwie! Nosz kur....westchnąłem ciężko. Od pierwszych dni naszych znajomości minął już miesiąc, a ja kompletnie nie mogłem zmienić naszych relacji. Ja się staram a on non stop tylko to swoje chłodne "możesz przestać, hyung?". Uwierzcie, próbowałem już wszystkiego, by odkryć: a) jego orientację, b) czy kogoś ma, c) czy pamięta tamto zdarzenie. Ale nic, kompletnie nic się nie dowiedziałem! Kurde, nawet nie miałem numeru jego telefonu! Ja, Kim Kibum! Miałem tego po prostu dość. Dlatego już uknułem swój plan....Ja się nigdy nie poddaje! I czy tego chciał, czy nie, zdobędę go!
Przysunąłem się bliżej, zaglądając mu przez ramię.

- Minho....mam do ciebie sprawę

- Tak? - spytał obojętnie.

- Pomagam koleżance w przygotowaniach do festynu jesiennego, ale jest strasznie dużo roboty.....nie masz może dzisiaj wolnego popołudnia?

   Poczułem, jak moje serce przyspiesza, kiedy spojrzał na mnie tymi swoimi oczami, w których momentalnie utonąłem. Kiedy zobaczyłem ten jego uśmiech, ten z naszego pierwszego spotkania, poczułem łaskotanie u dołu brzucha. Oh, Dobry Boże....przez samo jego spojrzenie mógłbym się roztopić....

- Z chęcią ci pomogę.

~*~

   Wszystko szło zgodnie z moim planem. Udało mi się przekonać dziewczyny z kółka plastycznego, by przesunęły przygotowania i usunąłem wszystkich gapiów ze szkoły. Ukradłem klucze do szkoły kapitanowi drużyny koszykarskiej, przez przypadek tylko wpadając swoimi ustami na jego usta po wuefie. Dopiąłem wszystko na ostatni guzik, tak, byśmy byli tylko my - ja i Minho. Przyniosłem wcześniej pudła z materiałami do sali gimnastycznej i zostało mi tylko na niego czekać.
Kilka minut po umówionej godzinie wreszcie się zjawił. Jak zwykle na jego widok moje serce na chwilę stanęło. Wyglądał dokładnie tak, jak zapamiętałem go - czarne okulary, koci uśmiech władcy świata, potargane włosy.. Jak bardzo chciałem zerwać się z parapetu i wpleść palce w ten czarny nieład artystyczny...scałować ten piekielny wyraz twarzy...uśmiechnąłem się do swoich pragnień. Oh tak, dzisiaj był ten dzień. Dzisiaj dostanę wszystko, co  sobie wymarzyłem. Diva nie zamierza czekać ani dnia dłużej.
   Ma początek naprawdę chciałem, byśmy wykonali trochę roboty, by nikt nie mógł się do mnie jutro przyczepić. Mimo wszystko, chciałem mieć w miarę czyste papiery. Tak więc, w nieprzyjemnej ciszy robiliśmy łańcuchy i wycinaliśmy ozdobne litery. Co jakiś czas któryś z nas (czytaj: ja) próbowała zagadać jednak temat zawsze się w końcu urywał. Ale dzisiaj, jak nigdy, wybaczyłem to wszystko chłopakowi. W końcu, czy tego chce czy nie, naprawi dzisiaj każdy swój błąd, prawda? Dlatego uśmiechałem się jak głupi do sera pod ukradkowymi spojrzeniami bruneta.

- Hyung, czy ty czasem czegoś nie wziąłeś przed naszym spotkaniem? - spytał, kiedy pakowaliśmy gotowe ozdoby do kartonów.

- Wiesz....może coś w tym jest. - rzuciłem ze śmiechem. - Ja nie muszę brać by być pija....

   Świat się znowu zatrzymał kiedy musnął palcami mój policzek. 
   Myślałem, że zdążę złapać zmarszczki, zanim on mnie ponownie dotknie. W pewnej chwili bałem się nawet, że woli dziewczyny albo że mnie odrzuci. Jednak teraz moje myśli skupiły się tylko do jednego - miękkości jego skóry, ciepło, które dopadło mnie przez jeden byle jaki dotyk. Otworzyłem oczy, nieświadomy nawet, kiedy je zamknąłem. On był tak blisko, czułem na ustach jego oddech. Moje nogi nagle stały się koszmarnie miękkie.

- Myślałem, że już nigdy nie będę mógł cię ponownie dotknąć... - szepnął w moje usta.

- Myślałem, ze nie pamiętasz....

- Skarbie, proszę cię. Wiesz, ile snów miałem z tobą pode mną od tamtego czasu? - zaśmiał się i nie dając mi szansy wpił się w moje usta, pchając na materace.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2