2 lip 2014

Pierwszy śnieg


   Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, uciekałem z domu.

   Przygotowywałem się do tego długo. Po cichu, przed moimi katami, pakowałem ubrania, kradłem im pieniądze i chowałem jedzenie. Gdy byłem już gotowy, czekałem na idealny moment, który pozwoli, by nigdy mnie nie odnaleźli. Zrobiłem to wraz z pierwszym śniegiem - liczyłem, że moje ślady ukryje natura. Wyposażony tylko w zimową, nieco za duża kurtkę, nieco zmęczone buty i sportową torbę, poczekałem, aż zasną i uciekłem. Drogę ucieczki obrałem przez las, bo znałem tylko tą drogę prowadzącą autostrady i miasta. Biegłem, choć ślizgałem się ma zamarźniętej ziemimi co rusz zapominałem, która droga jest właściwa. Mimo latarki, ledwo mogłem dostrzec wycięte przez siebie strzałki. Bylem jednak nieostrożny i szybko zgubiłem się w plątaninie krzewów i drzew. 

   Chodziłem w kółko, szukając drogi ucieczki, drogi, którą tu przybyłem. Ale byłem zbyt mały, by w ciemnościach znaleźć swoje ślady. Kiedy potknąłem się po raz setny, gniew wycisnal z moich oczu łzy. Skuliłem się wśród zwiędłych liści, chowając twarz w dłoniach. Czułem się okropnie - poniżony przez los. Łkałem, pozwalając, by cała furia po prostu się ze mnie ulotniła, wraz z ciepłem mojego ciała. Nie interesowało mnie, czy umrę, czy nie. I tak byłem nikim i nikt by po mnie nie tęsknił.

   Kiedy zabrakło mi łez, wolno otworzyłem oczy i przekręciłem się na drugi bok. W ten sposób stanąłem z nim twarzą w twarz. A raczej twarzą w pysk.
   Nigdy w życiu nie widziałem tak majestatycznego zwierzęcia. Jego futro było piękne - srebrne, przechodzące w śnieżnobiałe na końcach łap, ogonie i pysku. Silne łapy były zakończone czarnymi jak smoła pazurami, zapewne ostrymi jak brzytwa. Zauważyłem, że na głowie posiadał dwie niewielkie blizny. Pysk był długi, pełen groźnych kłów, ktorych na szczęście nie prezentował. 
   Ale nie ważne, jak piękna była reszta, nie mogłem oderwać spojrzenia od jego oczu. Nigdy, u ludzi czy u zwierząt, nie widziałem czegoś takiego. To nie były oczy. To były dwie bezcenne czarne dziury otoczone piekielnymi okręgami. W tym wilczym spojrzeniu można było utonąć i spłonąć z największą ochotą. Ale było coś, co przerażało mnie w tej leśnej ciszy. Żaden wilk nie był tak duży, jak on. Żadne dzikie zwierzę nie stoi tak spokojnie przed człowiekiem. Żadne dzikie zwierzę nie ma tak kludzkiego i rozumnego spojrzenia. Ale nie potrafiłem odsunąć od tego stworzenia, wszystkie moje mięśnie wołały, bym go dotknął, choć umysł błagał mnie, bym uciekał. 
   Wilk patrzył na mnie i przekrzywił lekko głowę, a ja niemal usłyszałem w głowie jego pytanie. Usiadłem, starając się wyglądać mniej jak przekąska a bardziej jak przeciwnik, chociaż byłem tylko zwykłym dziesięciolatkiem! Objąłem ręce ramionami, drżąc z zimna.


- Zgubiłem się. Jest za ciemno, by iść, ale jeśli tu zostanę zamarznę...

   Odpowiedziałem na nieme pytanie, szczękając zębami.

   Zwierzę przewierciło mnie tym swoim koszmarnie ludzkim spojrzeniem, w którym dostrzegłem coś, co wtedy wydało mi się współczuciem. Wilk wykonał ku mnie dwa kroki i opadł z wdziękiem na ziemię. Od razu poczułem buchające od niego ciepło i nie mogąc się powstrzymać wtuliłem twarz w jego niezwykle miękkie futro. Stworzenie zawinęlo się wokół mnie, chroniąc od wiatru. Poczulem coś, czego nie czułem od dawna - smak bezpieczeństwa. Zatopiłem palce w futrze, a zasypiają poczułem coś mokrego. Uznałem to za buziaka na dobranoc.

   Jednak, kiedy wstałem rano, po zwierzęciu nie zostały nawet ślady łap w śnieżnym śniegu. Wtedy pomyślałem, że to zmęczenie spłatało mi figle. W końcu, jak mogłem to inaczej wytłumaczyć, gdy bez problemu znalazłem drogę do autostrady, której wieczorem na pewno nie było? Jednak coś się we mnie zmieniło. Z biegiem lat, od tamtego zdarzenia moje włosy zmieniły kolor z ciemnobrązowych na blond, a na moim lewym nadgarstku widniało dziwne znamię - mały okrąg otoczony innymi, z którymi się łączył. Od tamtego czasu stałem się inny - moja intuicja wyostrzyła się, stałem się zaradny i dużo sprytniejszy. Dzięki temu przeżyłem na ulicy, bez większych uszczerbków. Mogłem sobie pozwolić na chodzenie do szkoły, nie mając domu i rodziny. Dzięki tym zmianą wyszedłem na prostą - gdy byłem dość duży, wynająłem pokój u starszej kobiety i zacząłem żyć jak każde dziecko. Uczyłem się, spełniałem obowiązki i twardo stąpałem po ziemi, nie wierząc w puste słowa.

   Tyle tylko....że ja nadal czekałem. Czekałem, aż mój wilk się znowu pojawi. Chciałem, by ktoś mi udowodnił, że to nie była tylko fantazja dziecka. Chciałem, by był prawdziwy, bym mógł zatopić ponownie ręce w jego futrze...bym mógł roztopić się w jego nieziemskich oczach. Czasem, choć rzadko, miałem wrażenie, że go widzę. Zawsze wieczorem, zawsze kątem oka, zawsze przez sekundę, tak, że nie mogłem się upewnić. 
   Ale było coś, co sprawiało, że gdzieś głęboko czułem, że jest prawdziwy, obecny. Kiedy tylko byłem samotny, smutny czy przegrany, czułem wokół siebie leśny zapach mojego wilka i niematerialne ciepło jego futra, delikatnie opalizujące od tej dziwnej blizny, która została jako pamiątka po tamtej nocy. 
   Miałem również sny. Czasem mój wilk stawał się człowiekiem, którego twarz zawsze pozostawała w mroku. W tych snach z reguły tylko mnie obejmował, gładząc mój policzek długimi palcami zakończonymi pazurami. Nic nie mówił i nic nie robił, ale to wystarczyło, bym budził się zdyszny i lepki od potu.
   Ale nie można zawsze żyć dzieciństwem i naiwnością. Gdzieś po drodze przestałem wierzyć w mojego wilka. Byłem już na to zbyt dorosły. Pracowałem na siebie i utrzymywałem się. Za dwa lata miałem zacząć studia, chciałem się przeprowadzić do innego, kompletnie mi nieznanego kraju. Przestałem myśleć jak dziecko. Chciałem odciąć grubą kreską przeszłość. Wyrzuciłem z głowy moje obsesyjne myśli o zwierzęciu, które nie miało prawa istnieć. Zacząłem żyć, tak, jak na to zasłużyłem. Nie po to ciężko pracowałem, zarabiając i ucząc się, by coś takiego, jak senna mara przerażonego dziecka odgrodziła mnie od marzeń. 
   Wyjechałem z ciężkim sercem na studia, daleko od miejsca, gdzie się urodziłem. Ale, jak sobie obiecałem, odrzuciłem wspomnienia. Dzięki odłożonej dużej sumie pieniędzy udało mi się wynająć mieszkanie i trafić na dobrą uczelnie, która dawała mi szansę. Żyłem na uboczu, bez przeszłości. Jednak przeszłość postanowiła mnie odwiedzić.
   Spotkałem mojego wilka ponownie.
   Stałem w moim mieszkaniu i wpatrywałem się w rzeczy, jakby nie należały do mnie. Wszystko miało na sobie zapach lasu, zapach mojego wilka. Na trzęsących się nogach poszedłem w stronę sypialni, gdzie paliło się światło. Przerażenie ściskało moje gardło. Ostatni raz się tak bałem noc przed ucieczką z domu, gdy myślałem, że wszystko odkryją. Wziąłem głęboki wdech i ostrożnie otworzyłem drzwi. Z rozwagą wsunąłem głowę do pokoju, a moim oczom ukazała się makabryczna scena.
   Wszędzie, na całej podłodze były zakrwawione ślady łap. Czerwień kontrastowała z jasnymi belkami podłogowymi. Krew była również na ścianach, gdzieś na wysokości mojego biodra. Poczułem, że ręce zaczęły mi się okropnie trząść. Wszedłem głębiej do pokoju i szybko znalazłem mojego wilka. Leżał obok mojego łóżka. Był równie piękny, jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Jednak jego urodę zburzyła długa poszarpana rana na jego boku, przez którą srebrne futro wokól pokryła skorupa krwi. Miałem wrażenie, że żołądek podjeżdża mi do gardła, jednak w momencie, w którym zwierzę podniosło głowę, od razu się uspokoiłem. Utonąłem po raz kolejny w jego oczach, w których odmalowało się cierpienie. Ostrożnie podeszłem do niego i ukląkłem, uważnie patrząc na jego pysk. Wydawał mi się tak niematerialny, ale kiedy poczułem to niesamowicie miękkie futro, wiedziałem, że on tu jest i potrzebuje pomocy. Spojrzałem z paniką na ranę. Nigdy nie byłem na żadnym kursie pomocy, a już na pewno nie umiałem leczyć zwierząt! Jednak kiedy spojrzałem ponownie w jego oczy, zrozumialem, że muszę zrobić cokolwiek, by mu pomóc. Pobiegłem szybko do kuchni i wziałem ze sobą apteczkę. Dokładnie obejrzałem ranę, szukając czegoś, co natychmiast trzeba by było usunąć. Na szczęście, niczego takiego nie znalazłem. Zerkając co jakiś czas na jego pysk, ostożnie oblałem ranę wodą utlenioną i zacząłem wycierać ranę. Musiałem kilkukrotnie powtórzyć czynność, ale mój wilk dzielnie to zniósł. Kiedy upewniłem się, że nie dostanie się zakażenie, położylem na boku gazę i obwiązałem ranę bandażem. Cały czas głaskałem zwierze po głowie, jakbym chciał mu dodać otuchy. Kiedy skończyłem, wilk westchnął z ulgą i polizał moją dłoń, by w następnej minucie po prostu zasnąć. Wziąłem z łóżka koc i okryłem nim śpiące stworzenie. Sam, po cichu, zacząłem zmywać krew. Z zaciętością zmywałem ją z paneli w sypialni i korytarzu oraz wycierałem ze ścian. Kiedy nie widziałem już plam, moje ręce uspokoiły się trochę, podobnie jak moje serce. Usiadłem przy ścianie i wpatrywałem się w poruszany wiatrem dzwoneczek przy oknie, zastanawiając się, co tak naprawdę się dzisiaj wydarzyło. Jednak moje ciało chyba miało dość tego wszystkiego i nie pozwalało sobie na przyjmowanie takich myśli do siebie, bo momentalnie ogarnęła mnie słodka ciemność


~*~

   Obudził mnie szum płynącej wody. Śpiąc jeszcze, zganiłem w myślach sąsiadkę, która zawsze hałasowała o poranku. Potem jednak do mojego śpiącego umysłu przypłynęło wspomnienie - przecież pani Ling wyjechała. Jak oparzony otworzyłem błyskawicznie oczy i to był błąd. Ostre światło mocno popołudniowego słońca momentalnie mnie oślepiło. Odwróciłem głowę w drugą stronę, przeturlując się po łożku na brzuch. Wtedy właśnie sobie uświadomiłem, że nie pamiętam, bym kładł się do niego.    Uniosłem się na łokciach, lekko zdezorientowany i odkryłem wiele elementów, które nagle przestały do siebie pasować.

1. Nie kladłem się do łóżka.

2. Nie rozbierałem się, a jestem w bokserkach.

3. Czemu zegarek pokazuje, że jest 15, co by oznaczało, że spałem ponad 16 godzin?

4. Nigdzie nie było widać mojego wilka.
5. Szum wody dochodził z mojej łazienki.
6. Jak w ogóle mój wilk się tutaj znalazł?!
7. Co tak pachnie kawą, jajkami i tostami?


   Cicho wstałem z łóżka i na palcach poszedłem do łazienkk, zabierając po drodze ozdobną szklaną butelkę, jako broń przed tym, co może mnie spotkać. Po wczorajszym wieczorze, który wrocił do mnie w pełnych kolorach, w HD i 3D wolałem być ostrożniekszy. Wolno zakradłem się do łazienki i jednym szarpnięciem otworzyłem drzwi, spodziewając się wszystkiego, tylko nie tego.

Przy mojej umywalce, w mojej łazience, w moim domu, z moją szczoteczką do zębów w ustach stał kompletnie nagi facet, wielki jak szafa, z każdym mięśniem widocznym, ociekający wodą. Na mój widok uśmiechnął się tak, że każda kobieta za to dałaby się pochlastać.


- Bałem się już, że nie wstaniesz. Mam nadzieję, że nie jesteś zły, ale pożyczyłem sobie twoją szczoteczkę.

   Chyba dostrzegł emocje na mojej twarzy, bo momentalnie jego uśmiech zgasł. Wyciągnął w moją stronę dłonie i postąpił jeden krok.

- Tylko nie krzycz.

   Ale ja w tym samym momencie wydarłem się na całe gardło a chwile potem straciłem przytomność.

_____________________________________________
Opowiadanie z dedykiem dla mojej najcudowniejszej i jedynej na świecie przyjaciółki, która znosi moje ciągłe fochy ~
Kocham Cię i przepraszam za... *sprawdza godzinę* ...wczoraj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2