12 paź 2014

Asystent II


   Jego ręce były wszędzie - na moich udach, na moim brzuchu, na moich ramionach.... Nie było miejsca, którego nie dotknął, tworząc plątaninę siniaków na moim ciele, wbijając boleśnie palce i wyciskając mi łzy z oczu. Drżałem, starając się opanować swój głos, jednak jego osoba skutecznie mi to utrudniała. Przyprawiał mnie o obrzydzenie, jednak mimo wszystko wyciągał ze mnie głośne, urywane jęki. Nie miałem jak uciec - jedyne, co mi zostało, to być biernym i starać się ucierpieć jak najmniej.
   Jednym szarpnięciem pozbawił mnie spodni, co sprawiło, że ściągnęło mnie przerażenie. A dźwięk sprzączki od spodni tylko pogorszył sprawę.

- H-hyung....proszę...nie... - spojrzałem na niego ze strachem.

- Nie? Nie chcesz pochwały za ciężką pracę? - jego śmiech zmroził mi krew w żyłach.

   Złapał mnie mocno za biodra, bym nie mógł się wyrwać i jednym silnym pchnięciem we mnie wszedł. Ciszę przerwał mój okrzyk bólu i jego paskudny śmiech. Czułem, jak rozrywa moje wnętrze, ignorując moje łzy i błagania. Skomlałem, prosząc, by przestał, by mnie zostawił. Jednak skutecznie wchodził coraz głębiej. Kiedy był już niemal cały, łaskawie zwrócił uwagę na moją zapłakaną twarz.

- B-błagam...nie rób tego....

- Ale kiedy ja chce dać ci ten awans!

   Ostre pchnięcie.
   Obudziłem się z krzykiem.
   Błyskawicznie zasłoniłem sobie usta, czując rosnącą gulę strachu w gardle. Na szczęście mój krzyk nie znudził mężczyzny leżącego obok. Ostrożnie, uważając na siebie i jego, wyszedłem z łóżka i na palcach przeszedłem do łazienki. Z drżeniem oparłem się o blat i spojrzałem w swoje odbicie. Głębokie cienie pod oczami. Włosy w nieładzie. Setki malinek na szyi. Siniaki na rękach i ramionach. Zadrapania na żebrach. Odwróciłem wzrok, w jakiś sposób odrzucony. Minął weekend, a ja stałem się niczym innym jak wrakiem człowieka. Jednak nie dziwiłem się. Mój....hyung....był okrutny. Nie potrafiłem od niego uciec, zamknął mnie i zmuszał do spełniania swoich zachcianek. Dowodem tego była obróżka. Cienka tasiemka z dzwoneczkiem owinięta wokół mojej szyi udowadniała, że jestem więźniem. Spojrzałem na swoje drżące ręce, które zaciskałem na brzegu umywalki. Kilka łez kapnęło na marmurowy blat. Czym sobie na to zasłużyłem...? Nalewając wody do wanny wciąż zastanawiałem się, czemu to mnie spotkało....czemu musiało tak boleć.
   Zanurzyłem się w ciepłej wodzie, wydając ciche westchnienie. Moje ciało z ulga przyjęło taką formę odprężenia. Czułem się więcej niż tragicznie. Miałem wrażenie, jakby przejechał po mnie czołg. Pomyśleć, że zrobił to zwykły mężczyzna....przeszedł mnie dreszcz. Wciąż nie mogłem uwierzyć, że Kris, którego znałem, okazał się tak różny od prawdziwego. Jak to było możliwe, że tego nie zauważyłem? Jak on mógł tak dobrze grac....
   Wspomnienia nadeszły nie wiadomo kiedy. Wszystko nagle stanęło mi przed oczami, przypominając koszmar piątkowej nocy...


 ~*~

   Po podłodze posypały się guziki. Spojrzałem na niego, nie mogąc do końca pojąć, co się dzieję. Materiał koszuli spadł na podłogę, zostawiając mnie w cienkim podkoszulku i spodniach. Na ten widok Kris zacmokał, niezadowolony. Zadrżałem, pod raz pierwszy uświadamiając sobie, co hyung próbuje osiągnąć. Dopiero teraz cała historia i jego słowa złożyły mi się w całość. W przerażeniu, czując jego palce wkradające się pod moją koszulkę, myślałem nad ucieczką. Jednak dyrektor znał się na rzeczy. Wiedział, że każdy podejmie się próby ucieczki. Gdy tylko zabrałem się za planowanie, Kris z uśmiechem związał mi ręce własnym krawatem, jednocześnie przyszpilając mnie do oparcia. Poruszyłem się gwałtownie, starając się uciec, co tylko wywołało jego śmiech. Jednym ruchem zdjął że mnie podkoszulek, wystawiając skórę na chłód.

- Znam się na tym jak nikt, wiesz? - mruknął, przyglądając mi się.

- P-panie prezesie...p-prosze....niech pan t-tego nie robi... - wyjąkałem.

 - Już ci mówiłem. Nie jestem "pan". Miałeś mówić na mnie "hyung", prawda? - jego spojrzenie mnie przerażało. - I lepiej dla ciebie, by się to nie zmieniło

   Nie dając mi szansy na odpowiedź, zatkał mi usta pocałunkiem. Szarpnąłem się gwałtownie, próbując uciec jak najszybciej. Nie...to nie może być prawda. To nie może się teraz dziać! Z jękiem przerażenia ulegałem jego sile, jego parciu. W końcu nie zostało mi nic innego jak po prostu sie poddać. Nie miałem z nim żadnych szans. Jedyne, co mi zostało, to starać się ucierpieć jak najmniej. Jednak...kiedy schodził z pocałunkami coraz niżej przestał być taki gwałtowny. Nagle zaczął postępować bardzo delikatnie. Zagryzłem wargi, starając się nie wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, ale....to nie było łatwe. Wszystko stawało przeciwko mnie. Moje uczucia....jego dotyk...jego usta... Wszystko było w tej jednej sekundzie takie przyjemne...kiedy poczułem dreszcze u dołu brzucha, doznałem szoku. Czemu było mi tak dobrze?! Przecież to był gwałt. To wszystko było przeciwko mnie. Ale...nie mogłem nic poradzić na to, co czułem w środku mnie. Na to, co czułem do niego wcześniej.
   Nagłe szarpniecie wyrwało mnie z letargu i spojrzałem z panika na Krisa. Patrzył na mnie głodnym wzrokiem, od którego po całym moim ciele rozszedł się dreszcz niepokoju i strachu. Wszystko we mnie wolało, bym krzyczał, uciekał...ale ja tylko patrzyłem na niego, starając się uspokoić oddech. Jego ręce przesuwały się ze spokojem po mojej klatce piersiowej, zahaczając paznokciami o ledwo zarysowane mięśnie. Przygryzłem wargę, na co on zareagował śmiechem. 

- Jesteś taki uroczy, Tao! - zachichotał. 

- N-nie mów t-tak....hyung.... 

- Kiedy to prawda! Chyba nie uważasz, że się mylę...? - zmrużył oczy, boleśnie wbijając palce w mój brzuch. 

   Jęknąłem z bólu, jednocześnie gwałtownie kręcąc głową. Teraz zrobiłbym naprawdę wszystko, by oszczędzić sobie tego bólu. Zaciskając usta w wąska kreskę, starałem się być posłuszny. Choć nie wszystko, co robił pozwalało mi na to. Zaciskając oczy i ręce w pięści pozwoliłem rozpiąć mu moje spodnie. Drżałem coraz mocniej, kiedy czułem jego ręce na moich udach. Miałem ochotę krzyczeć "nie dotykaj mnie!", ale....to była tylko jedna część mojej osoby. Druga błagała, bym tego nie robił, bym poczekał na to, co się stanie. Dwie pary skrajnych emocji szalały we mnie....a ja nie miałem pojęcia, której posłuchać.
   Kiedy poczułem, jak ściąga ze mnie bieliznę zdrowy rozsądek wygrał ze wszystkimi innymi emocjami. Szarpnąłem się gwałtownie, jednocześnie wydając dziwny dźwięk protestu. Kris spojrzał na mnie, a jego oczy momentalnie pociemniały. Złapał mnie stanowczo za biodra, jednocześnie uziemiając w jednej pozycji. Poczułem, ,że popełniłem ogromny błąd.

- Posłuchaj, mały. - jego głos był ostrzejszy niż nóż. - Jeśli czegoś chce, to to dostaje. I lepiej się tego naucz.

   Wszystko nagle diametralnie się zmieniło.
   Szarpnął mną, jednocześnie wbijając boleśnie oparcie w moje nadgarstki. Jęknąłem z bólu, czując, jak siniaki tworzą się na moich biodrach. Zaskomlałem jak zbity pies, poczułem zbierające się w oczach łzy. Chciałem uciec, wycofać się, ale zdominował całą moją osobę, tworząc plątaninę siniaków i zadrapań na moim ciele.

~*~

   Ciężkie kroki na korytarzu od razu sprawiły, ze się spiąłem i wyskoczyłem z wanny jak oparzony. Szybko zacząłem się wycierać i z paniką ubrałem bokserki, zanim drzwi zdążyły się otworzyć. Nikt inny, jak Kris we własnej osobie obrzucił mnie spojrzeniem z góry na dół, którym zjeżył mi włosy na głowie. Poczułem, jak moje ciało w jednej chwili się spina i prosi, bym zrobił wszystko, by znowu nie doszło do powtórki. Zacząłem się trząść, wyłamując palce.

- Pusto mi było bez ciebie jak się obudziłem... - mruknął, przeczesując włosy palcami.

- H-hyung....proszę....nie rób tego.... - zaskomlałem jak zranione zwierzę.

- Przecież ja nic nie robię! - zaśmiał się, podchodząc bliżej. - Chce tylko, byś poszedł spać. Musisz się wysypiać. Zwłaszcza po tym wszystkim...

   Cały drżąc, pozwoliłem mu objąć mnie w pasie i zaprowadzić do sypialni. Jak najszybciej zawinąłem się w koc i wlazłem pod kołdrę. Na ten widok blondyn tylko się zaśmiał, kładąc się obok mnie. Uciekłem na kraniec łóżka, jednak i tak nie minęła sekunda jak przygarnął mnie do swojego ciepłego ciała, momentalnie zasypiając. Zabolało mnie. Tak bardzo chciałbym, by mnie zostawił....a jednocześnie został i był tak czarujący jak w chwili, w której go poznałem. Patrząc na jego śpiącą twarz, znowu poczułem szybsze bicie serca. Wydawał się taki....zwyczajny...spokojny. Jego twarz nabrała uroczego wyrazu, wszystkie rysy się powygładzały. Zamknąłem oczy, chowając głowę w jego piersi. Czemu musiałem czuć coś potwora.....?
   Ta noc minęła niezwykle szybko i już bezsennie. Kiedy się obudziłem, Krisa już nie było w łóżku, a promienie słoneczne przedzierały się przez cienkie zasłony na wielkich oknach. Wstałem niepewnie, skupiając spojrzenie na stoliczku, na którym stał malutki stosik ubrań i taca ze śniadaniem. Nieśmiało podszedłem bliżej. Szybko ubrałem się w za dużą o kilka rozmiarów koszulkę na krótki rękaw i w zwykle, czarne jeans'owe spodnie za długie o kilka dobrych centymetrów. Od razu zdałem sobie sprawę, że byłem w ubraniach Krisa. Nie czułem się z tym najlepiej, ale było to o niebo wygodniejsze niż paradowanie nago przy przeszklonych ścianach.
   Z pewną obawą poniosłem nakrycie tacy, jednak, widząc górę puszystych naleśników, nie mogłem się powstrzymać. Pochłonąłem niemal połowę zanim zauważyłem, że obok talerza jest złożona na pół kartka. Ostrożnie wziąłem ją w lepkie palce i przeczytałem krótki liścik.

"Wybacz Tao, nagłe spotkanie. Będę około 15:30 . Nie kłopocz się robieniem obiadu, kupię coś na mieście. I nie próbuj wychodzić, drzwi są dobrze zamknięte. Do później. 
Kris"

   Przełknąłem głośno ślinę, jednocześnie czując, jak naleśniki niebezpiecznie podchodzą mi do gardła. A więc stałem się niewolnikiem?


_________________________________________________________
Wiem, ten rozdział jest beznadziejny. Wybaczcie mi to. Ostatnio...jest ciężko

1 komentarz:

  1. No jak tak można ;-; jak można przerywać w takim momencie ;-; takie cudne a przerwane ;-; pls dokończ :D trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2