15 lis 2014

Związek dla trzech III


   Stałem w łazience, wpatrując się w spływającą wodę. Ten dzień, choć powinien być dla mnie ważny, był....okropny. Od tamtego wieczoru minęły zaledwie trzy dni. Ciężar winy wręcz mnie przygniatał. Potrafiłem układać w głowie po milion razy to wyznanie, jednak zawsze widziałem to samo - to jak łamię Jonghynowi serce. Ta wizja prześladowała mnie jak zły omen. Ba! Nawet dostałem sennych koszmarów. Budziłem się w środku nocy z ciężko bijącym sercem, powtarzając imię ukochanego przez łzy. Nawet teraz widziałem pod powiekami jego rozpacz od mojego wyznania.
   Zacisnąłem dłonie w pięści, jednocześnie otwierając oczy. Zakręciłem wodę i, jednocześnie biorąc ręcznik z wieszaka, wyszedłem spod prysznica. Szybko się wytarłem i ubrałem. Spojrzałem od niechcenia w lustro. Nie miałem nawet siły się pomalować. Z rezygnacją wyszedłem z łazienki. Już od progu przywitał mnie zapach smażonego boczku. Poczułem ukłucie w sercu.

- Bummie! Zrobiłem ci śniadanko! - zawołał Bling, kiedy zobaczył mnie w salonie. Jego uśmiech był taki szczery.... - Strasznie szybko wstałeś dzisiaj.

- Nie mogłem spać. - mruknąłem, opadając na krzesło.

- Jakieś plany masz dzisiaj?

- Nie....dzisiaj mam wolne.

- Aha. - rzucił, nakładając na talerze.

   Zaskoczyło mnie to. Zawsze, kiedy Jjong słyszał, że mam wolne, organizował coś "dla nas". Wychodziliśmy do restauracji lub do kina...czasem robił w domu kolację przy świecach. Albo zabierał mnie do sklepu "żebym kupił sobie coś ładnego". Był bardzo romantyczny i niemal na każdym kroku starał się robić takie głupie akcje. Z reguły były one przesłodzone i zawstydzające, ale kochałem je. W końcu składały się na osobę mojego kochanka.

- A ty? - spytałem. Może to, że nic nie zaproponował, jest związane z pracą?

- Mam, ale muszę coś załatwić. - odparł, siadając obok mnie z talerzami w ręku. - Do wieczora zostajesz sam. Może sobie kogoś zaprosisz?

- A kto będzie miał dla mnie czas w piątkowe popołudnie?

- Może Minho?

   Po plecach przebiegł mi zimny dreszcz. Czemu on to powiedział? Czyżby coś podejrzewał? Zerknąłem przelotnie na jego twarz. Grzebał w telefonie, marszcząc lekko brwi. W ogóle nie wydawał się świadomy....czyżbym był już nadwrażliwy i wszędzie doszukiwał się spisków? Odetchnąłem głęboko, narzucając na twarz maskę uśmiechu. "Przestań się tak stresować, bo na pewno cię przyłapie", napomniałem sam siebie. Musiałem się w końcu wziąć do kupy. W końcu, byłem Kim Kibum! Nie podobne do mnie był tak duży brak pewności siebie! "To  kolejna rola. Zagrać trzeba dobrze", przebiegło mi przez myśl.

- W sumie najbardziej prawdopodobne jest, że będzie wolny. Napiszę do niego. - rzuciłem z uśmiechem.

- Dobrze. - na jego twarzy przez sekundę odbiła się ulga. - Nie chciałem, byś się nudził, a tak przynajmniej nie będziesz sam.

   Przewróciłem oczami z lekkim uśmiechem. To było takie typowe. Zawsze bał się zostawiać mnie samego, jakbym miał pięć lat. To było takie urocze...chociaż w tym związku to właśnie on był dziecinny. To on płakał na filmach i podjadał słodycze, gdy myślał, że nikt nie patrzy. To on potrafił spać z ogromnym miśkiem, którego dał mi kiedyś na walentynki, kiedy wracałem późno do domu. To on się uszkadzał, łapiąc gołymi rękoma za ucha garnka. To było w nim bardzo urocze. A gdy dorzucić do tego wszystkiego jego troskę....kolejne ukłucie w sercu przerwało moje myśli. On tak bardzo mnie kochał...a ja robiłem mu jedno wielka świństwo...

- Bummie, wołam cię po raz trzeci! - machanie ręką przed nosem przywróciło mnie do realnego świata. - Ignorujesz mnie!

- N-nie! Po prostu się zamyśliłem!

- Przecież żartowałem. - zaśmiał się złośliwie. - Pytałem, czy mam napisać do niego ja, czy ty.

- Sam to zrobię.


- No dobrze. Jedz, póki nie wystygło.


   Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że przede mną stoi parujący talerz. Zacząłem w nim wolno grzebać, nie mając jakoś apetytu. Zbyt dużo myśli i nie przespanych nocy miałem za sobą, by teraz tak spokojnie, jak ukochany, pochłaniać śniadanie.
Po kilku minutach zniesmaczony odsunąłem talerz. Nie mogłem wmusić w siebie ani kawałka. Oczywiście, Bling od razu spojrzał na mnie, zaniepokojony.

- Wszystko w porządku?

- Nie mam jakoś apetytu, to tyle. Nie martw się.

   Starszy zmrużył lekko oczy, po czym, dokańczając swoją porcję, wstał i zabrał talerze. Obserwowałem, jak sprząta po śniadaniu, starając się zebrać na odwagę. Nie mogłem go dłużej okłamywać. Musiałem w końcu mu powiedzieć. Miałem dość tego cholernego poczucia winy. Odetchnąłem głęboko, powtarzając sobie w głowie słowa, które chciałem powiedzieć. Zaciskając oczy, starałem się trzymać nerwy na wodzy.

- Jongh...

- Cholera jasna! - krzyknął, przerywając mi w pół słowa. Z paniką poderwałem się z krzesła, jednak ten tylko minął mnie niemal w biegu. - Cholera, cholera, cholera...!

- Co się stało!? - spytałem nieco wyższym głosem.

- Na śmierć zapomniałem o spotkaniu! Jestem spóźniony! - porwał kluczyki z blatu i szybko pocałował mnie w policzek. - Do wieczora!

   Przewróciłem oczami, przechodząc do salonu. Eh...jak zawsze. Kiedy chcę zrobić coś ważnego, wszystko inne w świecie mi przeszkadza. A to jakieś spotkanie, a to jakiś telefon, a to rozjechany kot...oczywiście metaforycznie. Opadając na kanapę, zastanawiałem się, co mam zrobić z tym wszystkim. Miałem tyle spraw na głowie...do premiery został raptem tydzień, mój związek był coraz cięższy do ukrycia i jeszcze to okropne poczucie winy! Zasłoniłem oczy ręką. Czemu wszystko musiało się tak komplikować...
   Przekręciłem się na brzuch, licząc, że może odrobina snu dobrze mi zrobi. Oczywiście, pod warunkiem, że zasnąłbym. Naciągnąłem na siebie koc i ułożyłem się nieco wygodniej, przyglądając się zawieszonym pod sufitem papierowym ptaszkom. Uśmiechnąłem się delikatnie, obserwując ich cienie biegające po całym suficie. To Minho nam je tutaj zawiesił, bo stwierdził, że jakieś ciche zwierzęta przydadzą się w tym domu. Jak zawsze kochał obrażać moje pudelki. Spojrzałem na stojące w narożniku puste kojce. Teraz chciałbym nade wszystko zabrać je z rodzinnego domu i poprzytulać się do nich...moje pieski najlepiej rozumiały moje problemy.
   Przymknąłem oczy, starając się uciec od smutnych myśli. Jeszcze tego mi brakowało, bym jeszcze bardziej odczuł swoją samotność. Starając się skupić myśli na czymś innym, zacząłem nucić pod nosem swoją partię z musicalu. Im dłużej to trwało, tym bardziej zmęczenie dawało mi w kość. Nie minęło nawet pół godziny, jak spałem w najlepsze.


~*~

   Obudziłem się w kompletnej ciemności i na pewno nie na kanapie. Zaskoczony tym, starałem się jak najszybciej przyzwyczaić oczy do braku światła. Kiedy już w miarę się przyzwyczaiłem, odkryłem, że leżę w sypialni i to nawet przebrany w piżamę. Szybko wyskoczyłem spod kołdry i na palcach podszedłem do drzwi. Delikatnie je uchyliłem i wszedłem do salonu. Od razu zauważyłem, że Jonmghyn czymś się denerwuje. Ale o co chodzi? Starając się go zaskoczyć, na palcach podchodziłem do kanapy. Z ciekawości zerknąłem na zegarek i przeżyłem nie mały szok - było już grubo po 23. Przespałem niemal cały dzień!
Zakradłem się do niego i capnąłem go za szyję. Bling podskoczył, i poderwał głowę do góry. Widząc mnie, uspokoił się.

- Znalazłem cię na kanapie w pozycji embrionalnej. Chcesz mi to wytłumaczyć?

- No jasne, przecież wolałbyś, bym leżał nago w łóżku, co nie?

- Byłeś słodki. - zaśmiał się lekko. - Zaniosłem cię i przebrałem.

- Domyśliłem się. - mruknąłem, muskając ustami jego szyję. Składałem drobne pocałunki, jednocześnie wsuwając ręce pod jego koszulkę. - Ale wracając do tematu łóżka...jeszcze zdążę się rozebrać, co ty na to?

- Mm....kusząca propozycja... - zachichotał.

- Daj mi chwilę.... - wymruczałem, jednocześnie rozpinając koszulę piżamy.

- Przypominam ci, że masz jutro na rano próbę.

- Mogę na nią nie iść... - puściłem mu oczko, jednocześnie odsłaniając swoją bladą klatkę piersiową. - Co ty na to?

- Idz lepiej spać! Musisz się zacząc wysypiać! - mruknął, rzucając we mnie poduszką.

- Nudny jesteś. -  prychnąłem, wracając do sypialni.

- To znajdź sobie lepszego. - odgryzł się, idąc za mną.

   Przeszedł mnie dreszcz niepokoju, jednak nie skomentowałem tego. Szybko zapiąłem na powrót koszulę i wróciłem do łóżka. Zakopałem się w pościel, jednocześnie obserwując, jak Jjong się przebiera. Uwielbiałem widok jego nagiego ciała. Zawsze mnie elektryzowało. Nawet przy tak prozaicznej rzeczy, jak przebieranie, czułem dreszcze.
   Uśmiechnąłem się, widząc, że ubrał jedynie spodnie od piżamy. Szybko zgasił światło i wślizgnął się pod kołdrę. Momentalnie wtuliłem się w jego ciepłą klatkę piersiową, wsłuchując się w bicie jego serca. Przymknąłem oczy, czując jak głaszcze mnie po głowie.

- Kocham cię, Bummie. Dobranoc.

- Dobranoc. - mruknałem, czując senność pod powiekami.

~*~

   Niestety, to był ostatni dzień, kiedy było między nami tak dobrze.
   Z kolejnymi dniami działo się między nami....coś dziwnego. Straciłem z nim płaszczyznę porozumienia. No i...od sam się zmienił. Niemal przez cały czas mnie ignorował. Jeśli byliśmy razem, ciągle sprawdzał telefon, czego praktycznie nigdy nie robił! Owszem, zdarzało mu się siedzieć, ale to musiały być naprawdę ważne rzeczy, które nie trwały z reguły dłużej niż kilka godzin. To nie było dla niego normalne....ani to, ani to, że ciągle gdzieś wychodził, nie mówiąc mi gdzie. Oczywiście, kiedy go pytałem, co się dzieje, zbywał mnie - "to tylko praca", "to nic takiego", "mam urwanie głowy z nowymi".... Jednak ja wiedziałem, że to nie prawda. Wiedziałem kiedy ukochany kłamie. To był pierwszy raz, kiedy tak się zachowywał....kiedy próbował coś przede mną ukryć. Jednak to i tak była najmniejsza tragedia.
   Większą natomiast było to, jak się odsunęliśmy od siebie. Jonghyun praktycznie nigdy mnie nie zaniedbywał uczuciowo czy fizycznie. A teraz....nie miał dla mnie czasu. To mnie bardzo zabolało. My tylko spaliśmy w jednym łóżku, nic po za tym! Nigdy tak nie było...Bling miał to do siebie, że wykorzystywał każdą okazję na pieszczoty - choćby zwykły buziak czy przytulenie. A teraz całe dnie spędzał w internecie lub po za domem. Przez to moje obawy urosły do astronomicznych rozmiarów.
   Bałem się....że się domyślił i stara się ode mnie jak najbardziej odsunąć. To było..przerażająco. Tak bardzo się bałem, że się dowiedział... Że teraz zrobi mi awanturę i odejdzie ode mnie. Ta myśl przerażała mnie do tego stopnia, że ograniczyłem kontakt z Minho do zera, tłumacząc się nadmiarem pracy w teatrze, jak kiedyś mówiłem Jjongowi. Bałem się nawet do niego napisać....to było okropne kilka dni, które doprowadziły do naszej pierwszej kłótni...
   Bo, szczerze, bałem się też, że Jonghyun....znalazł sobie kogoś innego...

~*~

   Siedziałem na kanapie i czekałem na niego. Już dawno skończył pracę, jednak nadal go nie było. Z westchnienie, zerknąłem na zegarek - 22.46 . Już dawno skończył pracę. Już dawno powinien być w domu. Po raz nie wiadomo który odblokowałem telefon. Zero wiadomości. Kompletnie nic. Jakbym nic nie znaczył.
   Podciągnąłem kolana pod brodę, kiedy klucz w drzwiach został przekręcony. Poderwałem się i pobiegłem do przedpokoju. Jonghyn, zaskoczony, spojrzał na mnie.

- Czemu nie śpisz? Jutro masz premierę, z tego co pamiętam.

- Musimy poważnie porozmawiać.

- Zabrzmiało poważnie. - zaśmiał się, odwieszając bluzę. Jednak kiedy zobaczył moją minę, od razu uśmiech mu zszedł z twarzy. - Coś się stało?

- I ty jeszcze pytasz co?! - warknąłem, wściekły na niego. - Od pięciu dni unikasz mnie jak diabeł święconej wody!! Nic, kompletnie nic! Nawet porozmawiać ze mną nie masz czasu, bo ciągle siedzisz w telefonie lub komputerze!! Ciągle gdzieś łazisz i zapominasz o całej reszcie świata!!

- Bummie.... - spojrzał na mnie zaskoczony.

- Żadne "Bummie"!! Gadaj, co to ma znaczyć!! - podszedłem bliżej i wycelowałem w niego palec. - Czemu nie masz dla mnie czasu, co?!

- N-nie mogę ci powiedzieć.... - powiedział cicho, wykręcając palce.

- ŻE CO PROSZĘ ?! - myślałem, że się przesłyszałem. - Chyba sobie jaja robisz. Uważasz mnie za idiotę?! Myślisz, że nie widzę, jak unikasz mojego dotyku?! - głos podskoczył mi o oktawę. - Gadaj w tej chwili!! Masz kochanka?!

   Jego twarz przybrała wyraz zbitego szczeniaka. Poczułem lekkie ukłucie, jednak nie zamierzałem ustąpić. To, co działo sie przez ostatnie dni było koszmarem! Musiałem się dowiedzieć, o co chodzi i to w tej chwili!

- J-ja tylko.... - jego głos się nieco załamywał. - Ja tylko chciałem ci zrobić niespodziankę...

   Spojrzałem w jego oczy i od razu pożałowałem swoich słów. W jego oczach od razu było widać, że mówi prawdę. Poczułem się okropnie. Oparłem się o ścianę, czując drżenie ramion. Jjong stał przy drzwiach, wyłamując palce i wpatrując się w podłogę, jak dziecko, na które nakrzyczała matka.

- Przepraszam. - szepnąłem.

- Nie szkodzi, kochanie. To moja wina. Przepraszam. - ostrożnie do mnie podszedł i przytulił mnie. - Obiecuję, że jutro wszystko sie poprawi, dobrze?

- Dobrze. - wtuliłem się w niego.

   Bez trudu wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył mnie do łóżka, szybko się przebrał i wrócił do mnie. Wtuliłem się w niego, czując, jak moje poczucie winy się powiększa. Naprawdę byłem dla niego okropny, a on był taki cudowny....ciągle się starał, a ja traktowałem go koszmarnie.
Zamknąłem oczy, czując delikatny pocałunek w czoło. Pocałunek bezpieczeństwa, jak go nazywał. Tuląc się zachłannie do jego piersi, starałem się zapomnieć o tym co mu powiedziałem. Wtedy myślałem, że nie zasługuje na niego. A najgorsze miało się stać następnego dnia.


~*~

   Przyszła premiera. Wyleciałem jak najszybciej z domu, lecąc do teatru na próbę generalną.Ćwiczyliśmy kilka godzin, ale byłem z siebie dumny, mimo lekkiego zmęczenia. Zwłaszcza, że mieli przyjść wszyscy przyjaciele. To było takie miłe...z uśmiechem opracowałem w pocie czoła, czekając na występ, który nadszedł zadziwiająco szybko....
   Podekscytowany, tuptałem za sceną, czekając na swój akt. Dodatkowo denerwowała mnie myśl, że na scenie są wszyscy moi przyjaciele - Taemin, który cudem urwał się z zajęć, Onew, który specjalnie dla mnie przyjechał z delegacji, Minho, który właśnie zawalał grafik...no i oczywiście Jonghyun. Uśmiechnąłem się lekko, poprawiając strój. Cieszyłem się, że tu byli. Dla nich warto było się przemęczyć i postarać.
   Usłyszałem słowa poprzedzające moje wejście. Odetchnąłem głęboko i wkroczyłem dumnym krokiem na scenę, wśród pierwszych nud podkładów mojej piosenki. Szybkim spojrzeniem obrzuciłem widownię, od razu lokalizując najbliższych. Ale...jedno miejsce było wolne. Zabolało mnie tak bardzo, że poczułem łzy w kącikach oczu - to miejsce Jjonga było puste. Tak bardzo przejąłem się, że prawie przegapiłem początek piosenki. W jedną sekundę się pozbierałem i zacząłem śpiewać. "Dobrze, że mam maskę....", pomyślałem, czując łzy na policzkach.
   Kolejne akty przebiegły mi machinalnie. Nie pamiętam nawet, czy wszystko powiedziałem poprawnie, czy nie. Nie interesowało mnie to, jak zagrałem. Byłem za bardzo pogrążony w smutku. Nie przyszedł...pierwszy raz w życiu nie widział mojego przedstawienia. I jeszcze to dziwne zachowanie w ostatnich dniach...zbiegając niemal ze sceny, wpadłem do garderoby, zalewając się łzami. Rzuciłem maskę gdzieś w kąt, a sam schowałem twarz w dłoniach i cicho załkałem. Tak bardzo bolało....
   Usłyszałem pukanie do drzwi. Po chwili stałem już w ciepłych ramionach bruneta. Wtuliłem twarz w jego pierś, starając się nazbyt nie upokorzyć.

- Nie płacz... - szepnął cicho Minho.

- Nie przyszedł....obiecał mi i nie przyszedł.... - załkałem, zaciskając palce na jego ramionach. - Właśnie teraz, gdy nasze relacje tak się sypią....!

   Chłopak wziął ostrożnie moją twarz w dłonie i starł ślady tuszu z moich policzków. Spojrzałem mu w oczy, czując się okropnie. Ten tylko ostrożnie się pochylił i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Z drżącym oddechem objąłem go za szyję, nie pozwalając mu się odsunąć. Przyciągnął mnie bliżej, całując mocniej. Otworzyłem szerzej usta, czując jego język. Po raz setny zapomniałem o zewnętrznym świecie. I to był błąd.
   Drzwi nagle się otworzyły i stanął w nich zdyszany Jjong z ogromnym bukietem kwiatów.

- Bummie!! Przepraszam, że nie zdążyłem, ale...!! - zamilkł i stanął jak wryty, widząc nas.

   Oderwałem się z paniką od wyższego, patrząc wielkimi oczami na ukochanego. Ten za to zerkał to na mnie, to na Minho z mieszanką uczuć, odbijającą się na twarzy. W jego oczach zobaczyłem łzy. Odczułem to, jakby ktoś uderzył mnie w twarz. Mój najgorszy koszmar właśnie się spełnił.

- Jjongie...to nie tak....


- Nie nazywaj mnie tak. - jego głos był chłodny i niezwykle opanowany. Kolejne nieme uderzenie wstrząsnęło moim ciałem. Starszy wolno podszedł do mnie i w zgrabiałe ręce wcisnął mi bukiet. - To dla ciebie. I to też. - wygrzebał z kieszeni marynarki malutkie, czerwone pudełeczko. Poczułem, jak miękną mi nogi. - Zrób z tym co chcesz. Życzę szczęścia.

   Spojrzał jeszcze raz na nas i odwrócił się plecami. Bez trudu zauważyłem, jak wstrzymywany szloch wstrząsa jego ramionami. Po moich policzkach znowu spłynęły łzy. Bling bez słowa wyszedł, mijając w drzwiach zszokowanego Onew i Taemina. Spojrzeli na mnie, nie wiedząc co mają robić. Ja jednak wpatrywałem się w bilecik dołączony do kwiatów i czułem, jak moje serce rozrywa się na setki małych kawałeczków.


"Powiedziałeś kiedyś, że chciałbyś, byśmy razem się zestarzeli. Nie masz wyjścia. Wyjdź za mnie. Wystarczy, że powiesz tak. Nie musimy tego nigdzie zaświadczać. Wystarczy mi zwykła obrączka na twoim palcu. Kocham cię ponad wszystko."


   Załkałem żałośnie i zaślepiony łzami rzuciłem kwiaty na podłogę, wybiegając za Jonghyunem. Ściskając w ręku pudełko i bilecik, wybiegłem na parking, szukając wzrokiem jego auta. Gdy tylko mignął mi zarys, jak rażony piorunem pobiegłem w jego kierunku. Szarpnąłem za drzwi kierowcy i upadłem na kolana, płacząc jak małe dziecko. Nie przejmowałem się ludźmi w koło. Nie myślałem o niczym innym, jak o nim.
   Jjong spojrzał na mnie w milczeniu. Na jego twarzy widniał jedynie bezgraniczny smutek.

- J-ja...j-j-ja.... - zacząłem się jąkać, starając się złapać oddech.

- Nie musisz nic mówić. Zapomnij o wszystkim. - spokój w jego głosie zmroził mnie do szpiku kości. - Nie martw się o mnie. Poradzę sobię.

- N-nie!! Nie rozumiesz!! Ja cię kocham!! - wydarłem się, czując okropny ból w klatce piersiowej. - Jesteś miłością mojego życia!! Pozwól mi wszystko wytłumaczyć!!

- Kibum. - delikatnie dotknął mojego policzka.

- Ja kocham was obu!! Obu!! I ciebie i jego....!! Zrozum to, błagam!! Nie niszcz naszej miłości, proszę cię!! Daj mi szansę, daj mi to wszystko wytłumaczyć...!! Nigdy nie potrafiłem między wami wybrać, ale naprawdę was kochałem!!

- Kibum. - powtórzył stanowczo. Spojrzałem w jego twarz. Mimo, że po policzkach spływały mu łzy, delikatnie się do mnie uśmiechał. - Jeśli kochasz dwie osoby to wybierz tą, w której zakochałeś się później. Bo gdybyś naprawdę kochał tą pierwszą, nie zakochałbyś się ponownie.

   Poczułem, jak w moim gardle rośnie ciężka gula. Bling jedynie starł łzy z moich policzków. W jego twarzy było coś okropnego....był w głębokiej rozpaczy, a mimo wszystko uśmiechał się tak....miło. Niemal jak zawsze, choć strumień łez wciąż płynął po jego policzkach.

- Jesteś z nim szczęśliwy? - spytał cicho, głaszcząc mnie po głowie.

- Z tobą też byłem szczęśliwy!!

- To dobrze. - na jego twarzy pojawiła sie ulga, która sprawiła, że poczułem się jak potwór. - Nie chciałbym zostawiać cię w złych rękach.

- Przestań! Kocham cię!! Czemu tego nie rozumiesz?! NIE ZOSTAWIAJ MNIE!!!

   Jonghyun wyszedł z auta i postawił mnie na nogi. Przez chwilę myślałem, że mnie uderzy, jednak tylko przyłożył rękę do mojego policzka. Stanął delikatnie na palcach i złożył na moim czole delikatny pocałunek. To było nawet gorsze, niż gdyby dał mi w twarz. Zacisnąłem dłonie na jego ramionach, błagając, by dał mi szansę. Z tego wszystkiego nawet nie usłyszałem za sobą kroków. Dopiero kiedy starszy spojrzał za mnie i westchnął cicho, zauważyłem kątem oka pozostałych. Pogłaskał mnie po głowie i odsunął się o krok. Gdyby nie ramiona Minho, upadłbym na ziemię.

- Dbaj o niego, dobrze? Jest...był najcenniejszą rzeczą w moim życiu. - szepnął cicho.

   Minho jedynie w milczeniu skinął głową. Drżąc, oglądałem, jak mój ukochany wsiada do samochodu i odjeżdża nie wiadomo gdzie. Gdy auto zniknęło z parkingu, poczułem ogromną pustkę w ciele. Świat pokrył się znikąd czernią. Tak skończył się ostatni akt mojej sztuki.

1 komentarz:

  1. O luju... Złotko! To po prostu istne cudeńko ♥
    Kocham tę opowiadanie! Moje ulubione z dotychczasowych jakich czytalam... A uwież, wiele widziałam.
    Cóż... Pozostało mi tylko czekać na pozostałe części.
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2