12 lip 2015

Co to znaczy "kochać" ? III


   Zsunął ręcznik z twarzy, jednak JungKook w tej samej sekundzie zasłonił mu oczy ręką. Nie chciał, by starszy widział jego zarumienioną twarz i niepewne poczynania, które przez tak długi dystans czasu zatarły się w jego pamięci. Trochę zajęło przypomnienie sobie tego czego nie chciał pamiętać - tych wszystkich nocy, w których jego łzy wsiąkały w poduszkę, a urywane krzyki wypełniały sypialnię dowódcy oddziału. Musiał wrócić do rąk, które przesuwały się po jego ciele, do upokorzeń, do których był zmuszany. Dreszcze przebiegały mu po plecach od tych wspomnień, budząc w nim strach i obrzydzenie, z którego wtedy nigdy nie czuł. Wiedział jednak, że tym razem będzie inaczej. Wiedział, że Jimin nie będzie dociskającego jego ramion do granic wytrzymałości, wbijając mocno palce. 


Nie będzie krzyku, bólu i chłodu obojętności. Bo przecież to prawdy.min, prawda? W jego świecie nie było przemocy, brutalnego seksu, wystrzałów, wybuchów i śmierci. Świat Jimina składał się z pięknych obrazów, dobroci i poczucia bezpieczeństwa. W jego świecie czuł się potrzebny i otoczony troską. W jego świecie miłość przypominała motyle - niesamowite...delikatne... Dlatego wiedział, że Jimin pokaże mu to, o co poprosił z łagodnym uśmiechem i równie łagodnym zachowaniem.
   Nieśmiało wychylił się do przodu, składając na jego wargach niepewny pocałunek. Szczerze powiedziawszy, JungKook bał się pokazania tego, co tak naprawdę było mu oferowane przez wszystkie lata w wojsku. A co, jeśli Jimin pomyśli, że to obrzydliwe? Jeśli go po tym odrzuci? Każe wracać tam, skąd przyszedł? Chłopak bał się reakcji, jakie mógłby otrzymać w zamian. Jednakże, nie mógł stchórzyć. Wycofywanie się z pola walki nie leży w naturze żołnierza. A przecież tym właśnie był niemal od urodzenia. Dlatego, mimo strachu, starał się przekazać wszystko to, czego doświadczył, choć jego wersja nie była czystym odzwierciedleniem.
   Nie odsłaniając mu oczu, przesuwał usta po jego szczęce, słuchając drżącego oddechu starszego. Miał wrażenie, że Jimin, prawie tak samo jak on, czuł się zagubiony. Czuł to w nieśmiało trzymających go dłoniach i niepewnych reakcjach, które zdarzały się od czasu do czasu. JungKook, rumieniąc się delikatnie, wolno schodził na szyję, pozostawiając za sobą niewielkie czerwone plamki, które zawsze ozdabiały całe jego ciało. Wodził czubkiem języka od płatka ucha do nasady szyi, pozostawiając za sobą mokry ślad. Ręce ułożone na jego biodrach zaciskały się ostrożnie, jakby miały go powstrzymać, lecz zabrakło im śmiałości. Spojrzał z dozą niepewności na twarz opiekuna. Odbijało się w niej niedowierzanie, ale także zaciekawienie, które sprawiało, że miał odwagę kontynuować. Dlatego też, bez większych ceregieli, zjechał na jego pierś. Zapamiętale składał pocałunki, odwołując się do własnych wspomnień. Wolną ręką natomiast przesuwał po jego żebrach, pieszcząc delikatnie skórę i pozostawiając za sobą ścieżkę z gęsiej skórki.
   Zsunął się niżej, delikatnie ocierając się o krocze starszego, jednocześnie liżąc jednego z sutków czubkiem języka. Głośne westchnienie Jimina połaskotało jego ucho, co tylko sprawiło, że ciepło, które ciągle czuł u dołu brzucha, od kiedy tu przyszli, rozlało się jeszcze bardziej. Wziął drżący oddech, kiedy uświadomił sobie, że zaczął się podniecać. Nigdy wcześniej tego nie czuł, jednak wiedział, że to nic złego. W końcu, to tylko Jimin. On jest dobry, nic mu nie zrobi. On go zaakceptuje i będzie delikatny. Prawda? Pierwszy raz czuł się normalnie, będąc tak blisko nagiego mężczyzny. Czuł się chciany, nie tylko wykorzystywany. Wszystkie emocje, które się w nim kłębiły, były zupełnie inne niż te, które czuł wcześniej. To było coś niesamowitego, coś zupełnie...niespodziewanego. Pierwszy raz chciał to zrobić. Pierwszy raz to nie była konieczność i rozkaz, tylko wolna wola.
   Przysunął się jeszcze bliżej, na tyle blisko, by stykał się ze starszym piersią. Delikatnie zaczął się poruszać, jednocześnie ocierając swoje ciało o jego z elektryzującym skutkiem. Bez trudu zauważył reakcję Jimina, który podniecał się dużo mocniej od niego. Jego ciało reagowało na każdy, nawet najmniejszy dotyk. I choć dziwiło to JungKooka, był z tego zadowolony. Zależało mu na przyjemności opiekuna. Dlatego też, nie przestając poruszać ciałem, zsunął jedną rękę w dół jego brzucha, by po kilku sekundach delikatnie gładzić męskość starszego.

~*~

   To było kompletne wariactwo, któremu uległem jak dziecko. Nie mogłem w to uwierzyć. Wszystko to wydawało się czystą abstrakcją. Jak jego niewinny, nieśmiały chłopiec był zdolny do takich rzeczy? Jak to się stało? Jak ktoś śmiał tak skrzywdzić dziecko?! Przecież JungKook nie mógł mieć więcej niż...piętnastu lat? szesnastu lat? Jednak moje oburzenie wyparowało równie szybko, jak się pojawiło, kiedy poczułem ten nieśmiały pocałunek. Momentalnie zapomniałem o tym, że powinienem go odrzucić i zakończyć to szaleństwo. Przecież on był za młody na takie rzeczy! Ale...ta nie odparta ciekawość trzymała mnie tak mocno...nie mogłem się uwolnić. A może nie chciałem się uwolnić? Choć to okropne, chciałem poczuć to, co młodszy chciał mi pokazać. Te delikatne ręce przesuwające się po moim ciele i te niewinne pocałunki, które sprawiały, że wzdychał cicho. Wszystko to sprawiało, że mój oddech przyspieszał, a ciekawość wzrastała, chociaż bez problemu domyślałem się zakończenia.
   Czując na sobie język młodszego, nie mogłem powstrzymać zaciśnięcia palców w jego talii, które widocznie nakręciło go jeszcze bardziej. Każde głośniejsze westchnienie sprawiało, że ruchy młodszego stawały się coraz odważniejsze. Każde muśnięcie języka czy warg na skórze odczuwałem jak małe wyładowania elektryczne. Ruchy jego bioder czy rąk powodowały we mnie dreszcze, których nie ukrywałem. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje w tym szaleństwie. Pewne było tylko to, że zanurzałem się spiralnie coraz bardziej w tą otchłań. Kto tu teraz miał się wykazać dojrzałością i przerwać ten godny pożałowania incydent?
   Jego delikatne reakcje na moje zachowanie podobały mi się w najbardziej chory i niemożliwy sposób - podniecało mnie to. Kiedy to zrozumiałem, wiedziałem, że nie mogę pozwolić, by to poszło dalej. A jednak...pozwoliłem. Pozwoliłem mu kontynuować, wiedziony tą niesamowicie silną potrzebą. Okazywałem się w niczym nie lepszy od jego oprawców. Byłem idealnie bierny, brałem, nie dając nic w zamian. a przecież JungKook chciał wiedzieć od mnie, czym jest miłość i kochanie. Jak miałem mu pokazać, skoro niemal bez sprzeciwu uległem temu pięknemu, młodemu ciału? Mój mały podopieczny schodził coraz niżej, dopieszczając mnie w coraz intensywniejszy sposób. Jak miałem to zmienić na miłość? Przecież...to było tylko dziecko. nie zrozumie subtelnych różnic między tym, co mi daje, a tym, co miałbym mu pokazać. 
   Co powinienem zrobić? Przełykając głośno ślinę próbowałem znaleźć rozwiązanie, kiedy poczułem palce młodszego na moim członku. Momentalnie się spiąłem, wydając z siebie cichutki jęk. Te smukłe palce przesuwały się delikatnie, biadając opuszkami skórę. Nie, to trzeba było przerwać, zanim potoczy się za daleko. Jednakże moje postanowienia topniały jak śnieg w maju, kiedy, z nieprzyzwoitą wprawą zaczął mnie dopieszczać. Jego drobna dłoń działała na mnie niesamowicie pobudzająco....i nie mogłem się okłamywać, że mi się to nie podoba. Moje ciało mówiło samo za siebie. Przyjemność, którą gwarantował mi ten mały, zgrabny chłopiec niemal mnie oszałamiała.
Każdy ruch sprawiał, ze mój głos płatał figle, zdradzając mnie samego. Podświadomie cicho pojękiwałem i posapywałem, zapominając o tym, że nie powinienem tak reagował przy, bądź co bądź, dziecku. Co z tego, ze to właśnie sprawa tego dziecka...nie zmieniało to jednak faktu, że powinienem być bardziej wstrzemięźliwy. Ale nie byłem. I raczej nie będę mógł być. Wszystko we mnie szalało tak mocno...każde przyspieszenie jego ruchów i mocniejsze zaciśnięcie jego palców...czułem. że ten dzień zakończy się w grzeszny sposób.
   Kiedy usłyszałem jęk JungKooka, mimo jego sprzeciwu, otworzyłem oczy i zabrałem jego rękę. Jego zarumienione oblicze sprawiło, że podnieciłem się jeszcze bardziej, jednak to co, robił, podziałało na mnie jak zapalnik, nie jego wygląd. Chociaż nie mogłem odmówić jego niesamowitemu wdziękowi i seksapilowi w tej chwili - błyszczące podnieceniem oczy, zaczerwienione policzki, seksownie zagryzione wargi, blada klatka piersiowa mokra od wody.... Nie mogło się to jednak równać z nieśmiałym spuszczeniem głowy, kiedy go przyłapałem na tym, jak próbował się na mnie nabić.

- J-jimin...nie patrz... - wymruczał niewyraźnie, wisząc nad moimi biodrami.

   Nie mogłem na to patrzeć. I nie zamierzałem. W końcu udało mi się uwolnić z tego dziwnego czaru, jaki na mnie rzuciło młode ciało i te reakcje. Złapałem go mocno za ramiona i nieco od siebie odsunąłem, biorąc głęboki oddech. Spojrzałem mu w oczu, w jego własnych widząc łzy. Czyżbym go zranił? Momentalnie uświadomiłem sobie, że mógł to uznać, że go odrzucam. Nie mogłem na to pozwolić. Przecież ja go...właśnie. Co ja czułem? Czy ten ucisk w piersi to...?
   Przyciągnąłem go do siebie w namiętnym pocałunku, jednocześnie sadzając go na płaskim brzegu źródła. Położyłem ręce na jego biodrach, czując nieśmiałe palce we włosach. Wsunąłem język do jego ust, czemu zawtórował zaskoczony i słodki jęk, powodujący dreszcze w dole mojego kręgosłupa. Kiedy nieśmiało zaczął mi odpowiadać tym samym, poczułem skok ciśnienia. Podniecenie dawało o sobie znać, jednak nakazałem sobie spokój i wstrzemięźliwość. Nie mogłem być gwałtowny. Musiałem odznaczyć się dorosłością, żeby go nie zranić i spełnić jego życzenie.
   Zszedłem z pocałunkiem na jego szyję, przesuwając opuszkami palców po jego plecach poznaczonych drobnymi bliznami. Całowałem jego szyję z zaangażowaniem, nie pomijając ani jednego fragmentu na swojej drodze. Pieściłem językiem jej podstawę, wsłuchując się w ciche pojękiwanie i czując palce zaciskające się na moich włosach. Dłońmi śledziłem każdą wypukłość i każde zagłębienie jego torsu, czując, jak jego drobne ciało drży od moich poczynań. Z pewną dozą niepewności złapałem palcami jego sutki, czemu towarzyszył głośny jęk. Z uśmiechem wpiłem się ponownie w jego wargi, zaciskając delikatnie palce. Pocałunek uciszył jego krzyk, gdy tarłem opuszkami palców czubki sutków. Każdy dźwięk, jaki z siebie wydawał, podniecał mnie jeszcze bardziej, sprawiając, że ciężko mi było oddychać normalnie i zachować spokój ducha. Miałem wrażenie, że z każdą sekundą tracę rozum coraz bardziej. Jaka dziwna sytuacja...nie mogłem przestać. Do mojej głowy wkradały się zbereźne myśli, z JungKookiem w roli głównej.
   Z cichym westchnieniem całowałem jego pierś, nie mogąc się powstrzymać przed zostawieniem kilku zaczerwienionych śladów. Przyglądałam się swojemu dziełu, zerkając z zaciekawieniem w zarumienioną twarz młodszego. Zarywał usta wierzchem dłoni, uciekając wzrokiem. Muskając językiem jasnobrązową skórę wokół sutków, nie mogłem oderwać wzroku od jego tak bardzo seksownych reakcji. Jak można być tak niesamowitym...? Tak uroczym i jednocześnie pociągającym? Zasysając się, pożerałem wzrokiem jego twarz wygięte w rozkoszny grymasie. Moja samokontrola przechodziła ciężką próbę, jednak jakoś dawałem radę.
   Pochyliłem się niżej, całując jego brzuch. Delikatnie pieściłem jego bladą skórę, pozostawiając kilka zaczerwienionych plamek dodających mu tym tylko seksapilu. Nie mogłem się powstrzymać przed cichym pomrukiem zadowolenia, kiedy JungKook zaczął się wyginać w moja stronę. To...schlebiało mi. To, jak mnie reagował, było naprawdę przyjemne, zarówno dla oka jak i ucha. Każdy jęk i westchnienie było niesamowicie przyjemne. Rozchylając delikatnie jego nogi nie mogłem oprzeć się spojrzeniu na niego od góry do dołu. Westchnąłem cicho, widząc, jak bardzo jest podniecony i jak na niego to wszystko działa. Wyglądał, jakby co najmniej przechodził tortury...., a ja nie mogłem pozwolić, by cierpiał dłużej.
   Pochyliłem się nad nim, składając kilka drobnych pocałunków na jego udzie. Jego twarz rumieniła się w tak unikalny sposób...byłem tym naprawdę oczarowany, zwłaszcza, gdy speszony odwracał wzrok, zakrywając twarz dłonią. Było w tym coś dziecinnego, co działało na mnie wręcz z magnetyczną siłą. Zauroczyło mnie to. Czułem, że ten wyraz jego twarzy jeszcze długo będzie przed moimi oczami i wybudzał ze snu swoją siłą. Schodząc niżej wpatrywałem się w jego uroczą buzię, dopóki mojej uwagi nie przykuło coś innego. Delikatnie się uśmiechnąłem, widząc, jak silnie go podnieciły moje działania. Jego męskość drżała, co wskazywało, że niewiele trzeba mu było do końca. Z nieco lubieżnym uśmiechem wziąłem jego członka do ust, wsłuchując sie w rozkoszny krzyk, jaki wydal mój podopieczny. Poczułem palce zaciskające się mocniej na moich włosach w reakcji na mój język, wolno przesuwający się po długości przyrodzenia. JungKook już nie powstrzymywał swoich jęków, pozwalając mi wysłuchać prawdziwego koncertu, który, co wydawało się niemożliwe, idealnie komponował się w dźwięk strumienia, lasu i ptaków przelatujących nad naszymi głowami.
   Pieściłem językiem wrażliwą skórę, biorąc coraz głębiej jego męskość do ust. Ledwo co powstrzymywałem swoje zapędy, jednak myśl o zranieniu chłopaka pozwoliła mi studzić swój temperament. Nie mogłem pozwolić, by kiedykolwiek spotkało go jeszcze coś złego. To by było wbrew wszystkiemu, co wyznawałem i sobie obiecałem. A decydując się na spełnienie życzenia czarnowłosego obiecałem sobie, że pokażę mu najpiękniejszy wymiar miłości między dwoma osobami, jaki mogłem tylko przed nim odkryć. Miałem nadzieję, ze w moim zachowaniu nie przejawił się ani gram porywczości czy zaborczości, które na wszelkie sposoby próbowałem uciszyć. Nie, to nie mogło się odbyć z nawet szczyptą gwałtowności. JungKook zasłużył sobie na delikatność z duża dozą czułości.
   Zacząłem wolno poruszać głową, jednocześnie szukając palcami jego wejścia. Gdy je odnalazłem, ostrożnie nacisnąłem, jednocześnie zasysając się na główce. Cichy krzyk, który wywołał we mnie dreszcze,  był wymieszany przyjemnością i bólem. Wsuwając palec głębiej do ciepłego wnętrza, wywoływałem ciche pojękiwania i postękiwania chłopaka, którym nie mogłem być obojętny. Starając się być jak najdelikatniejszym, rozciągałem nienawykłe i wyjątkowo ciasne ciało, by przygotować je do tego, co miało zaraz nadejść. Moja wrodzona niecierpliwość w tych sprawach mnie poganiała, jednak udało mi się wyciszyć jej głos do kompletnego minimum, dzięki czemu mogłem się skupić na dokładności moich poczynań. Pieszcząc go coraz intensywniej, dokładałem palce, by później odczuwał jak najmniej bólu spowodowanego przede mnie.

~*~

   Z każdym kolejnym ruchem JungKook był coraz bliżej spełnienia. Całe jego ciało drżało, a głos się niekontrolowanie urywał, nie pozostawiając miejsca na inne stwierdzenie. Chłopak zaciskał palce coraz mocniej na włosach swojego opiekuna, który wyczyniał cuda z jego ciałem. Jeszcze nigdy się tak nie czuł. Cała ta przyjemność sprawiała, że nie mógł myśleć o czymkolwiek innym niż to, co działo się w ten chwili. Jego ciało, omamione pieszczotami starszego, w ogóle nie chciało się go słuchać. Dlatego bez słowa protestu ulegał wszystkiemu, co wyprawiał z nim Jimin, pokazując, jak bardzo mu dobrze.
   Wszystko to, co czuł, było zupełnie inne od tego, czego się spodziewał. Teraz zrozumiał, dlaczego Jimin mówił, że to, co działo się w wojsku, to nie mogła być miłość. Miłość nie mogła wiązać się z bólem i okrucieństwem. Miłość nie mogła być kilkoma godzinami wykradzionymi nocy, poświęconym na zabawę dowódcy. JungKook dopiero teraz zrozumiał, że żołnierze go oszukali. Bo gdyby to miała być miłość, jakie określenie należałoby dać temu, co teraz wyprawiał z nim Jimin? Jak określić każdy czuły i delikatny pocałunek, każde spojrzenie i dotyk przepełniony dobrymi intencjami? Chłopak nie potrafił znaleźć lepszego określenia na to, co czuł. Właśnie to musiało być prawdziwą miłością. Co do tego nie miał już żadnych wątpliwości. Jego opiekun z pieczołowitością spełniał jego życzenie, pozwalając mu na coraz intensywniejsze doznania i odkrycie prawdy.
   Zacisnął mocno palce na jego włosach, czując zbliżający się koniec. Przygryzając wargę do krwi próbował się powstrzymać choć jeszcze przez chwilę. Jednak kiedy poczuł mocne zaciśnięcie warg, nie mógł już nic zrobić. Z głośnym jęknięciem doszedł w ustach starszego, nie mogąc powstrzymać w żaden sposób krwistoczerwonego rumieńca, który zalał jego twarz aż po koniuszki włosów. Jimin delikatnie się od niego odsunął, ocierając usta, przełykając i wysuwając z jego wnętrze palce. JungKook już chciał coś powiedzieć, ale jego usta zostały zatkany najpiękniejszym pocałunkiem, jaki czuł. Obejmując starszego za szyję, czuł, jak w jego piersi serce okropnie się szamocze, próbując uciec z jego piersi prosto do niego.
   Pocałunek skończył się dla niego zbyt szybko, jednak starał się tego nie okazywać. Pozwolił sobie na drżące westchnienie, gdy Jimin złapał go pod kolanami i ostrożnie przechylił. Wiedział, co się teraz stanie. Jego oddech momentalnie przyspieszył, kiedy o tym pomyślał. Zamknął oczy, czując męskość swojego opiekuna. Starał się rozluźnić jak najbardziej, czując rozpychanie i iskry bólu, które pojawiły się szybko, wyciskając mu z oczu łzy. Nie zamierzał jednak przestać. Zbierając się na odwagę, jednym szybkim ruchem docisnął biodra, biorąc członka starszego głęboko w siebie. Z jego ust uleciał ukrywany krzyk wraz z spływającymi po policzkach łzami. Jednak to nie był jedyny dźwięk, który rozbrzmiał wśród szumu drzew i wody. Jęk Jimina splótł się z jego, tworząc symfonię. JungKook był oczarowany tym dźwiękiem, tak samo jak drobnymi pocałunkami, którymi był obdarowywany przez cały okres czekania, który sam skrócił.

~*~

   Czując delikatne kołysanie biodrami, zacząłem się delikatnie poruszać w tym ciasnym wnętrzu, patrząc na zawstydzony twarz JungKooka. Z każdym kolejnym pchnięciem młodszy otwierał usta, jęcząc coraz głośniej. Zaciskał palce na moich ramionach, wbijając coraz mocniej paznokcie w skórę i podświadomie wyginał się w moją stronę, prosząc całym sobą o więcej. Jego reakcje przyprawiały mnie o dreszcze i coraz mocniejsze podniecenie. Całując jego skórę, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że najchętniej zamknąłbym go w swoich ramionach i już nigdy nie puścił. W mojej głowie wszystkie myśli krążyły wokół niego. Czy to możliwe, że moja troska i przywiązanie do niego po drodze zmieniły się w zupełnie co innego? Jeśli tak...co wtedy?
   Myśli te kołatały się w mojej głowie, jednak powoli wypierał je czysty instynkt. Gdy z twarzy JungKooka zniknął kompletnie ból, nie mogłem się powstrzymać przed przyspieszeniem swoich ruchów. Docisnąłem biodra chłopaka do siebie, wchodząc głębiej w miękkie ciało. Krzyk rozkoszy, który usłyszałem, w pełni wyłączył moje myślenie, pozostawiając jedynie pragnienia. Bez niepotrzebnych zahamowań, wypełniałem sobą czarnowłosego, robiąc to z sekundy na sekundę coraz zachłanniej. Jednak dopiero wtedy, kiedy czarnowłosy zaczął się poruszać wraz ze mną, zrozumiałem, co to prawdziwa przyjemność. Odchylając głowę do tyłu jęknąłem głośno, przyciągając jednocześnie podopiecznego bliżej siebie. Przygryzłem wargę, czując, jak głęboko zanurzałem się w jego wnętrzu. Pochylając się nad nim, przyspieszyłem jeszcze bardziej, próbując wyciszyć swoją gwałtowność. Nie mogłem w końcu zrobić mu krzywdy, chociaż...tak ciężko było nad sobą zapanować, gdy ten podniecający, piskliwy głos z osóbki pode mną błagał cicho o więcej, pokazując całym swoim ciałem, że tego właśnie chce.
   Każde mocne pchnięcie przybliżało nas coraz bardziej do osiągnięcia spełnienia. Nasze głosy splatały się w jedno, mieszając się z prośbami, imionami i pluskiem wody. Podobnie było z naszymi ciałami, pomiędzy którymi przestrzeń zmniejszała się w zastraszającym tempie. Było mi tak dobrze...miałem wrażenie, że prędzej oszaleje z przyjemności niż dojdę. Jak to możliwe, że ten chłopak wyprawiał ze mną takie rzeczy? Kto tu kogo miał posiąść? Już dawno zapomniałem, że miałem być ostatecznym dorosłym. Teraz liczył się tylko ja i on, bliskość naszych ciał i to, jak dać coraz więcej tej obezwładniającej rozkoszy.
   Chłopak porę mną wyginął się coraz bardziej, niejednokrotnie układając plecy w łuk. Byliśmy coraz bliżsi końca, na co wskazywały urywane krzyki i spragnione ciała. Niewiele trzeba było nam obu i byłem tego bardziej niż świadom. Odchylając się nieco do tyłu, wbijałem się dużo głębiej, co od razu pokazało swoje skutki. Kilka takich pchnięć wystarczyło, bym idealnie trafił. JungKook otworzył szeroko oczy i wydał rozkoszny jęk ulgi, dochodząc. Kilka pchnięć później sam osiągnąłem ten stan, opadając na niego. Po kilku chwilach poczułem, jak jego drżące ramiona obejmują mnie za szyję, przyciągając blisko do siebie. Delikatnie pocałowałem jego żuchwę, zbliżając usta do jego ucha.

- "Miłość" to to, co ja czuje do ciebie. - wyszeptałem cicho, czując, jak młodszego przechodząc dreszcze od mojego głosu. - A "kocham cię" to zapewnienie o tym uczuciu.

- Jimin, ja...

- Ja też, JungKook... - delikatnie się uśmiechnąłem, przytulając go mocniej. - Ja też cię kocham.


4 komentarze:

  1. WOW. Jak można stworzyć coś tak pięknego? W ogóle sam pomysł zmiata z nóg. Większość ludzi ma problem z opisaniem miłości, a Ty zrobiłaś to idealnie. No właściwie to nie wiem co powiedzieć.
    Powiedz mi, błagam, że to jeszcze nie koniec~

    http://looking-for-paradise-lost.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Jeśli chodzi o ilość, to jestem pewna jeszcze jednej części, dalej się zobaczy

      Usuń
  2. Wow,normalnie brak słów żeby to opisać. Naprawdę strasznie mi się podoba...opisujesz to wszystko tak cudownie...mam nadzieje że następny rozdział będzie i pojawi się niedługo .,.,weny !!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiesz, jak twoje pięknie napisane opowiadanie na mnie działa.. Tak idealnie opisałaś słowo miłość.. Jestem pod wrażeniem. Po prostu piękne.

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2