31 sie 2017

Runway - prolog

   Na wybiegu nie widzi się publiczności. Twoje serce bije w rytm twoich kroków, a w głowie krążą ostatnie,  gorączkowo wydane polecenia. Wychodzisz zza kurtyny, oślepiony światłem i fleszami, muzyka dudni w twoich uszach. Stajesz na końcu sceny, wykonujesz dwie pozy, zawracasz i wchodzisz za kulisy, prosto w cyklon ludzi, materiałów i lakieru, na który trzyma się nie tylko fryzura, ale także makijaż i niejednokrotnie prześwitujący materiał, zastępujący części twojej garderoby. Twoje ubrania po drodze są z Ciebie zdejmowanie, czasem wręcz zrywane, przybiegają makijażystki, styliści, poprawiają włosy, ścierają pot mięciutkimi szmatkami, nie niszcząc pracy kobiet i mężczyzn z setkami pędzelków u pasa i wypychają cię z tłumu, byś nie przeszkadzał. Stajesz w kolejce, by ponownie wyjść, od czasu do czasu ktoś coś jeszcze na tobie poprawia, a ty sam musisz uważać, by choćby najmniejszy element nie zmienił się w tym tornadzie, gdzie ludzie, nie patrząc na to, czy masz na sobie elegancki garnitur czy skrawki materiału przyklejone do skóry i przepychają się, by dotrzeć do swojego celu. Postawa, równy chód, elegancko stawiamy każdy krok, w pełnym skupieniu. I znowu, poza numer jeden, poza numer dwa, odwrót, kulisy, przebieranki...nie mamy czasu skupić się na tych, którzy na nas patrzą, na tych, którzy będą umieszczać nasze zdjęcia w kolorowych gazetkach. Twarze publiczności ukryte są z dala od światła, reflektory i błyski fleszy skupione są tylko na tej jednej 
osobie, która jest na czele wychodzącej kolumny, dlatego Ci, którzy na Ciebie patrzą, są dla Ciebie tajemnicą. Nie wiesz, czy wśród tłumu fotografów i kamerzystów nie stoi jakiś znany projektant, który szuka nowej twarzy. Nie wiesz, czy nie ma tam krytyków, którzy gotowi są wypomnieć nawet zaczepienie materiału o bransolety na twojej ręce. Idziesz w nieznane, otoczony światłem tak ostrym, że cię oślepia, nie wiedząc nawet, jak wyglądasz, bo nie ma czasu spojrzeć w lustro. Masz obowiązek wyglądać perfekcyjnie, nawet w pyle węglowym. Każda sesja ma pokazywać niedostępne ludziom piękno. Kreacja sama siebie nie zaprezentuje. To Ty masz obowiązek pokazać ją, niezależnie od ceny. Nikt na wybiegu nie pyta Cię, ile czasu poświęcasz, by w tym pięciominutowym spacerze być perfekcyjnym. Nikogo nie interesują godziny, spędzone na siłowni, setki podobnych spacerów w wysokim obcasach, nawet jak jesteś mężczyzną, z kilkoma opasłymi tomami na głowie. Nikogo nie obchodzi ilość wylanego potu. Nikt nie spyta, jak wygląda twoja dieta, by utrzymać figurę. Nikt nie zatroszczy się o ilość twojego snu. A przynajmniej tak myślałem, do czasu, kiedy pod drzwiami mojego apartamentu nie zjawił się kurier z przesyłką.
   Oczywiście, nie było to dla mnie nic nowego. Nie lubiłem chodzić po sklepach, po za tym, było to dla mnie zbyt ryzykowne - zawsze znalazło się grono dziewczyn, które w każdej chwili przeszkadzały, chcąc zdjęcie, autograf czy jeszcze coś innego. Między innymi, to był powód, dlaczego zakupy internetowe stały się moją domeną. Średnio kilka razy w tygodniu odbierałem paczki od różnych projektantów czy gifty od moich pracodawców. Jednakże tym razem zamówienie na pewno nie wyszło od ich strony. Początkowo kazałem ją zwrócić. Niczego nie zamawiałem, a pudełko, w którym spoczywała tajemnicza zawartość nie była opatrzona żadnych logiem firmy czy wcześniejszą prośbą jakiegoś projektanta, który marzył o wybiciu się przeze mnie i reprezentowanie jego towarów. Jednakże, kiedy paczka powróciła do mnie po raz kolejny i kolejny, ostatecznie ją przyjąłem, z czystej ciekawości. Kiedy jesteś modelem, wiele osób przyszła Ci prezenty, najczęściej licząc na jakieś profity. Wielokrotnie za przyjętymi kwiatami czy zaproszeniem na kolację kryła się intryga, która miała na celu zaciągnięcie cię o łóżka lub nawet nieświadoma reklama jakiegoś towaru. Między innymi to był powód, dla którego nasz prawdziwy adres jest pilnie strzeżony przez managerów.
   Pod warstwą srebrnego, ozdobnego papieru moim oczom ukazała się pięknie zdobiona szkatułka oraz koperta, którą odłożyłem na bok, nazbyt interesując się zawartością drugiego elementu paczki. Dosyć nieśmiało uchyliłem wieko, by moim oczom ukazała się piękna bransoleta z mojego ukochanego materiału - białego złota. Ostrożnie wciąłem ją w palce - łańcuszek był tak delikatny i misterny, aż się bałem, że go uszkodzę, ale nie mogłem się powstrzymać przed przymierzeniem jej. Była po prostu przepiękna, idealnie wpisująca się w mój styl i perfekcyjnie pasująca do kolczyków, które nosiłem niemal cały czas. Nie mogąc oderwać od niej wzroku, zastanawiałem się, kto mógł mi sprawić taki prezent. Wziąłem w dłonie kopertę, zaskoczony materiałem jej wykonania. Papier był gruby, markowy i...perfumowany? Nie mogłem powstrzymać delikatnego uśmieszku - ktoś się najwidoczniej postarał bardziej, niż myślałem. Zapewne jakaś kobieta...bo tylko one zwracają uwagę na takie mankamenty. Wyjąłem list, moje oczy nieco się rozszerzyły. No naprawdę...kto w dzisiejszych czasach pisze listy piórem i w tak ozdobny sposób? Jakaś romantyczka...
   Delikatnie rozsunąłem złożony papier, ozdobiony na szczycie moim imieniem. Ktoś musiał wielokrotnie trenować, by znaki były postawione w ten sposób...nie mogłem ukrywać, że spodobało mi się to. Poczułem się dziwnie doceniony, choć to było takie głupie...w końcu, miałem świadomość, że takie prezenty najczęściej wiążą się z jakimiś korzyściami dla wysyłającego. Pytanie brzmiało - co miał z tego zyskać? Potrząsnąłem głową. Chyba stawałem się zbyt podejrzliwy.
   Kiedy przeczytałem ostatnią linijkę, nie mogłem powstrzymać rumieńca. Treść była wręcz przesączona erotyzmem, którego nie spodziewałbym się po żadnym z moich najbardziej zboczonych znajomych. Każde słowo, opisujące to, w jaki sposób się poruszam, w jaki sposób patrzę na widownię...przeszedł mnie gorący dreszcz, zmuszający do wstania z łóżka i rozpoczęcia wędrówki po sypialni. Co to miało znaczyć?! Zacząłem pocierać kark, czując wzrastającą temperaturę. Nagle stałem się nazbyt świadomy własnego ciała, jakby wcześniej było wcześniej uśpione. Kto mógł napisać taki list i mi go przysłać, bez wstydu? Kto patrzył na mnie w taki sposób, gdy przemierzałem wybieg? Starałem się odnaleźć w ciemnym tłumie oczy, które śledziły by mnie z pożądaniem opisanym w liście...ale wiedziałem, że nie będę w stanie. W końcu, na wybiegu nie widzi się publiczności. Stanowią dla ciebie tajemniczą masę, opływającą w błyski fleszy. Jednakże teraz, jak nigdy w życiu, uzmysłowiłem sobie, że w tej obcej i krytycznej przestrzeni ktoś patrzy na mnie w zakazany sposób.



~*~

   Uśmiechnął się, patrząc na zdjęcie. Wiedział, że ta bransoletka świetnie dopełni jego wygląd. Ktoś inny nawet by tego nie zauważył, ale nie on. Był wytrawnym obserwatorem, kolekcjonerem. A on stanowił, niewątpliwie i niepodważalnie, kamień koronny w jego zbiorze. Mijając kolejny korytarz, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ludzie patrzyli się na niego zagadkowo, zastanawiając się zapewne, dlaczego patrzy w ten sposób na telefon, jednakże on miał to gdzieś. Nic go w tej chwili bardziej nie interesowało, niż widok białego złota na bladym nadgarstku.
   Przekroczył szklane drzwi, zmuszając się do schowania telefonu w kieszeni spodni. Spojrzał chłodno na ludzi, którzy wstali na jego widok, okazując tym samym należny mu szacunek.

- Witam na posiedzeniu rady nadzorczej, dyrektorze. - jeden z asystentów przywitał go, podając mu teczkę z dokumentami.

- Zaczynajmy już, nie mam tyle czasu. - odezwał się, wciąż pamiętając w głowie obraz z wyświetlacza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2