30 wrz 2018

~ Everything

Mógłbym być dla ciebie wszystkim. Wszystkim, czego byś sobie zażyczył.
   Gdybyś tylko pstryknął palcami, byłbym twój. Czekałbym wśród czarnej jak moje serce, satynowej pościeli na jedno twoje skinienie, nago, w ubraniu, związany, mokry, jak tylko byś chciał. Zrobiłbym dla ciebie wszystko, na niewypowiedziane życzenie lizałbym czubki twoich butów, zabijał, sprzedawał się. Co za różnica, jeśli cię to ucieszy? Nie interesowałoby mnie nic, jedynie twój rozkaz, ostry jak brzytwa, jak twoje ruchy, kiedy ściskasz coraz mocniej moje nadgarstki. Pragnąłem być twój, chciałem, byś mnie zbeształ, skrzywdził, zbił, zmieszał z błotem. Mógłbym być twoim podnóżkiem, gdybyś tylko poczuł się zmęczony.

Jak wielkim głupcem musiałeś być, by odrzucić mój dar?
   Myślisz, że tylko ty potrafisz pleść intrygi? Głupi mężczyzno, czym jesteś przy nas? Jak myślisz, kto od początku wiódł prym? Myślisz, że ta słaba istota, która wtulała się w twoje ramiona tak ufnie, naprawdę była tak naiwna? Dobrze wiemy, że nic dobrego nie spotka nas za darmo. Myślisz, że jak przeżyłem te wszystkie lata? Myślisz, że inni mężczyźni, którzy dotykali nas przed tobą, nie próbowali mnie oszukać, tak jak ty? Zapach kłamstwa potrafię wyczuć z kilometra, mój drogi, głupiutki mężczyzno.
   Naprawdę, twoje ego sięga niebios. Taki dumny z siebie. Myślisz, że nas zdobyłeś. Być może mnie masz. Tego mnie, który pozwala się bić, który pozwala się krzywdzić tej nic nie wartej kobiecie. Oh tak, masz go. Trzymasz go w swoich dłoniach, na tyle mocno, że podoba mi się to uczucie. Ale, jak nieszczęśliwie!, nie wiesz wszystkiego. Jeszcze tego nie wyczułeś, prawda? Nie zauważyłeś tej subtelnej różnicy, kiedy twoje ruchy wybudzają mnie ze snu i mogę przejąć władzę...nie zauważyłeś, że z tego przestraszonego chłopczyka, wraz ze łzami spływającymi po policzkach, wypływa coś jeszcze. Nie, nie to, na co patrzysz z nutką obrzydzenia, jakbyś sobie właśnie przypomniał, że to ciało kupowali przed tobą dziesiątki mężczyzn. Nie, coś o wiele gorszego...i bardziej żądnego władzy. Może powinienem ci podziękować. Może kiedyś to zrobię. Może. Nie licz na zbyt wiele, wiesz jak jest. Nic za darmo, mój drogi, głupiutki mężczyzno.
On oddałby za ciebie wszystko.
   Gdybyś tylko wiedział, jak on o tobie myśli. Jak na ciebie patrzy. Jak bardzo chce choć krztyny twojego ciepła. Jest ci wdzięczny chociaż za to chłodne spojrzenie, za czar, którym leczysz jego rany Jestem...trochę zazdrosny? W końcu, woli ciebie ode mnie. Znam go dłużej, a i tak wybrałby ciebie....auć. Chyba uroniłbym łzę, gdyby nie bawiło mnie to tak bardzo. Nawet wtedy, gdy rżniesz go aż do krwi, jest ci wdzięczny. Wiesz, jak bardzo on tego pragnie? Nawet jeśli twoja ciężka dłoń zostawia siniaki na jego skórze, pragnie cię równie zachłannie jak powietrza.
   Dzięki temu miałem szansę się wybić. Tak długo mnie spychał na bok, odrzucał. Miałem raptem te kilka chwil, gdy zapadał w ten swój histeryczny stan po kolejnym "wujaszku". Szczerze powiedziawszy, nużyło mnie już powoli życie w nim. Bycie jednością z czymś tak...upodlonym. Jednakże, od kiedy cię spotkał, zaczynało się robić zabawnie. Z nieukrywaną rozkoszą, nawet z nutką podziwu patrzyłem, jak wplątujesz go powoli w swoją intrygę, w swoją sieć kłamstw. Ah, jak dobrze znałem twoje sztuczki...sam ich użyłem by być tu, gdzie jestem teraz. Tak, w tym miejscu już zasłużyłeś na moje podziękowanie. Może, jeśli będziesz grzeczny, pozwolę ci poczuć ponownie powiew władzy. Może.
   Dzięki tobie miałem szansę wyrwać się z tego miejsca, w którym próbował mnie zamknąć. To tak jak w szachach, głuptasku. Jeden zły ruch i ciężko jest odzyskać prym nad przeciwnikiem. A, jakby nie patrzeć, miałeś ich aż dwóch w jednym ciele...może to było dla ciebie za dużo. Ale nic się nie martw, jeszcze chwilę możesz pobawić się nami. Kiedy już odzyskam pełną władzę, będzie to cięższe, także, korzystaj. Jeszcze przez chwilę będziemy twoją zabawką. Krzywdź go dalej, pozwól, by mój szept zaległ w jego umyśle niczym lepka maź... Dzięki tobie był mniej czujny. Jakże uroczo. Rób tak dalej, głuptasku. Pozwól mi nim zawładnąć....
...a potem tobą, oczywiście
   To było aż zbyt łatwe, ale cóż, nie każda rozgrywka jest ciekawa. I tu wracamy do punktu początkowego tego dyskursu. Gdybyś był grzecznym chłopcem, mógłbym być twój. Oddałbym się w każdej formie, jaką byś chciał. Oddałbym ci każdą część jego ciała, oczywiście w ramach wymiany. Mógłbym ci dawać pozory posłuszeństwa i władzy, tak, by twoje ego mogło spokojnie windować do góry...jednakże popełniłeś krytyczny błąd. Zostawiłeś swojego króla bez ochrony, nie obstawiłeś wokół siebie łatwych do poświęcenia pionków. Musiałem cię zniszczyć, nie miałem innego wyjścia. Może gdybyś nie zranił nas tak bardzo, gdyby twoje słowa całkiem go nie złamały, miałbyś najsilniejszą królową, jaką widziała szachownica. Tymczasem, możesz oglądać jedynie upadek, mój kochany. Swój upadek

Y o u  c a n  c o n t r o l  i t,
C r e d e n c e


B u t  I  d o n' t  t h i n k  I  w a n t 
t o,
M r. G r a v e s

   Pewnie wciąż się zastanawiasz, co się stało, prawda? Nie martw się, dla nas to tez poniekąd nowość. Jeszcze nigdy nie pozwolił mi przejąć pełni władzy. Jeszcze nigdy nie podejmowałem za nas decyzji. Ale to drobnostka. Jesteśmy ulepieni z tej samej gliny, oboje jesteśmy stworzeni do władzy, prawda, mój upadły królu? Także zamknij oczy i pozwól, że teraz to ja, oczywiście "tymczasowo" zadbam o naszą trójkę. Zanim cię pochłonę, zadbam, byś zapamiętał swoje miejsce. Jestem łaskawą królową.
   Czym jest w końcu skrócenie o głowę, jeśli sam mnie o to poprosisz?
Bo, uwierz, będziesz o to błagał, całując moje stopy.
   Nasz uroczy związek potrzebuje pewnego...odświeżenia. Chciałem być na każde twoje życzenie, chciałem spełniać twoje seksualne fantazje. W końcu, kto powtarzał, że lubi takich chłopców jak my? Cóż mam poradzić, to nie my wszystko zaprzepaściliśmy. Nie możemy jednak pozwolić, by wszystko wróciło w takiej samej formie. Każdy musi znać swoje miejsce, teraz także ty musisz o tym wiedzieć. Tak, wiem, niemiła odmiana, prawda? Powiedziałbym, że czas się przyzwyczaić, ale obiecałem nie być taki zły. To niewinne dziecko wewnątrz mnie drży, próbuje to powstrzymać. Widzisz, jak się o ciebie martwi? Nawet wtedy, gdy go niszczyłeś. No dobrze, jestem troszeczkę zbyt miękki, gdy widzę jego łzy. Troszeczkę ci odpuszczę.
   Troszeczkę.
A teraz błagaj królową o wybaczenie, psie.
   Kiedy twoja dłoń kończy na moim udzie? Nie wiesz? My wiemy doskonale. Tak, to nie jest świadomy ruch. Musisz się ugiąć pod naszą wolą. Twoje palce po prostu zaciskają się na mojej nagiej, gładkiej skórze, jakby to było ich miejsce. Pozostawiasz na tym bladym ciele czerwone ślady, krwiste pręgi, gdy wyrwie się nam o jeden jęk za dużo, gdy wybudzi uśpiony raptem pod powierzchnią gniew. Pamiętasz ten smak władzy? Pamiętasz doskonale...ale nie myśl, że to twój wielki powrót. Teraz to kot jest goniony przez mysz.
   Wbijam paznokcie w twoje ramiona, przekazując ci życzenia mojego nieśmiałego dziecka. Tak, dotknij w tym miejscu, tak jak lubi. Uniż się przed nami. Teraz to ty będziesz naszą marionetką. Dotknij mnie tak, by ciepło tego dotyku dotarło nawet do tego dziecka. Tak, dobrze...twój język może poruszać się tylko po jasno wytyczonych ścieżkach...inaczej możesz go stracić. A to, jak mniemam po gorącu w naszym wnętrzu, które wywołuje każde liźnięcie, mogłaby być niebywała szkoda.
   Nie przywykłeś do leżenia na plecach, prawda? Oh, jaka szkoda~! Cóż, musisz się ugiąć, jeśli chcesz skorzystać z mojej dobroci. Twoje dłonie wędrują po naszym ciele zachłannie - czyżbyś myślał, że od tego zmięknę? bądź powróci twój mały chłopiec? Jesteś w błędzie, mój upadły królu. Jedynym jego przejawem będzie moje łagodne usposobienie...chyba, że mnie zdenerwujesz.
   Tak, w tej chwili zabieraj ręce. Bunt? Jaki niegrzeczny...chyba trzeba je związać. Królowa nie przyjmuje sprzeciwów. Jeden ruch mi wystarcza, by część mnie, ta czarna i mroczna, której tak bardzo pożądałeś, której kazałeś nam szukać, zacisnęła się na twoich nadgarstkach, uniemożliwiając ruch. Na jedną chwilę nasze spojrzenie się spotyka i dostrzegam to, co budzi mój głośny śmiech. Już wiesz, prawda? Teraz to widzisz, łączysz fakty. Niemal widzę, jak twoje myśli się prześcigają, analizując wspomnienia. Czy widzisz w jego oczach moje spojrzenie? Tak, byłem tam cały czas! Uwolniłeś mnie i przyjdzie ci zapłacić cenę. Być może słodką, być może gorzką...na pewno wysoką. Nie masz powodu do strachu. Będę cię traktować dobrze...tak długo, jak będziesz tego wart.
   Uciszam twój opór jednym spojrzeniem i palcem przyłożonym do ust. Milcz, nie mów nic, nie zadawań pytań. Nie mamy ochoty odpowiadać. Chcemy tylko cię przelecieć. A właściwie, to on potrzebuje twojego ciepła, co jest w sumie całkiem urocze.
Naprawdę na to nie zasłużyłeś.
   Opierając ciężar tego ciała o twoją pierś, powoli się zniżam, pozwalając ci się zanurzyć w naszym ciele, biorąc cię tak, jak on sobie tego życzy. Nie spuszczam z ciebie spojrzenia, rozkoszuję się tym, jak wszystko powolutku, krok po kroku zaczyna do ciebie docierać. Ślepy i upadły król nagle zrozumiał, co czym igrał i do czego doprowadził. Biedny władca bez korony.
   Ups...zostawiłem trochę krwawych śladów na twoim brzuchu. Gniewasz się? Oczywiście, że nie. Nie wolno ci, pamiętaj. Musisz być grzecznym chłopcem. Tak, to twoje słowa, jakże przydatne w naszej obecnej sytuacji. Każdy mój kolejny ruch, każde głębsze pchnięcie twoich bioder sprawa, że to ciało mięknie, staje się plastyczne....już wiem, czemu to dziecko tak zachłannie cię pragnęło. Nawet będąc na tobie, ujeżdżając cię, wciąż nie możesz być po prostu bierny. Cudownie, mój kochany, cudownie. Jest nam tak dobrze...przechodzą mnie dreszcze na samą myśl o duecie, który możemy teraz stworzyć. Przyspieszam ruchy, zachłannie się oddając temu uczuciu, które mi się od niego udziela. Jesteś w tym zbyt dobry.
   Jednak można wybaczyć ci te krzywdy dla tego uczucia.
   Uwalniam twoje ręce, wpijając się zachłannie w twoje usta. Cóż za fantastyczna zabawa...czyżby wcześniejsza przegrana zmotywowała do działania? Mam nadzieję. Zadowolona królowa to dobra królowa, prawda? Grzeczny piesek, rób tak dalej. Tak, właśnie tu...właśnie tu...ah..
Spraw, żebym doszedł, Mr. Graves
   Poranek przychodzi zaskakująco wcześniej, jak to po burzy. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Moje ciało jest poznaczone liniami, siniakami...ale twoje plecy to nic przy tym, co pokryło moje ciało. Uśmiecham się w pewnym rozbawieniu, wyciągając rękę, by musnąć zadrapania ciągnące się wzdłuż jego ramienia...twoja dłoń niemal brutalnie łapie moją, sprawiając, że unoszę jedynie karcąco brew, przygotowując mój gniew do ataku...gdy twój uchwyt staje się lżejszy, wręcz łagodny. Twoje usta spoczywają na naszych palcach, zostawiając na nich lekki pocałunek.
No proszę. Szybko się uczysz, piesku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lydia Land of Grafic Credits: 1, 2